Jacek Rostowski oznajmił w radio Tok Fm, że tegoroczny deficyt finansów publicznych, a więc nie tylko dziura w budżecie, ale także np. w samorządach lokalnych, wyniesie około 100 mld zł. Czyli 20 mld zł więcej, niż zapowiadano przed kilkoma miesiącami. Z unijnego prymusa – słynna zielona wyspa – zamieniliśmy się w marudera, który ociąga się z porządkowaniem wydatków, choć wszyscy wokół to robią. Ostatnio już nawet nie mówi się o koniecznych oszczędnościach, ale szuka rodzajów nowych podatków, które można by wprowadzić.
Polska doszusowała do krajów, w których deficyt jest największy. W tym roku miało być 6,8 proc., zapowiada się na 7,3 proc. albo i gorzej. Mało prawdopodobne, abyśmy w 2012 r. ograniczyli go poniżej 3 proc., do czego zobowiązaliśmy się wobec Brukseli. Na razie nie ma kłopotu z jego finansowaniem: inwestorzy chętnie kupują nasze papiery skarbowe. Rynki są jednak kapryśne. Wystarczy drobny impuls w którymś z krajów sąsiednich, by nagle zażądały lichwiarskich procentów za pożyczanie nam pieniędzy. Obligacje skarbowe, które sprzeda minister finansów, wykupić będą musieli podatnicy.
Nasz dług publiczny, czyli skumulowane przez lata dziury budżetowe, przekroczył już 700 mld zł. Tylko w tym roku na odsetki i wykup części papierów państwo musi przeznaczyć 38 mld zł. Nie dostanie ich służba zdrowia, policja, szkoły i przedszkola, nie sfinansują budowy autostrad. W przyszłym roku na obsługę długu publicznego trzeba już będzie poświęcić 40 mld zł.
To są pieniądze wyrzucone w błoto. Warto o tym pamiętać, zaciągając kolejne pożyczki.
Joanna Solska
Jacek Rostowski oznajmił w radio Tok Fm, że tegoroczny deficyt finansów publicznych, a więc
nie tylko dziura w budżecie, ale także np. w samorządach lokalnych, wyniesie około 100 mld
zł. Czyli 20 mld zł więcej, niż zapowiadano przed kilkoma miesiącami. Z unijnego prymusa –
słynna zielona wyspa – zamieniliśmy się w marudera, który ociąga się z porządkowaniem
wydatków, choć wszyscy wokół to robią. Ostatnio już nawet nie mówi się o koniecznych
oszczędnościach, ale szuka rodzajów nowych podatków, które można by wprowadzić.
Polska doszlusowała do krajów, w których deficyt jest największy, w tym roku miało być 6,8
proc., zapowiada się na 7,3 proc. albo i gorzej .Mało prawdopodobne, abyśmy w 2012 r.
ograniczyli go poniżej 3 proc. do czego zobowiązaliśmy się wobec Brukseli. Na razie nie ma
kłopotu z jego finansowaniem, inwestorzy chętnie kupują nasze papiery skarbowe. Rynki są
jednak kapryśne, wystarczy drobny impuls w którymś z krajów sąsiednich, by nagle zażądały
lichwiarskich procentów za pożyczanie nam pieniędzy. Obligacje skarbowe, które sprzeda
minister finansów, wykupić będą musieli podatnicy.
Nasz dług publiczny, czyli skumulowane przez lata dziury budżetowe przekroczył już 700 mld
zł. Tylko w tym roku na odsetki i wykup części papierów państwo musi przeznaczyć 38 mld zł.
Nie dostanie ich służba zdrowia, policja , szkoły i przedszkola, nie sfinansują budowy
autostrad. W przyszłym roku na obsługę długu publicznego trzeba już będzie poświęcić 40 mld
zł. To są pieniądze wyrzucone w błoto .Warto o tym pamiętać, zaciągając kolejne pożyczki.