Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Jak ratować Grecję?

Fundusz już nie taki straszny

Grecja uratowana – taka wiadomość miała pójść w świat po wczorajszym kompromisie na unijnym szczycie.

Radzono na nim, jak utrzymać wiarygodność wspólnego europejskiego pieniądza. Ale w rzeczywistości wszyscy zwrócili uwagę na zupełnie inny temat – oto padło wielkie europejskie tabu. Mimo oporu krajów południowej Europy, kanclerz Angela Merkel, zwyciężczyni tego szczytu, przeforsowała swoje żądanie. Na jakąkolwiek pomoc dla Grecji, jeśli ta o nią wystąpi, mają zrzucić się nie tylko członkowie strefy euro, ale także Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Dla przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego i najbardziej zagorzałych euroentuzjastów to perspektywa mrożąca krew w żyłach. Oto świadectwo klęski – sami nie potrafimy poradzić sobie z małą Grecją, choć przecież chcieliśmy stworzyć najważniejszy pieniądz świata. A o pomoc musimy prosić MFW, czyli pośrednio także Stany Zjednoczone, Japonię czy Chiny, jego najważniejszych udziałowców.

Rzeczywiście - nie tak to wszystko miało wyglądać. Ale dziś pójście po pomoc do Funduszu jest z punktu widzenia Angeli Merkel jak najbardziej uzasadnione. Bo za wszelką cenę trzeba ograniczyć kwotę, jaką na Grecję zapłaci europejski, a szczególnie niemiecki podatnik. Natomiast marzenia o wielkości euro trzeba na razie odłożyć na półkę.

Choć pożar nieco zagaszono, wczorajszy szczyt niestety nie podjął żadnych długofalowych decyzji, które mogłyby strefę euro naprawić i zapobiec powstawaniu kolejnych ognisk zapalnych. Angeli Merkel nie udało się skłonić innych do zaostrzenia Paktu Stabilizacji i Wzrostu, który wyznacza twarde kryteria, jakie muszą spełniać kraje członkowskie euro. Pamiętajmy, jednak że to same Niemcy razem z Francją doprowadziły kilka lat temu do jego osłabienia (przekraczając dopuszczalne limity wydatków budżetowych)! Dziś pomysły niemieckiej kanclerz, aby można było wykluczyć z klubu wspólnej waluty państwa uporczywie łamiących jego reguły, nie zyskały uznania. Wciąż nie wiadomo, czy i na jakich zasadach będzie powstawać Europejski Fundusz Walutowy (ma on w przyszłości zapobiec konieczności chodzenia po pomoc do MFW, na czym tak cierpi duma euroentuzjastów). Światowe rynki finansowe jakby trochę się uspokoiły, unijni przywódcy z ulgą i w złudnym poczuciu sukcesu rozjechali się do domów.

Poza Angelą Merkel zwycięzcą ostatniego szczytu jest też Grecja. Premier Papandreou osiągnął dokładnie to, o czym marzył – obietnicę pomocy, z której skorzysta, jeśli będzie musiał. Bo teraz to tak naprawdę od Grecji zależy, ile pieniędzy i kiedy zażąda. Taka pewność daje nadzieję na lepsze dla rządu w Atenach warunki sprzedaży kolejnych transzy obligacji. Grecja może powiedzieć inwestorom – chcemy waszych pieniędzy, ale i bez nich sobie poradzimy, jeśli zażądacie lichwiarskich stawek.

Premiera Tuska natomiast trzeba pochwalić za deklarację gotowości pomocy Grecji, bo przecież nikt jej od nas - jako kraju poza strefą euro - nie oczekiwał. Musimy wykorzystywać właśnie takie kryzysowe okazje, aby przypominać o swoim znaczeniu i pokazywać, że jesteśmy krajem odpowiedzialnym, którego znaczenie i prestiż będą rosnąć.

Przed polską dyplomacją w najbliższym czasie wielkie zadanie – gdy będą toczyć się dyskusje na temat reform strefy euro, musimy być przy nich obecni. I robić wszystko, aby poprawić niedoskonałości waluty, którą przecież chcemy w perspektywie kilku lat przyjąć.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną