Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Niewydolność do wyleczenia

Najbardziej powszechne schorzenie serca

Jesteśmy jedynym krajem w Europie, gdzie przy zaostrzeniu niewydolności serca niemal każdy chory trafia do szpitala. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, gdzie przy zaostrzeniu niewydolności serca niemal każdy chory trafia do szpitala. Amoklv / PantherMedia
Sukcesy w jednych dziedzinach kardiologii pogłębiają zapaść w innych. Zapomnieliśmy o pacjentach, którzy uratowani po zawałach serca borykają się teraz z jego niemocą.
Niewydolne serce nie ma dość siły, by pompować odpowiednią ilość krwi do naczyń obwodowych.123 RF Niewydolne serce nie ma dość siły, by pompować odpowiednią ilość krwi do naczyń obwodowych.

Czy niewydolność serca – z którą zmaga się w Polsce ponad 700 tys. osób – zasługuje na to, by nazywać ją nową epidemią XXI w.? Mamy nadmierną skłonność do nadawania zwykłym rzeczom wielkich nazw, więc i epidemia w tym kontekście może razić, podobnie jak narodowy program zapobiegania i leczenia tej choroby, o którego utworzenie zaczęli zabiegać kardiolodzy. Jeśli epidemia ma zatrważać, a narodowy podnosić rangę, to i tak za mało, by obudzić społeczną świadomość. Podniosłym nazewnictwem nie da się zmienić ludzkich nawyków (a w przypadku tej choroby jest na to już po prostu za późno) ani tym bardziej systemu opieki, który akurat w Polsce wymaga gruntownej przebudowy.

Jesteśmy jedynym krajem w Europie, gdzie przy zaostrzeniu niewydolności serca niemal każdy chory trafia do szpitala, choć przy lepiej zorganizowanej pomocy ambulatoryjnej można by jej udzielać w przychodni lub domu. Decydujące jest wczesne rozpoznanie objawów (obrzęki wokół kostek, nocna duszność, łatwe męczenie) oraz lepsza współpraca między lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej a kardiologami. Wydaje się więc, że koordynacja powinna być słowem kluczowym, które zapewniłoby zmianę podejścia do leczenia niewydolności serca, i od niej należałoby zaczynać każdy program zapobiegania lub leczenia tej choroby.

Mamy od kilku lat coraz lepsze wyniki w ratowaniu ofiar zawałów serca i wciąż złe, jeśli chodzi o roczną i pięcioletnią przeżywalność tych pacjentów. Kardiologia interwencyjna świetnie radzi sobie z udrażnianiem naczyń wieńcowych, ale gdy po wypisaniu chorych do domu niepotrzebna jest już wysokospecjalistyczna opieka i trafiają oni pod skrzydła poradni rodzinnych, zaczyna się dziać nie najlepiej: brakuje nadzoru nad regularnym przyjmowaniem leków, ginie gdzieś monitoring stanu zdrowia, wczesne sygnały o pogorszeniu wydolności serca nie są w porę wychwytywane.

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Nauka; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Niewydolność do wyleczenia"
Reklama