Konsekwencje mogą się okazać o wiele większe, niż chcą to dzisiaj przyznać analitycy rynku pracy. Uważają oni, że tak jak przed kilkoma laty niewielki był odzew naszych informatyków na niemieckie oferty, tak stanie się i teraz. Po pierwsze – specjaliści, których Niemcy najchętniej widzieliby u siebie, czyli właśnie informatycy, budowlańcy, różni fachowcy od usług czy opiekunki do osób starszych, nie mają kłopotów ze znalezieniem pracy w kraju. Po drugie – chętni do pracy w Niemczech powinni znać język, a to może się okazać poważną barierą.
To wszystko prawda. Możliwość legalnego zarabiania w Niemczech, czy Austrii dokąd wielu Polaków już wcześniej od lat udawało się do pracy na czarno, wyostrzy jednak problemy w kraju, których usiłujemy nie dostrzegać - że system naszego kształcenia coraz bardziej rozmija się z potrzebami pracodawców. Że boom edukacyjny, czyli fakt że aż połowa maturzystów idzie na studia, nie przekłada się na możliwość znalezienia satysfakcjonującej pracy przez absolwentów. Od lat odsetek bezrobotnych wśród osób z dyplomem wyższych uczelni był najniższy, teraz niepokojąco rośnie. Studia przestały być polisą chroniącą przed bezrobociem. Rośnie frustracja młodych i poczucie braku przyszłości. Tak wygląda polski rynek pracy z ich perspektywy. Przed kryzysem pakowali walizki i jechali do Anglii czy Irlandii, gdzie najczęściej stawali za barem lub przy zmywaku. Chowali swoje dyplomy i licencjaty, satysfakcję z pracy zastępowały pieniądze. Teraz, być może, podobny scenariusz rozegra się w Niemczech.
Im bardziej rozwinięty jest kraj, tym większa część jego gospodarki żyje z usług. Polska nie jest wyjątkiem. Polacy, jako konsumenci, coraz więcej pieniędzy będą wydawać na usługi opiekuńcze, edukacyjne, rekreacyjne, medyczne, kosmetyczne itp. Nasz rynek pracy takich fachowców będzie potrzebował coraz więcej, już ich brakuje. Brakuje ich też w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii – dlatego otwierają swoje rynki pracy dla Polaków. Niemcy, dodatkowo, oferują także stypendia dla młodzieży, która potrzebnych zawodów zechce się uczyć tam. Im młodsze osoby zdecydują się na emigrację, tym większe prawdopodobieństwo, że nie będzie ona tylko czasowa.
Usług nie można importować z Chin, więc ich ceny będą rosły. Im więcej fachowców albo osób, gotowych do nauki poszukiwanego zawodu, wyjedzie z Polski, tym szybciej będą rosły ceny usług na naszym rynku. Może kiedyś więcej osób studiować będzie dla własnej satysfakcji, a pieniądze zarabiać będą jako fachowcy od usług, nie wyjeżdżając z własnego kraju. Na razie, zamiast narzekać, że Niemcy otwierają rynek pracy dla Polaków, powinniśmy w końcu opracować taką politykę imigracyjną, żeby obywatele np. Białorusi czy Ukrainy zechcieli legalnie pracować u nas.