Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Mój brat Frankenstein

Skąd się bierze opór przeciw GMO?

Jedzenie to także sprawa polityczna i właśnie w tej polityczności ujawnia się cała złożoność sporu o GMO. Jedzenie to także sprawa polityczna i właśnie w tej polityczności ujawnia się cała złożoność sporu o GMO. Carlos Jasso/Reuters / Forum
Zapowiedź książki „W królestwie Monszatana” wywołała falę internetowego oburzenia przeciwko autorowi i wydawnictwu. Przeciwnicy GMO i inżynierii genetycznej wydali skazujący wyrok bez lektury. Smutne to, choć nie zaskakuje.
materiały prasowe

Marcin Rotkiewicz, autor „W królestwie Monszatana”, jest dziennikarzem POLITYKI, pracuje w kierowanym przeze mnie dziale nauki. Dzielę się tą informacją na początku tekstu, by nie udawać, że proponuję bezstronną recenzję nowego opracowania na budzący emocje temat. Bo choć książkę wydało niezależne od POLITYKI – i w ogóle programowo niezależne – Wydawnictwo Czarne, to jednak reakcja, jaką wywołała jeszcze przed publikacją, wymaga redakcyjnej odpowiedzi.

Bo dowiadujemy się z komentarzy, że „Rotkiewicz od lat pisze w Polityce teksty, które mącą ludziom w głowach” i że „to straszne, że jeszcze ktoś publikuje tego autora”. „Pan Rotkiewicz jako dziennikarz »naukowy«? Smutne” oraz „Nigdy bym się nie spodziewała, że wyda to właśnie Czarne. Ideał sięgnął bruku” czy też „Czarne promuje Monsanto”, a także „wiadomo z Wikileaks, że koncerny GMO uprawiają lobbing skierowany w Polsce do dziennikarzy naukowych”.

Marcin Rotkiewicz postanowił opowiedzieć o jednym z najciekawszych zjawisk przełomu XX i XXI w., jakim jest systematyczny opór przeciwko upowszechnieniu organizmów modyfikowanych genetycznie. Dlaczego odporne na pestycydy soja, kukurydza i bawełna, dlaczego złoty ryż i banany dostarczające w wyniku genetycznej modyfikacji witaminę A wywołują więcej niż niechęć? Dlaczego akronim GMO działa równie przerażająco jak znak promieniowania jądrowego i wywołuje polityczne emocje jak swastyka? Dlaczego jeden – nie największy nawet – koncern Monsanto stał się synonimem zła wcielonego? Dlaczego naukowe argumenty zebrane w tysiącach publikacji, wsparte bezprecedensowym apelem 124 noblistów z 2016 r. w obronie GMO, nie są w stanie zmienić stanowiska zadeklarowanych przeciwników nie tak już przecież nowej technologii?

Polityka 38.2017 (3128) z dnia 19.09.2017; Nauka; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Mój brat Frankenstein"
Reklama