Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Zachęcić, nie straszyć

Jaka jest skuteczność kampanii profilaktycznych?

Po zmianie kodeksu pracy kobiety będą musiały wykonywać mammografię obowiązkowo w ramach badań okresowych. Fot. Wikipedia Po zmianie kodeksu pracy kobiety będą musiały wykonywać mammografię obowiązkowo w ramach badań okresowych. Fot. Wikipedia
Na kampanie mające zachęcać do profilaktyki państwo wydaje ponad 10 mln zł rocznie, a chętnych do poddania się badaniom nie przybywa. Może jest inny sposób, by trafić pacjentom do rozsądku?

Dlaczego w innych krajach kampanie zdrowotne się udają, a w Polsce mijają bez echa? Dlaczego mammografia i cytologia muszą być narzuconym przez państwo obowiązkiem (z którego być może w przyszłym roku rozliczy pracodawca), by kobiety zaczęły przestrzegać zaleceń lekarskich? Mariola Kosowicz, psychoonkolog z warszawskiego Centrum Onkologii, tłumaczy to wychowaniem. – Ile matek po powrocie od ginekologa rozmawia o tym z córkami?. Czy to nie zbyt intymne wypytywać o takie sprawy? – krzywią się nawet nauczyciele podczas spotkań z edukatorami Fundacji Edukacji Społecznej, którzy dzielą się doświadczeniami, jak przekazywać młodzieży wiedzę o profilaktyce chorób nowotworowych i życiu seksualnym.

Dobry przykład starają się dawać kobiety z politycznego świecznika albo aktorki uśmiechające się z plakatów: „Wiem, jak ważna jest mammografia. A ty? Pamiętaj o badaniu!”. Mariola Kosowicz zauważa jednak: – Osoby znane z telewizji wykonały już dobrą robotę, gdy trzeba było obalić w Polsce tabu raka. Ale gdy prezydentowa lub serialowa gwiazda zachęcają do mammografii, kobiety reagują różnie: tej pani przecież łatwiej trafić do lekarza, a jak u mnie coś znajdą, to jak sobie poradzę?

Ginekolog dr Jacek Tulimowski przez dwa lata prowadził na temat raka szyjki macicy wykłady wśród kobiet biznesu i polityki w największych miastach Polski. W pierwszych rzędach słuchaczek żony najbogatszych Polaków, szefowe znanych firm. Na każdym spotkaniu 150 eleganckich dam. Na zakończenie podsumowano zbierane ankiety: 30 proc. przyznało się do badań cytologicznych raz na pięć lat, reszta robiła je rzadziej lub wcale, choć po 30 roku życia każda kobieta powinna je wykonywać co trzy lata, a niektóre nawet częściej. – Jeśli taki jest poziom wiedzy najlepiej wykształconych Polek, to włos się jeży na głowie, jak sytuacja wygląda na wsi – ubolewa dr Tulimowski.

Dotychczasowe kampanie oparte są na budzeniu negatywnych emocji, lęku: nie zbadasz się – umrzesz z własnej głupoty. Nie akcentuje się elementów pozytywnych: że poddając się leczeniu w pierwszym stadium raka piersi kobieta może uratować ją przed amputacją, a po wyleczeniu wczesnego stadium raka szyjki macicy może pozostać płodna. Że kuracja będzie krótsza i lżejsza. A całkowite wyleczenie rzeczywiście oznacza powrót do pełnej formy fizycznej i psychicznej. – Dlatego zmieniamy zasadę działania – zapowiada dr Ewa Wesołowska, kierownik wojewódzkiego ośrodka, koordynującego program wczesnego wykrywania raka piersi na Mazowszu. – Zamiast straszyć, że mammografia pomoże wykryć raka, chcemy mówić kobietom: przyjdź na badanie i upewnij się, że jesteś zdrowa! Dr Jerzy Giermek, szef centralnego ośrodka koordynującego ten sam program w skali całego kraju: – Gdyby udało się nam wykonać mammografię u wszystkich pań, u których należy to zrobić, mielibyśmy za sobą 2,3 mln badań i rozpoznanie raka u ok. 15 tys. osób. Przytłaczająca większość wyszłaby więc z lepszym samopoczuciem.

Psychologowie są mimo to sceptyczni. – Nieważne, jakich technik perswazji użyjemy – komentuje Mariola Kosowicz. – Są ludzie, do których nawet najbardziej empatyczny doktor nie przemówi, jeśli będzie apelował do rozsądku. Bo racjonalna część mózgu nie pracuje, gdy człowiek się boi. Lepiej odwołać się do emocji.

Ja też się boję – mówi więc Mariola Kosowicz pacjentkom w swoim gabinecie. Czuje obawę przed każdym badaniem piersi, ale gdy przychodzi termin mammografii, woli mieć ją jak najszybciej za sobą. Bo strach nie jest wcale nienormalny. Udziela się wszystkim, więc nie ma sensu pytać, czy pani/pan się lęka, tylko od razu mówić prosto z mostu: opanuj lęk i przyjdź się zbadać.

Niemki z okazji dnia swoich urodzin fundują sobie cytologię. Finki wykonują w życiu średnio siedem takich badań. A Polki przechodzą obojętnie obok rozwieszonych na ulicach plakatów. Albo wyrzucają do kosza list, który w ramach centralnego programu profilaktycznego przysłał do nich Narodowy Fundusz Zdrowia. Może gdyby do nich zadzwonić z zaproszeniem na konkretny dzień i godzinę, to więcej by przyszło?

Ale dziś bywa tak, że listonosz przynosi zaproszenie na badanie, kobieta dzwoni pod wskazany numer i dowiaduje się, że powinna skontaktować się za pięć tygodni, kiedy spłyną pieniądze z Funduszu. Dr Tulimowski: – Nie wystarczy zaprosić, trzeba te badania jeszcze dobrze i szybko zorganizować.

Prof. Witold Zatoński, kojarzony z kampanią antynikotynową, w sprawczą moc zaproszeń na badania profilaktyczne nie wierzy. – Jeśli celem kampanii zdrowotnej jest wysłanie 2 mln zaproszeń albo zrobienie mammografii za kilkanaście milionów złotych, to z punktu widzenia zdrowia publicznego nie ma to żadnego sensu. Celem powinno być faktyczne zmniejszenie umieralności: w tym roku umrze na raka szyjki macicy 2 tys. kobiet, za rok 150 mniej, za dwa lata – 300 mniej. Nauczmy się weryfikować skuteczność kampanii. W przeciwnym razie to duża nieuczciwość w stosunku do podatników, których pieniądze wyrzucamy w błoto – mówi Zatoński.

W 2009 r. NFZ chciałby wydać 10 mln zł na samą akcję medialną oraz druk i wysyłkę imiennych zaproszeń na mammografię i cytologię. To o 4,6 mln zł więcej niż w 2008 r., kompletnie nieudanym, gdyż na badania zgłosiło się do tej pory mniej osób niż rok wcześniej. Sytuacja jest więc przedziwna: onkolodzy alarmują, że akcja wysyłania zaproszeń nie przynosi oczekiwanych efektów (odpowiada na nie w różnych regionach od kilku do 25 proc. kobiet), a mimo to NFZ domaga się zwiększenia na ten cel nakładów!

A jak jest w innych krajach w Europie? Odsetek zgłoszeń na mammografię i cytologię sięga 70–85 proc. (w Polsce – 14 proc.). Dojście do tego poziomu trwało kilkanaście lat. Najważniejszym orężem w mobilizowaniu kobiet są zaproszenia: imienne, z wyraźnie określonym miejscem i terminem wykonania badania, wsparte namowami lekarzy rodzinnych, wręczane osobiście przez pielęgniarki środowiskowe i położne. Zaproszenia wysyłane pocztą nie sprawdziły się, podobnie jak centralizacja programów profilaktycznych. Dodatkową zachętą było wprowadzenie zróżnicowanych stawek ubezpieczenia zdrowotnego: osoby, które nie pokażą ubezpieczycielowi dowodu wykonania badania, płacą wyższą składkę. Wszystko inaczej niż w Polsce! W tym roku konsorcjum trzech firm wygrało w NFZ przetarg na druk i wysyłkę 3,5 mln zaproszeń do kobiet na badania cytologiczne i mammograficzne z całej Polski. W czerwcu okazało się, że nie wszystkie listy dotarły do zainteresowanych w Warszawie, Łodzi i Wrocławiu, ponieważ... znaleziono je na brzegu Wisły, w lasach i na wysypiskach śmieci.

Byłoby prościej, gdyby akcja była koordynowana na poziomie województw – mówi dr Jerzy Giermek. – Na Mazowszu w kilku gminach pielęgniarki osobiście roznoszą zaproszenia, przy okazji rozmawiają z kobietami, co daje dużo lepszy skutek. Otrzymują nawet premie, kiedy uda im się pacjentki ściągnąć na badania.

Problemem jest przewaga małych pracowni mammograficznych i gabinetów oceniających wyniki cytologii, które uczestniczą w programach profilaktycznych przy okazji. Nie traktują tej działalności jako podstawowego źródła swojego dochodu. NFZ płaci za cytologię od 15 do 18 zł. – Mieliśmy niedawno olbrzymi problem, by znaleźć placówkę gotową pobrać od 50 pacjentek wymazy cytologiczne w sobotę – mówi Barbara Jobda z mazowieckiego Biura ds. Realizacji Programów Przesiewowych.

Położne są przygotowane do pobierania tych wymazów, jednak środowisko ginekologów niechętnie się na to godzi i, nawet mimo posiadanych certyfikatów, pielęgniarki cytologii nie pobierają ani (poza kilkoma gminami) nie są wciągane do akcji zachęcania kobiet do badań. Lekarze rodzinni od dawna zgłaszają chęć zajęcia się taką edukacją, spodziewają się jednak za to dodatkowej zapłaty 10 zł za pacjentkę, na co z kolei nie godzi się NFZ. Położne są skłonne podjąć się tego za 5 zł, ale ktoś musi wpisać w ustawie lub rozporządzeniu, że mogą to robić w ramach programów przesiewowych. Pat trwa już kilka lat. Chyba za długo.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną