Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Badanie na śniadanie

Fot. Flavia Brandi, Flickr (CC BY SA) Fot. Flavia Brandi, Flickr (CC BY SA)
Ptasia grypa, choroba szalonych krów, melamina, dioksyny w żywności i inne szkodliwe chemikalia w naszym otoczeniu to przykłady zagrożeń, których wykrycie w porę może uratować życie wielu ludziom. Są już urządzenia robiące to szybciej, dokładniej i taniej niż tradycyjne laboratoria.

Spektakularnym przykładem możliwości współczesnej elektroniki medycznej było przebadanie w krótkim czasie blisko 60 tys. chińskich niemowląt karmionych mlekiem z melaminą. Dzięki półprzewodnikowym biochipom takie analizy można było wykonać dziesięciokrotnie szybciej i 20 razy taniej niż metodami klasycznymi. Podobne sukcesy osiągnięto w 2007 r. w Indonezji podczas epidemii ptasiej grypy. Na konferencji Nanobiosensors, zorganizowanej na Hawajach w czerwcu 2006 r. przez American Society of Civil Engineers, pokazano przenośne urządzenie VereFlu firmy Veredus Labs, które wykrywa we krwi wirusy grypy i określa ich rodzaj w czasie niespełna 2 godz. Tradycyjnymi sposobami trwa to kilka dni.

Prace nad biochipami – półprzewodnikowymi czujnikami chemicznymi (często nazywanymi lab-on-chip lub biosensorami; patrz ramka) – rozpoczęły się na Stanford University już w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Opracowany tam gazowy czujnik chromatograficzny okazał się na tyle obiecujący, że zainteresowała się nim DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency), amerykańska agencja finansująca projekty militarne. We współpracy z kilkoma amerykańskimi uczelniami uruchomiła wkrótce program badawczy, którego celem było opracowanie systemów detekcji zagrożeń chemicznych i biologicznych na użytek wojska. Miały one stanowić indywidualne wyposażenie żołnierzy i umożliwić w warunkach polowych samodzielne badanie krwi, m.in. pod kątem obecności toksyn oraz wirusów i bakterii, których mógłby użyć nieprzyjaciel. Z oczywistych powodów takie laboratorium należało zbudować na jednej strukturze (chipie).

Po latach badań naukowcy z firmy Agilent (wcześniej Hewlett-Packard) uruchomili produkcję stacji analiz chemicznych ChemLab, w której zastosowano czujniki półprzewodnikowe.

Reklama