Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Wulkanolodzy ostrzegają przed końcem świata

Wulkan Mayon na Filipinach, styczeń 2018 Wulkan Mayon na Filipinach, styczeń 2018 Gregorio B. Dantes Jr / Forum
Na początek złe wiadomości. Grupa wulkanologów, która w ostatnim dniu lutego opublikowała pracę w periodyku „Geosphere”, ostrzega, że ludzkość nie jest gotowa na wybuch superwulkanu.

Czym jest wybuch „superwulkanu”, zrozumieć nietrudno. To erupcja o olbrzymiej mocy, fachowo nazywanej eksplozywnością. Mierzy się ją według skali od jednego do ośmiu.

Co nam mówi skala eksplozywności?

Większość z nas dobrze pamięta wybuch wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii w 2010 roku, gdy chmury pyłu przesłoniły niebo całej północnej Europy i na pięć dni sparaliżowały ruch lotniczy. To wystarczyło, aby wywołać zamieszanie, choć na skali eksplozywności była to erupcja stopnia zaledwie czwartego.

Im wyżej na skali, tym skutki wybuchu są groźniejsze, sięgają dalej i trwają dłużej. W 1991 roku erupcja wulkanu Pinatubo na Filipinach wyrzuciła do atmosfery kilkanaście milionów ton pyłu i aerozoli. To wystarczyło, aby o jedną dziesiątą zmniejszyć ilość docierającego do Ziemi promieniowania słonecznego i obniżyć temperatury na Ziemi o niemal pół stopnia. Na skali eksplozywności wybuch ten był szóstką.

Czytaj także: Hawajski wulkan nie pozwala o sobie zapomnieć

Wulkan Tambora, rok bez lata i… welocyped

Ludzkość pamięta też wybuchy silniejsze. Na siódmy stopień oszacowano siłę eksplozji wulkanu Tambora w Indonezji w 1815 roku. Następny rok przyniósł ochłodzenie o 3–4 stopnie. To wystarczyło, aby zapisał się w historii jako „rok bez lata”. Europie przyniósł klęskę głodu, krwawe zachody słońca uwiecznione przez malarzy i... wynalezienie welocypedu przez Karla Draisa, bo brakło także owsa dla koni, które były powszechnym środkiem transportu. Rok bez lata pamiętał też z dzieciństwa Justus von Liebig. Wspomnienie głodu skłoniło go do zajęcia się rolnictwem i chemią. Jego opublikowana 35 lat później praca, szeroko komentowana (i krytykowana), stała się podstawą chemii nawozów sztucznych.

Trudno wyobrazić sobie skutki wybuchu takiego jak wybuch Tambory dzisiaj. Wówczas na Ziemi żył nieco ponad miliard ludzi, dziś – ośmiokrotnie więcej. To prawda, uprawiamy więcej ziemi i dzięki zielonej rewolucji robimy to skuteczniej. Jednak gdy do powierzchni planety nie dotrze wystarczająco dużo słońca, a uprawy zetną długotrwałe przymrozki, nie pomoże nawet najdoskonalsza agrotechnika.

Czytaj więcej: Czy to dzięki wulkanom ludzie opanowali Ziemię?

Jak wybuch superwulkanu wpłynie na naszą rzeczywistość?

Następny wybuch o skali 7 może zdarzyć się równie dobrze za naszego życia, co za setki lat, ale powinniśmy o takim ryzyku dyskutować, twierdzą naukowcy w „Geosphere” (są wśród nich autorzy skali eksplozywności, którą zaproponowali w latach 80. ubiegłego wieku). Skutki takiego wybuchu, ochłodzenie i gorsze zbiory, mogą trwać dekady. Bezpośrednio wpłyną na ruch lotniczy, mogą zaburzyć globalne systemy pozycjonowania, więc także transport lądowy i morski. Odczują to gospodarki wielu krajów, a przez to i rynki finansowe. Nasz świat jest połączony siecią wzajemnych powiązań – zupełnie inaczej niż 200 lat temu, ostrzegają wulkanolodzy.

Czy wulkany mogą zagrozić ludzkości?

Nie wspominają o tym, że przez wybuch wulkanu o sile 8 stopni ludzkość znalazła się już kiedyś na skraju wyginięcia.

Około 75 tysięcy lat temu na dzisiejszej indonezyjskiej Sumatrze wybuchł wulkan Toba. Była to eksplozja trudna do wyobrażenia – wystarczy wspomnieć, że po wulkanie nie ma dziś śladu poza szerokim na 30 km i długim na 100 km kraterem, który wypełnia jezioro. Miejscami temperatury na Ziemi spadły nawet o 20 stopni. Ochłodzenie trwało kilka lat.

Z badań genetyków wynika, że cała dzisiejsza ludzka populacja pochodzi od nielicznych przedstawicieli naszego gatunku, którzy przetrwali katastrofę właśnie w tamtym czasie. Naukowcy spierają się o liczby, niektórzy twierdzą, że ocalało wówczas zaledwie kilkadziesiąt, a bardziej optymistyczni – kilkanaście tysięcy ludzi. Podobny efekt „wąskiego gardła” w zbliżonym czasie sugerują badania innych naczelnych.

Jednak najnowsze analizy opublikowane w „Nature” pozwalają na odrobinę optymizmu. Badając klif w pobliżu Mossel Bay w Południowej Afryce, archeologowie natrafili na charakterystyczne ślady wybuchu wulkanu – niewielkie odłamki szkła wulkanicznego zwane kryptoferami. Musiały pokonać niemal 9 tys. kilometrów, zanim opadły na afrykański brzeg między kości i narzędzia.

Czytaj także: Czy kataklizm da się przewidzieć?

To, że pod warstwą ze śladami wybuchu znajdują się ślady ludzkiej działalności, nikogo nie zdziwiło. Jednak liczniejsze ślady człowieka archeolodzy znaleźli tuż nad nią, w późniejszych warstwach. To zaskakujące odkrycie. Wynika z niego, że dawni mieszkańcy południa Afryki nie odczuli supereksplozji dotkliwie, a być może wręcz nawet na niej skorzystali. Trudno spekulować, czy to dlatego, że żyli nad brzegiem oceanu, który dostarcza pożywienia bez względu na pogodę, czy może wulkaniczna zima oszczędziła południową półkulę, znosząc pyły i aerozole na północ globu.

Pewne jest, że współczesny świat nie jest gotowy nawet na unieruchomienie ruchu lotniczego, nie mówiąc o klęsce nieurodzaju na całym globie. Ale czy ktoś weźmie do serca ostrzeżenia o ryzyku wulkanicznej zimy w czasach globalnego ocieplenia?

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama