Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Uparty prątek

Czy powinniśmy się bać gruźlicy? I tak, i nie. Liczba nowych zachorowań w Polsce spada, ale prątków nie wolno lekceważyć. Są zdradliwe.
Na gruźlicę co roku choruje w świecie aż 8 mln ludzi. 95 proc. wszystkich zachorowań przypada na najbiedniejsze kraje Trzeciego Świata. Ale w grupie zagrożenia są też kraje nadbałtyckie i Rosja, co najbardziej martwi naszych ekspertów, gdyż częste przyjazdy i tranzyt turystów zza wschodniej granicy szczególnie narażają nas na ryzyko pojawienia się lekoopornych zarazków. – One nie poddają się klasycznemu leczeniu – mówi dr Tadeusz M. Zielonka, przewodniczący warszawsko-otwockiego oddziału Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc. – Dlatego boimy się ich najbardziej, tak jak cały świat.

Dla Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) lekooporne prątki są wyzwaniem, z którym nie potrafi się uporać od co najmniej kilkunastu lat. Już na początku lat 90. lekarze odkryli, że u niektórych pacjentów nie można wyleczyć gruźlicy tradycyjnymi lekami do tej pory skutecznie zabijającymi prątki. W Nowym Jorku w 1991 r. odnotowano 368 chorych ze szczepami opornymi na co najmniej dwa leki, a u niektórych – nawet na siedem. Pojawienie się wielolekoopornej gruźlicy WHO uznała wtedy za jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii medycyny, nie spodziewając się jeszcze, że podstępne mikroby w następnych latach okiełznać będzie coraz trudniej. Dlatego podczas tegorocznego Dnia Walki z Gruźlicą, który przypada 24 marca, znów usłyszymy apel: nie lekceważcie gruźlicy; rośnie liczba chorych, których nie mamy czym leczyć!

Z punktu widzenia ryzyka wybuchu epidemii Polska ma fatalne położenie geograficzne – mówi dr Zielonka. – Na zachód od naszej granicy liczba nowych zachorowań stale maleje. Na wschód – rośnie. A my nie robimy zbyt wiele, by wzmocnić kontrolę nad imigrantami.

Polskie statystyki zapadalności na gruźlicę – które prezentują się korzystnie na tle Europy Wschodniej, gdyż wskaźnik wynosi u nas 25 zachorowań na 100 tys. ludności i stopniowo maleje – w ogóle nie uwzględniają imigrantów! Skoro nie posiadają oni numeru PESEL lub karty stałego pobytu, nie podlegają rejestracji. Tymczasem dane z innych krajów Unii Europejskiej raportują o 50–70-proc. udziale obcokrajowców z Afryki, Azji i byłych państw ZSRR wśród pacjentów z rozpoznaną gruźlicą. Mój rozmówca podejrzewa więc, że nasza statystyka jest dziurawa.

Jego krytyczną opinię zdają się potwierdzać wyrywkowe kontrole służb sanitarnych na miejskich bazarach lub w prowadzonych przez Azjatów barach szybkiej obsługi. Zresztą sanepid przymyka nieraz oko na stan zdrowia personelu, zadowalając się oceną samej czystości kuchni i jej rozmiarami, które muszą być zgodne ze stosownym rozporządzeniem. To, czy kucharz kaszle albo czy nie gorączkuje w pracy, inspektora interesuje już mniej. A przecież z punktu widzenia bezpieczeństwa klientów takich barów ważniejszy jest stan zdrowia personelu niż wysokość umywalki i inspektorzy powinni stanowczo częściej zaglądać do książeczek zdrowia, zamiast bawić się w mierniczych. – Znam przypadek sześcioosobowej rodziny, która prowadziła barek w Warszawie – opowiada dr Tadeusz Zielonka. – I okazało się, że wszyscy obficie prątkowali, choć długo nie mieli pojęcia o zagrożeniu, jakie stwarzali dla otoczenia. Ile osób zainfekowali?

Prątkujący pacjent, który jeszcze nie zaczął się leczyć, zakaża średnio 10–15 osób w roku. Drobne bakterie (odkryte przez Roberta Kocha w 1882 r.) wydala podczas kaszlu, rozmowy i zwykłego oddychania – zupełnie jak wirusy grypy, które mogą wędrować na znaczne odległości. Nie wykryje ich żaden celnik ani bramka na przejściu granicznym. Nie są w stanie ich wychwycić patrole policji i straży miejskiej, które mają najczęstszy kontakt z bezdomnymi. Niemców stać na zatrudnienie pielęgniarek, które codziennie kontaktują się z narkomanami i ludźmi bezdomnymi, i przypominają im o regularnym przyjmowaniu leków. To jedyny sposób, by rozpoznaną gruźlicę wyleczyć – kuracja musi trwać pół roku, a większość nieposłusznych pacjentów odstawia tabletki natychmiast, gdy poczuje się lepiej. Zaleczona gruźlica wybucha wtedy na nowo, ale prątki są już oporne i nie ma sposobu, by się ich pozbyć, a koszt nowej skuteczniejszej kuracji jest już 700 razy wyższy. Polska służba zdrowia musi znaleźć w końcu jakiś sposób, by dotrzeć do tych chorych. Często jest bowiem tak, że pacjenci z gruźlicą po krótkim pobycie w szpitalu wracają do domu i zapominają o regularnym przyjmowaniu leków. A nie ma nikogo – np. pielęgniarki środowiskowej – kto kontrolowałby dalszą kurację.

Mam coraz więcej pacjentów zaskoczonych tym, że zachorowali na gruźlicę – przyznaje dr Tadeusz Zielonka, który od 20 lat diagnozuje tę chorobę w Warszawie. Dawniej chorzy z kaszlem i krwiopluciem byli właściwie przygotowani na to, jakie rozpoznanie usłyszą w gabinecie pulmonologa. Dziś wielu młodych ludzi w białych kołnierzykach, eleganckich garsonkach, pracujących w zagranicznych firmach i większość czasu spędzających przy komputerach lub w samolotach nie chce uwierzyć, że długo utrzymujący się suchy kaszel to nie banalne przeziębienie, lecz poważna choroba płuc. – A przecież każdy z nas spotyka w ciągu dnia setki ludzi – mówi nasz ekspert.

Na szczęście od wielu lat mamy szczepienia przeciwko zarazkom gruźlicy, które otrzymuje w Polsce 95 proc. noworodków. Nie dają jednak pewnej gwarancji na całe życie. Według specjalistów szczepionka BCG nie tyle ochroni przed zakażeniem, co może uratować przed zachorowaniem na gruźlicę, a zwłaszcza przed najcięższymi jej postaciami. Wielu starszych pacjentów zakaziło się prątkiem w dzieciństwie (mogli nie otrzymać szczepionki, z których rutynowo zaczęto korzystać dopiero na początku lat pięćdziesiątych), o czym nie mieli pojęcia. Prątki spędziły długie lata w węzłach chłonnych, a teraz, gdy z winy osłabienia organizmu zabrakło naturalnych mechanizmów odporności, raptownie dają o sobie znać.

Co prawda gruźlica najbardziej zagraża ludziom wyniszczonym, biednym, niedożywionym (mieszkańcy wsi zapadają na nią częściej niż mieszczuchy, a mężczyźni ponad dwukrotnie częściej niż kobiety), ale najważniejszą cechą wskazującą, czy ustrój będzie w stanie uporać się z prątkami, jest jego naturalna odporność. Osłabienie, przemęczenie, długotrwały stres sprzyjają rozwojowi prątków.

Warszawsko-otwocki oddział Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc organizuje 24 marca w Warszawie, w Światowym Dniu Walki z Gruźlicą, międzynarodową konferencję naukowo-szkoleniową poświęconą najważniejszym problemom tej choroby (epidemiologii, szczepieniom BCG, zachorowaniom u dzieci, oporności na leki). Będzie ona okazją do prezentacji nowej strategii zwalczania gruźlicy opracowanej przez WHO. „Polityka” włączyła się w akcję propagowania wiedzy o gruźlicy w Polsce, obejmując patronat nad tą konferencją.
 

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną