Każdy szanujący się pracownik biura reklamy wie, że nic tak nie rozgrzewa emocji jak lekarstwa i suplementy diety. Suplementoza pochłania aż 3,5 mld zł rocznie, a obywatel nieposiadający półki ze specyfikiem na każdą okazję staje się gatunkiem zagrożonym i egzotycznym. Jak można zachęcić konsumentów do jeszcze gorliwszych zakupów w aptece i drogerii? Wystarczy dodać na etykietce słowo „naturalny” albo wręcz przerzucić się ze sprzedawania tabletek na zioła, sole i maści.
Bo wedle vox populi „naturalny” znaczy niezawodny i nieszkodliwy. Ale konsekwencje mogą się okazać bardzo bolesne. Przekonał się o tym zdrowy, niechorujący na cukrzycę i niespożywający alkoholu 38-latek z Indii, którego „nieszkodliwa” i „naturalna” sól Epsom (lub sól gorzka) niemal wyprawiła na tamten świat.
Sól Epsom wyleczy wszystko?
O sprawie donieśli za pośrednictwem portalu BMJ Case Reports lekarze zajmujący się tym przypadkiem. Pacjent był w trakcie 15-dniowej kuracji, która miała rozwiązać jego problem z kamieniami żółciowymi. Zalecone przez specjalistę od naturopatii leczenie obejmowało codzienne picie wodnego roztworu – trzech łyżek soli Epsom. Sole miały rozszerzyć kanały żółciowe i wspomóc wydalenie materiałów gromadzących się w woreczku żółciowym. Czy taka terapia w ogóle pomaga? Nie wiadomo. Nigdy rzetelnie nie spradzono, jak siarczan magnezu działa na podobne przypadłości.
Ale sole Epsom są niezwykle często reklamowane jako naturalny i nieszkodliwy „oczyszczacz” organizmu oraz ogólny środek na poprawę szeregu dolegliwości, od szorstkiej skóry poczynając, a na pladze ślimaków w ogrodzie kończąc. Nie każdy, kto aplikuje sobie sole, trafia do szpitala. Niektórym taka terapia może nawet pomóc. Ale trzeba wiedzieć, że jest to hazard, a skutki terapii mogą się okazać poważniejsze niż biegunka.
Czy naturoterapia jest groźna?
U mężczyzny z Indii sole doprowadziły do żółtaczki i trwałego uszkodzenia wątroby, z którym będzie się mierzył do końca życia. Dlatego warto dwa razy się zastanowić, zanim uznamy, że naturalne środki mogą być przyjmowane bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem.
To niejedyny przypadek nadmiernego zaufania do cudów natury. Brytyjskie pismo „British Medical Journal” opisało przypadek mężczyzny, który trafił do szpitala, bo przyjmował suplementy z amigdaliny i witaminę C.
Amigdalina występuje m.in. w pestkach moreli. Medyczni szarlatani polegają zażywać ją razem z witaminą C, bo ich zdaniem leczy raka i inne dolegliwości. Czy naturalny środek z pestek owoców i witamina C mogą szkodzić? Oczywiście, że tak. Gdyby pacjent zapytał lekarza o zdanie przed rozpoczęciem suplementacji, dowiedziałby się, że po spożyciu amigdaliny w organizmie wytwarza się cyjanek, a witamina C tylko ten proces przyspiesza. Niestety Brytyjczyk do specjalisty się nie pofatygował.