Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Uwiąd złotej rączki

Już nie naprawiamy, kupujemy nowe

Jackowski Henryk / BEW
Producenci pralek, lodówek, telewizorów czy drukarek osiągnęli swoje – coraz rzadziej naprawiamy zepsuty sprzęt, coraz częściej kupujemy nowy. Tak jest taniej.

Dwa lata temu pani Barbara dla swojej kancelarii adwokackiej kupiła nowoczesny zestaw biurowy (drukarka, faks i skaner w jednym) firmy Hewlett Packard. Na początku działał bez zarzutu. Niestety, jak na złość, tuż po upływie okresu gwarancyjnego zaczął szwankować. Usterka wydawała się łatwa do naprawy. Zacinały się tylko rolki ciągnące papier do drukowania.

Niestety szybko się okazało, że pozornie błaha sprawa zamienia się w spory problem. Także pod względem finansowym. Autoryzowany punkt serwisowy takich części zamiennych nie miał, więc naprawić urządzenia, dumnie nazwanego wielofunkcyjnym, nie może. Może za to zaoferować podobny, używany sprzęt, z roczną gwarancją. Wszystko za jedyne 900 zł. Pani Barbara poczuła się, jak wielu Polaków narzekających na wysokie koszty napraw, trochę bezradna, a jednocześnie zła na producentów, którzy stosują tak nędzne chwyty, żeby zwiększyć sprzedaż swojego sprzętu.

To właśnie użytkownicy drukarek, skanerów czy aparatów fotograficznych najczęściej padają ofiarą powszechnie stosowanej taktyki dużych koncernów: z jednej strony sprzedają one klientom nowe produkty po względnie niskiej cenie, a z drugiej zniechęcają do ewentualnych napraw śrubując koszty serwisu po upływie gwarancji i utrudniając dostęp do części zamiennych.

Te urządzenia, zwane fachowo peryferyjnymi, to tzw. konstrukcje zamknięte. Nie można w nich, w przeciwieństwie do komputera biurowego, łatwo wymieniać poszczególnych części – tłumaczy Jarosław Smulski, analityk rynku komputerowego z firmy IDC. Do tego dochodzą wysokie koszty utrzymywania magazynów i sprowadzania części zamiennych. Przy bardziej skomplikowanych awariach niezbędna bywa nawet wysyłka sprzętu do centrum naprawczego w Azji Wschodniej, co zazwyczaj czyni koszt takiej operacji nie do przyjęcia dla klienta. W przypadku komputerów biurowych czy, w mniejszym stopniu, laptopów naprawa jest bardziej opłacalna, bo i cena nowego produktu jest wyższa. Drukarki czy skanery są często tak tanie, że stosunkowo łatwo przekonać klienta do zakupu nowego sprzętu i rezygnacji z naprawy starego. A dzięki temu rynek nowych urządzeń ma się lepiej.

Tego typu towary nie są zresztą jedynymi, które zazwyczaj żyją do pierwszej awarii. Sprzedaż i serwisowanie pralek, lodówek czy telewizorów podlega podobnym prawom. – Zjawisko to w ciągu ostatnich dwóch lat zdecydowanie się w Polsce nasiliło. Obniżanie cen przy masowej produkcji postępuje równolegle ze zdecydowanym skracaniem żywotności sprzętu – mówi Grzegorz Chechłacz, analityk polskiego rynku AGD. Najważniejsze, aby urządzenie przetrwało kilkuletni okres gwarancyjny. Na naprawy w tym okresie producenci wydają średnio od 5 do 8 proc. ceny sprzedawanego urządzenia. A co będzie potem, to już nie ich zmartwienie.

Osoby zajmujące się serwisowaniem pralek, lodówek czy zmywarek potwierdzają, że od kilku lat rynek napraw odpłatnych, czyli tych po upływie gwarancji, zdecydowanie się kurczy. I nic dziwnego, bo polityka cenowa producentów jest taka sama jak w przypadku sprzętu komputerowego. Gotowe produkty, szczególnie tańszych marek i o gorszych parametrach technicznych, są już naprawdę tanie. Dzięki ciągłemu obniżaniu kosztów, przenoszeniu produkcji do Azji i korzystaniu z jak najtańszych materiałów można sprzedawać z zyskiem pralki czy lodówki za kilkaset złotych. Ale równocześnie kosztów serwisu w ten sam sposób zbijać się nie da.

Do pierwszej awarii

Gdy gotowe produkty tanieją, części zamienne pozostają stosunkowo drogie. Wielu właścicieli punktów naprawczych twierdzi, że nie odczuwają żadnych szykan ze strony producentów ani trudnego dostępu do takich części. Ale nie są w stanie zaproponować klientom cen, które skłaniałyby do działań reanimacyjnych. Bo koszty serwisu to także skomplikowana diagnostyka, wykonywana dziś komputerowo, czy cena dojazdu do lokalu klienta, gdy popsuje się urządzenie o większych gabarytach. Wiele osób dodatkowo odstrasza hasło „serwis autoryzowany”, bo natychmiast kojarzą go z wysokimi cenami i omijają szerokim łukiem.

Nie oznacza to oczywiście, że dziś niczego już się nie naprawia. – Klienci wciąż decydują się na naprawy sprzętu w zabudowie, który kupili dopasowany do swojej kuchni. Jego wymiana często jest na tyle droga, że naprawa będzie mimo wszystko opłacalna. Niektórzy chcą również ratować urządzenia, do których mają sentyment, choć to grupa zdecydowanie kurcząca się – mówi Patryk Bujak z hurtowni AGD Domax Serwis. A reszta godzi się z tym, że – jak przekonują eksperci – żywotność wielu produktów skróciła się z 20, a nawet 25 lat do zaledwie 7–10.

Natomiast mniejszość, która nie chce pogodzić się z objawami rozpasanego konsumpcjonizmu, pozostawiona jest sama sobie. Organizacje chroniące klientów interweniują, jeśli producent nie wywiązuje się ze swoich obowiązków w okresie gwarancyjnym. Ale później są już bezsilne. – Okres po upływie gwarancji nie jest już uregulowany żadnymi przepisami. Jeśli zatem naprawa z powodu wysokich kosztów okazuje się nieopłacalna, nie ma nawet możliwości złożenia do nas skargi – mówi Małgorzata Rother, warszawski rzecznik konsumentów. Również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyznaje, że nie prowadzi żadnych postępowań przeciw firmom, które byłyby oskarżone o utrudnianie napraw swojego sprzętu.

Ale kupowanie nowego, zamiast naprawianie używanego sprzętu ma też inne, psychologiczne przyczyny. Producentom udało się przekonać większość z nas, że – podobnie jak komputer – pralka, lodówka czy telewizor też mają służyć jak najkrócej. – Produktów na lata już nie będzie. Dziś mamy często do czynienia z sytuacją, gdy moralne starzenie się sprzętu jest szybsze niż jego rzeczywiste zużycie – mówi Zdzisław Jagodziński, dyrektor sieci Arconet, zajmującej się naprawą urządzeń RTV i AGD firmy. Utwierdzani w takim przekonaniu awarię sprzętu coraz częściej traktujemy jako pretekst do zakupu nowego. A porównanie kosztów ewentualnej naprawy z ceną nowego, często rzeczywiście nowocześniejszego wyrobu z reguły kończy się wyjazdem starucha na śmietnik (choć powinien trafiać do punktów zbiórki i recyklingu).

Prawdą jest, że szczególnie sprzęt komputerowy starzeje się bardzo szybko. Uruchamianie nowych programów, zwłaszcza gier zaawansowanych graficznie, często nie jest technicznie możliwe na kilkuletnich urządzeniach. Postęp techniczny pomógł również w ostatnich latach producentom telewizorów. Przechodzenie z ekranów kineskopowych na ciekłokrystaliczne (LCD) było i jest najlepszą formą zniechęcania do naprawy starych odbiorników. Dodatkowo zalety telewizji cyfrowej (w coraz wyższych rozdzielczościach) gwarantują, że średni okres użytkowania telewizora w najbliższym czasie na pewno się nie wydłuży.

Nowe przyzwyczajenia

Trudniejsze zadanie stoi przed producentami sprzętu AGD. Ale i oni starają się różnymi gadżetami zachęcać do jak najczęstszego wymieniania urządzeń. Można wymyślać coraz to nowe programy prania, suszenia i wirowania. Normy ochrony środowiska są znakomitym pretekstem do chwalenia się niższym zużyciem energii elektrycznej w lodówkach, zamrażarkach, maszynach pralniczych czy telewizorach.

Przeprowadzane wśród Polaków ankiety potwierdzają, że dla naprawiających sprzęt idą coraz trudniejsze czasy, a dla producentów nowy urządzeń – wręcz przeciwnie. Według TNS OBOP prawie połowa Polaków kupuje urządzenia RTV i AGD, aby mieć jak najnowszy sprzęt. Natomiast tylko jedna czwarta wybiera się na zakupy, bo stary się zepsuł. Jak łatwo zgadnąć, ten odsetek rośnie najbardziej wśród emerytów i rencistów, ale i tak tylko do 41 proc. Czyli nawet i oni przyzwyczają się do znacznie częstszej wymiany swoich urządzeń niż kilkanaście lat temu. Jeśli sami po prostu nie chcemy naprawiać, to coraz trudniej zarzucać koncernom, że wcale nas do tego nie zachęcają.

Polityka 7.2010 (2743) z dnia 13.02.2010; Rynek; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Uwiąd złotej rączki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną