Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Jarmark Narodowy

Po co nam Stadion Narodowy?

Tak ma wyglądać nowy stadion Tak ma wyglądać nowy stadion materiały prasowe
Warszawski Stadion Narodowy stanie za półtora roku. Odbędzie się tu uroczystość otwarcia Euro 2012 i trzy turniejowe mecze, ale co potem zrobić z obiektem wartym 1,7 mld zł?
Makieta Stadionu Narodowegomateriały prasowe Makieta Stadionu Narodowego

Choć mróz i śnieg komplikują życie ekipom budowlanym, prace na stadionie posuwają się naprzód. – Jesień była ciepła, więc wykonawcy udało się wyprzedzić nieco harmonogram – wyjaśnia Rafał Kapler, prezes Narodowego Centrum Sportu (NCS), państwowej spółki wykonującej obowiązki inwestora zastępczego. Sytuację ma jak na dłoni, bo z okna jego kontenerowego biura rozciąga się widok na zaśnieżony plac budowy. Niedawno odwiedził Kaplera jeden z szefów koncernu budowlanego Alpine Bau, wykonawcy stadionu, by upewnić się, czy inwestor jest zadowolony. Firmy wznoszące stadiony na Euro 2012 są pod wrażeniem wydarzeń we Wrocławiu, gdzie prezydent miasta rozwiązał umowę z wykonawcą, bo za bardzo guzdrał się z robotą. Alpine Bau ma dodatkowe powody do niepokoju, bo ostatnio podobny los spotkał jedną z jej spółek budującą niespiesznie odcinek autostrady A1, prowadzący do czeskiej granicy.

Narodowe Centrum Sportu ma dwa zadania: doprowadzić do szczęśliwego i terminowego finału budowę Stadionu Narodowego oraz przygotować obiekt do Euro 2012 w myśl wskazówek UEFA. Zadanie nie jest łatwe, bo organizator mistrzostw jest szalenie grymaśny i zastrzegł sobie prawo do rozmaitych i do końca nieprzewidywalnych życzeń, które trzeba spełniać bez szemrania. (W Austrii np. na jednym ze stadionów kazano dobudować klatki schodowe). Nie można też zagospodarować całego otoczenia, bo UEFA wymaga na czas zawodów dużej wolnej przestrzeni do dyspozycji. To właśnie dlatego upadł pomysł budowy kompleksu obiektów nazwanego stadion city, w tym m.in. wielofunkcyjnej hali widowiskowo-sportowej.

Stadion Narodowy ma być gotowy w połowie 2011 r. Potem odbędzie się na nim kilka imprez rozruchowych, by sprawdzić, czy wszystko działa, jak należy. Wiosną 2012 r. wszystko ma być zapięte na ostatni guzik, a w czerwcu stadion będzie świadkiem uroczystości otwarcia Euro 2012 oraz trzech turniejowych meczów. Kiedy światła zgasną, pojawi się pytanie: co dalej ze Stadionem Narodowym, na który wydaliśmy 1,7 mld zł? Nie może się skończyć tak jak w Portugalii, gdzie dwa obiekty (w Leirii i Aveiro), zbudowane na Euro 2004, przynoszą dziś gigantyczne straty i mogą być rozebrane.

Prowadzimy prace studialne nad możliwościami zagospodarowania stadionu, ale żadnych decyzji podejmować nie możemy. Narodowe Centrum Sportu jest inwestorem zastępczym, a nie zarządcą obiektu – tłumaczy prezes Kapler.

Tymczasem Stadion Narodowy to wbrew pozorom nie tylko murawa boiska i otaczające ją trybuny. To budynek o powierzchni użytkowej 32 tys. m kw., czyli większej niż Pałac Kultury. Zaplanowano tu największą w stolicy salę konferencyjną na 1800 osób, parkingi na 1700 samochodów, restauracje, biura, sklepy, wielki klub fitness. Ktoś tym będzie zarządzał i całość eksploatował. Tylko kto? – Powołaliśmy w naszym resorcie zespół, który ma się zająć kwestią zarządzania Stadionem Narodowym. Tylko tyle mogę na razie powiedzieć – wyjaśnia lakonicznie Jakub Kwiatkowski, rzecznik Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Nazwa dla stadionu

Stadion Narodowy ma być sprawnie funkcjonującym przedsiębiorstwem. Możliwości zarobkowania jest naprawdę wiele. Wynajęcie powierzchni użytkowych to sprawa teoretycznie najprostsza, choć wobec olbrzymich przestrzeni dobranie zamożnych i odpowiednich najemców będzie sporym wyzwaniem. Jeden z pomysłów: na stadionie znajdzie siedzibę Muzeum Sportu i Turystyki, które będzie płacić czynsz 15 euro za m kw. Zobaczymy, co na to powie mazowiecki samorząd finansujący muzeum.

Na razie największym zainteresowaniem potencjalnych najemców cieszą się stadionowe loże VIP, czyli tzw. skyboxy. To spore pomieszczenia z osobnymi wejściami, ulokowane w koronie stadionu, z doskonałym widokiem na boisko, na które można patrzeć zza panoramicznych szyb lub wychodząc na trybunę. Takie pomieszczenia są łakomym kąskiem dla bogatych firm, nie tylko tych, które mają za prezesów zagorzałych kibiców. Można je wykorzystywać podczas imprez, zapraszając firmowych gości, ale także na co dzień jako sale konferencyjne. Nic dziwnego, że chętnych, by już dziś zarezerwować jedną z 69 lóż, nie brakuje. Wszyscy odsyłani są z kwitkiem. Powód oczywiście ten sam – nie ma zarządcy.

Innym nietypowym źródłem zarobku mogą być prawa do nazwy stadionu. Dziś wiele obiektów sportowych ma w nazwie znaną markę, która za ten przywilej słono płaci. Niemiecki gigant ubezpieczeniowy reklamuje się w Monachium na stadionie Allianz Arena za 6 mln euro rocznie. Londyński Arsenal gra na stadionie Emirates Stadium, którego patronem na 13 lat zostały linie lotnicze Emiratów Arabskich, po 8 mln euro za rok. Frankfurt ma swój Commerzbank Arena, a Londyn O2 Arenę (O2 to operator telekomunikacyjny). Praktyka sprzedaży praw do nazw obiektów sportowych, nazywanych teraz masowo nie stadionami i halami, ale arenami, dotarła już do Polski. Mamy więc Dialog Arenę w Lubinie, Winiary Arenę w Kaliszu, Atlas Arenę w Łodzi.

Jednak największe wrażenie wywołała niedawna transakcja sprzedaży praw do nazwy stadionu budowanego na Euro 2012 przez władze Gdańska. Będzie się nazywał może niezbyt efektownie, ale bardzo dochodowo: PGE Arena Gdańsk. Za pięcioletni kontrakt Polska Grupa Energetyczna zapłaciła 35 mln zł. A ile warte byłoby prawo do Stadionu Narodowego? Zapewne dużo więcej, choć pojawiają się już wątpliwości, czy przymiotnik narodowy godzi się sprzedawać i komu? Zanosi się na sporą awanturę, w którą włączą się też zapewne kibice, na całym świecie kontestujący komercjalizację obiektów sportowych. Dlatego monachijski stadion kibice Bayernu nazywają Arroganz Arena, a londyńczycy często używają określenia Arsenal Terminal, kpiąc z lotniczego patrona stadionu.

 

Stadion uniwersalny

Istotą każdego obiektu sportowego są jednak nie sklepy, kluby i restauracje, ale zawody sportowe. Stadion Narodowy będzie stadionem piłkarskim bez klubowego przydziału, a więc zdanym wyłącznie na rozgrywki reprezentacji Polski. Te zaś odbywają się kilka razy do roku, a przy obecnym poziomie rodzimej piłki raczej nie wypełnią 55 tys. miejsc na widowni. Na dodatek władze stolicy wraz z koncernem ITI budują nowoczesny stadion piłkarski Legii Warszawa. Pojawił się też, nieco fantastyczny, projekt budowy kolejnego nowoczesnego stadionu – Polonii Warszawa. To wszystko może oznaczać, że w stolicy na rynku obiektów sportowych będzie silna konkurencja. Dlatego założenie jest takie, że Stadion Narodowy będzie mocniej związany z polską piłką nożną, jeśli część pomieszczeń biurowych zostanie sprzedanych PZPN na jego nową siedzibę.

Trwają rozmowy na temat warunków ewentualnego zakupu powierzchni biurowych na stadionie. Polski Związek Piłki Nożnej rozważa także budowę własnej siedziby. Prowadzimy poszukiwania odpowiedniej działki oraz projektu budynku – wyjaśnia rzeczniczka PZPN Agnieszka Olejkowska. I dodaje, że oczekiwania cenowe dotyczące stadionowej siedziby są zbyt wygórowane. Zapewne PZPN spróbuje się targować, o ile będzie miał z kim. Jednak od PZPN ważniejszy jest jego wspólnik – spółka SportFive, światowy gigant marketingu sportowego zajmujący się m.in. handlem prawami do transmisji z imprez sportowych. Sport-Five obsługuje nie tylko polską piłkarską reprezentację, ale większość europejskich drużyn narodowych. Bez jego udziału nie może się obejść żadne większe futbolowe widowisko. Według przybliżonych obliczeń, związanie się Stadionu Narodowego z PZPN może zapewnić ok. 11 mln zł przychodów rocznie.

Szefowie NCS liczą także na inne dyscypliny, wierząc w przewagę technologiczną, jaką zapewni choćby zasuwany stadionowy dach. Pozwoli to na organizowanie imprez niekoniecznie sportowych. Murawę będzie można przykrywać specjalnymi panelami, a na nich układać parkiet do rozgrywek koszykarskich lub siatkarskich. Będą się tu mogły odbywać nawet zawody motorowe. Ale podstawą biznesplanu są koncerty międzynarodowych gwiazd oraz wielkie widowiska.

Przymiarki Ministerstwa Sportu zakładają, że Stadion Narodowy powinien mieć fachowego operatora. Zainteresowania nie kryje amerykańska firma AEG, czyli Anschutz Entertainment Group. AEG to jeden z największych na świecie operatorów obiektów sportowych, organizator imprez i właściciel drużyn sportowych. Największym atutem Amerykanów jest jednak stajnia artystów i zespołów tej klasy co np. Prince, Paul McCartney, Bon Jovi, Fleetwood Mac. Wielką gwiazdą AEG jest też Michael Jackson; wprawdzie nie żyje, ale to nie stanowi szczególnej przeszkody w organizowaniu mu koncertów. Amerykańska firma ma prawa do jego utworów, a tańczącego Jacksona można wygenerować dzięki technice holograficznej, tak jak się to robi z Elvisem Presleyem, też aktywnym artystą ze stajni AEG. Zresztą szefowie firmy mają wyjątkową głowę do interesów. Potrafili przekonać fanów Jacksona, którzy wykupili bilety na jego ostatnią trasę koncertową (która nie doszła do skutku), że nie warto oddawać tak cennej pamiątki. W efekcie musieli zwrócić pieniądze mniej niż połowie klientów!

Zyski na papierze

Konkurentem amerykańskiego AEG do zarządzania Stadionem Narodowym będzie francuskie konsorcjum Stade de France, zarządzające paryskim stadionem zbudowanym na mundial ’98. Francuzi od pewnego czasu szukają obiektów do zarządzania poza Francją. Niedawno przejęli stadion Green Point w Kapsztadzie, zbudowany na tegoroczny mundial. Mają do zaoferowania swoje eksportowe wielkie widowiska (opery, koncerty).

Decyzję o tym, co zrobić ze Stadionem Narodowym po Euro 2012, trzeba będzie podjąć szybko. Pierwsi użytkownicy powinni się tam wprowadzić już za półtora roku. Tymczasem nie tylko nie wiadomo, kto ma się tym zająć, ale nawet w jakiej formie prawnej Skarb Państwa powinien wykonywać swoje właścicielskie obowiązki. Niewyjaśnione pozostają też relacje z samorządem Warszawy. Wszystkie plany biznesowe nie biorą pod uwagę podatku, jaki na stadion może nałożyć stołeczny ratusz. Jeśli potraktuje go jak normalną biznesową inwestycję, właściciel nie wypłaci się, nawet jeśli będzie pobierał maksymalne stawki czynszu.

Wydatki poniesione na budowę stadionu nie mają szans się zwrócić, ale bieżące utrzymanie może być pokrywane z wpływów, i to nawet z pewnym zyskiem. Przy kosztach rzędu 30 mln zł, przychody mogą być o 20 mln zł wyższe – ocenia prezes Rafał Kapler.

Na razie są to zyski na papierze. W ostateczności po Euro 2012 zawsze będzie można wrócić do działalności, która przyniosła światową sławę Stadionowi X-lecia i wskrzesić Jarmark Europa. Azjatyccy handlarze bardzo by się ucieszyli.

Polityka 8.2010 (2744) z dnia 20.02.2010; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Jarmark Narodowy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną