Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Zielone światło dla czarnego scenariusza

fot. Wojciech Druszcz fot. Wojciech Druszcz
Rozmowa z prof. Jerzym Buzkiem, byłym premierem Polski, posłem do Parlamentu Europejskiego.
Edwin Bendyk: – Niedawno aktywiści z organizacji Greenpeace zaatakowali elektrociepłownię w Bełchatowie. Wspięli się na jeden z kominów, by namalować napis „Stop CO2”. Ich brawura fascynuje, czy jednak warto umierać za dwutlenek węgla?

Jerzy Buzek: – Musimy zrozumieć, że kwestia zmian klimatycznych i możliwości przeciwdziałania im stała się jednym z najważniejszych tematów politycznych w Unii Europejskiej. Ba, szybko zmienia się nastawienie do tych problemów w Stanach Zjednoczonych, Japonii, a nawet Chinach. Jeśli dziś w gremiach międzynarodowych mówi się o strategicznych kwestiach bezpieczeństwa energetycznego, to zawsze w kontekście ekologicznym i zmian klimatycznych. Chodzi o to, żeby planując rozwój energetyki nie tylko nie zwiększać emisji substancji mających wpływ na zmianę klimatu, lecz by je systematycznie zmniejszać. Największy nacisk kładzie się na ograniczenie emisji dwutlenku węgla.

Recepta Greenpeace jest stosunkowo prosta: oszczędzanie energii i rozwój źródeł odnawialnych, takich jak wiatraki czy ogniwa słoneczne.

Jestem zdecydowanie za oszczędzaniem energii i za rozwojem technologii odnawialnych; np. elektrownie wiatrowe są coraz efektywniejsze i uzyskiwany w nich prąd jest już niewiele droższy od pochodzącego ze źródeł konwencjonalnych. Pamiętajmy jednak, że ciągle mimo olbrzymich nakładów na energetykę alternatywną, w krajach od Polski bogatszych, dostarcza ona do kilkunastu procent potrzebnej energii. Zakłada się, że udział ten zwiększy się do 20 proc. w 2020 r. i być może do 50 proc. w 2050 r. Skąd wziąć resztę? Pozostaje energetyka konwencjonalna i elektrownie jądrowe.

Te ostatnie wzbudzają dużo obaw, środowiska ekologiczne sprzeciwiają się planom ich budowy, przypominając doświadczenie Czarnobyla.

Nie ma żadnego porównania technologii w Czarnobylu i obecnie budowanych bezpiecznych obiektów. Rozumiem jednak obawy i dlatego już dziś potrzebna jest szeroka debata społeczna na ten temat. Niezależnie jednak od jej wyników pamiętajmy, że w Polsce można wybudować w pierwszym etapie najwyżej dwie duże takie elektrownie, bo to jest piekielnie droga inwestycja. Jeśli decyzje zapadłyby dziś, zaczną one działać za 15 lat i wystarczą zaledwie do tego, by zaspokoić dodatkowy apetyt na energię wywołany wzrostem gospodarczym. Reasumując, niezależnie od scenariuszy sercem polskiego systemu energetycznego pozostaną elektrownie węglowe.

To dobrze czy źle?

Dziś ponad 95 proc. energii elektrycznej w Polsce pochodzi z elektrowni spalających węgiel kamienny lub brunatny. Dzięki temu jesteśmy jedynym krajem w UE mającym zagwarantowane pełne bezpieczeństwo produkcji energii, bo oba surowce wydobywamy w Polsce.

Ale słyszymy często, że największy nasz problem to bezpieczeństwo energetyczne.

Trzeba to wyraźnie rozróżnić. Ten ogromny atut w dość krótkiej perspektywie może stać się jednak naszym przekleństwem, ze względu właśnie na emisję dwutlenku węgla. Przekonały się już o tym nasze cementownie, gdy odkryły, że mają kłopot, by sprostać rosnącemu popytowi, bo wzrost produkcji cementu oznacza wzrost emisji dwutlenku węgla ponad limity przyznane przez Unię. Prawo do dodatkowej emisji trzeba kupić, co wpływa na cenę produktu, a prognozy mówią, że w ciągu najbliższych lat ceny na europejskiej giełdzie CO2 wzrosną kilkunastokrotnie. W przypadku elektrowni może to po prostu oznaczać, że przegrają one w konkurencji cenowej z elektrowniami zagranicznymi. Będziemy więc zamykać nasze elektrownie, a wraz z nimi kopalnie, co sprowadzi na nas prawdziwe zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego. Ponadto trzeba pamiętać, że po 2020 r. wszystkie nowe bloki energetyczne będą musiały spełnić wymóg zero emisji, co oznacza, że wydzielany podczas spalania CO2 trzeba będzie wyłapywać i bezpiecznie składować.

Czy zatem grozi nam, że ze stanu pełnego bezpieczeństwa przejdziemy do pełnej zależności od dostaw z zagranicy?

Oczywiście nie, jeśli natychmiast zaczniemy wprowadzać najnowsze rozwiązania technologiczne. Elektrownie już się modernizują, w ciągu najbliższych kilkunastu lat będą musiały wymienić połowę zużytych już bloków energetycznych. Stare miały efektywność niespełna 40-procentową, nowe mogą pracować z wydajnością nawet powyżej 50 proc. Ujmując rzecz bardziej obrazowo, dla produkcji tej samej ilości energii zużyją o 30 proc. mniej węgla, a więc o tyle samo ograniczą emisję CO2. To jednak nie wystarczy.

Już próbowaliśmy budować polską potęgę na węglu.

Od węgla nie ma odwrotu. Kiedy w 2004 r. rozpoczynałem pracę w Parlamencie Europejskim, baryłka ropy kosztowała 30 dol. i nikt nie interesował się moimi apelami o wielki europejski program czystej energii z węgla. Dziś ropa kosztuje dwa razy więcej, a kwestia bezpieczeństwa dostaw zmieniła nastawienie do węgla. Nawet Francuzi, którzy oparli swoją energetykę niemal w całości na elektrowniach jądrowych, zaczynają budować nową kopalnię węgla. W dokumentach unijnych sprzed pół roku Program Czystej Energii z Węgla zajmuje poczesne miejsce, bo spośród surowców kopalnych węgiel występuje w największej obfitości i wystarczy przynajmniej na kolejnych sto lat. Tak się przy tym składa, że Polska dysponuje największymi w Europie i jednymi z największych w świecie zasobami tego surowca.

Ale węgiel jest brudny, o czym pamiętamy z historii, a o czym także świadczą dzisiejsze problemy z CO2.

Węgiel, a raczej energia z węgla była brudna: pył, siarka, a teraz CO2. Ale dalej tak nie musi być dzięki najnowszym technologiom przetwarzania tego surowca. Wiosną 2005 r. uczestniczyłem w narodzinach Europejskiej Platformy Technologicznej, której celem jest rozwój technologii ograniczania emisji dwutlenku węgla z elektrowni konwencjonalnych. Siedzibą Platformy jest Cottbus w dawnym NRD, gdzie było największe skupisko elektrowni zasilanych węglem brunatnym. Jednym z zadań, które postawiła Platforma, jest uruchomienie do 2015 r. 12 komercyjnych bloków energetycznych wykorzystujących najnowsze, opracowywane właśnie technologie pozyskiwania energii z paliw kopalnych i redukcji emisji CO2.

To będą znaczne koszty oraz ryzyko technologiczne i finansowe dla inwestorów. Kto się odważy?

W budowie pomoże Komisja Europejska, spodziewane jest także wsparcie z narodowych budżetów i funduszy strukturalnych, chodzi zaś o to, by instalacje te stały się obiektami referencyjnymi, pokazującymi możliwości europejskiego przemysłu. Stawką jest pozycja na globalnym rynku. Same tylko Chiny otwierają co dwa dni nowy blok energetyczny, a co tydzień nową elektrownię węglową. Głód na nowe proekologiczne technologie energetyczne będzie szybko wzrastał. Jestem przekonany, że powinniśmy razem z Europą stanąć do tego wyścigu. Ba, możemy nawet być liderem.

Podobne słowa słyszałem od Jeffa Immelta, prezesa koncernu General Electric, który przekonywał w wywiadzie dla „Polityki” , że nowe technologie węglowe mogą stać się polską specyfiką na miarę Nokii w Finlandii. Jak to jednak osiągnąć?

Uczestnicząc w programach Unii i jednocześnie rozwijając własny potencjał. W miesiąc po powstaniu wspomnianej Europejskiej Platformy Technologicznej doprowadziłem do powstania na Śląsku Klastra Czystych Technologii Węglowych, który na początku skupiał największe firmy energetyczne Śląska, instytuty naukowo-badawcze i samorządy, a obecnie obejmuje już kilka polskich województw. Klaster (skupisko powiązanych ze sobą firm lub instytucji naukowo-badawczych o określonym profilu, działających na jakimś terenie – red.) uczestniczy aktywnie w pracach Platformy. Biorąc pod uwagę polski potencjał, wśród wspomnianych dwunastu instalacji referencyjnych co najmniej dwie powinny stanąć w naszym kraju.

Potrzebni są do tego inwestorzy.

Zainteresowany podjęciem wyzwania jest Południowy Koncern Energetyczny oraz Vattenfall Polska. Zgłaszamy ich projekty na najbliższej konferencji Platformy w Paryżu, w październiku 2007 r. To oczywiście nie wszystko, powstały kolejne klastry energetyczne na Dolnym Śląsku, w Małopolsce i w Łodzi.

Zostańmy chwilę przy technologiach. Na ile mamy szansę uzgodnić kalendarz ekologiczny, czyli kolejne ograniczenia emisji CO2 z kalendarzem naukowo-technologicznym?

Na problem musimy patrzeć w bardzo szerokiej perspektywie, pamiętając o horyzoncie czasowym sięgającym dziesiątków lat. Przygotowane są do wdrożenia dużo efektywniejsze metody spalania węgla, jak np. spalanie ciśnieniowe lub w czystym tlenie. W rezultacie nie tylko zwiększy się wydajność energetyczna, ale także produktem spalania będzie czysty dwutlenek węgla, który można skroplić i magazynować. A jeśli chodzi o próby sekwestracji, czyli zatłaczania CO2 do warstw geologicznych, Polska jest pionierem – już w 1995 r. PGNiG wykonał pierwsze udane próby w Borzęcinie na Dolnym Śląsku.

Czy którąś z technologii można nazwać przełomową?

Gotowa do zastosowań komercyjnych jest technologia IGCC polegająca, mówiąc najprościej, na zgazowaniu węgla. W efekcie powstaje nie tylko energia, czysty CO2 nadający się do sekwestracji, ale także gaz syntezowy – cenny surowiec chemiczny, który może zastąpić importowany gaz naturalny. Zastosowanie tej technologii rozważają w tej chwili Zakłady Azotowe w Puławach, dla których źródłem węgla byłaby pobliska Bogdanka i Zakłady w Dworach pod Oświęcimiem wraz z kopalniami nadwiślańskimi. Zakłady Chemiczne w Blachowni i Azotowe w Kędzierzynie Koźlu także rozważają wykorzystanie węgla i jego związków jako surowca.

To są propozycje na najbliższe lata, a co w dalszej perspektywie?

Trwają prace nad podziemnym zgazowaniem węgla w trudno dostępnych pokładach i już dzisiaj myśli się o połączeniu technologii zgazowania węgla z energetyką jądrową. Chodzi o to, by do gazyfikacji w technologii IGCC wykorzystać energię wytwarzaną w wysokotemperaturowych reaktorach jądrowych, które nie są jeszcze wytwarzane komercyjnie, ale zapowiadają się bardzo obiecująco. Pracy mamy więc na kilkadziesiąt lat i możemy wiele zyskać jako kraj, gdy podejmiemy to wyzwanie. Nie chodzi bowiem tylko o to, by uratować od śmierci polskie górnictwo i energetykę opartą na węglu, duszące się od nadmiaru CO2. Jestem przekonany, że w przyszłości dzięki opisanym technologiom będziemy w Polsce zaspokajać znaczną część zapotrzebowania na paliwa płynne i gaz naturalny, uzyskując ich substytuty w sposób czysty i ekologiczny z węgla. W końcu też mamy szansę stać się eksporterem nowoczesnych technologii przetwarzania węgla.

Jaka powinna być rola państwa?

Powinno działać zgodnie z zasadą subsydiarności – najbardziej skuteczną w Unii Europejskiej. To znaczy powinno wspierać niezależne podmioty gospodarcze i społeczne w tych dziedzinach, w których nie mogą one radzić sobie samodzielnie. Myślę o wspieraniu badań naukowych, tworzeniu otoczenia regulacyjnego, które będzie określać warunki gry rynkowej tak, by zwiększała się opłacalność inwestowania w nowe technologie.

A jak pan w takim razie ocenia rzeczywistą politykę naszego państwa?

Mam częste kontakty z Ministerstwem Nauki, Ministerstwem Gospodarki, Ministerstwem Ochrony Środowiska i wszędzie spotykam się z dużym zrozumieniem. Oczywiście, konkretną miarą tego zrozumienia będą realne decyzje i pieniądze przeznaczone na realizację programów rozwojowych.

Podsumowując, hasło „Stop CO2” nie musi więc oznaczać „nie” dla węgla?

Powtarzam, od węgla nie ma odwrotu. Dzięki nowoczesnym technologiom węgiel może stać się ponownie najważniejszym surowcem naszej cywilizacji. Czystym i ekologicznie bezpiecznym.

rozmawiał Edwin Bendyk

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną