Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Złoto z Internetu

Polski Internet produkuje więcej niż górnictwo

Polscy cyfrowi konsumenci znajdują się w awangardzie. Polscy cyfrowi konsumenci znajdują się w awangardzie. Mauro Manfredini / PantherMedia
Gospodarka internetowa jest już w Polsce ważniejszym sektorem życia ekonomicznego niż górnictwo. Jej wartość będzie rosła dwukrotnie szybciej niż reszta gospodarki. Niestety, polscy przedsiębiorcy i politycy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji tego zjawiska.
We współczesnej gospodarce do poprawy produktywności najlepiej przyczynia się teleinformatyka i Internet.Marek Sobczak/Polityka We współczesnej gospodarce do poprawy produktywności najlepiej przyczynia się teleinformatyka i Internet.
Polityka

Przełom nastąpił w 2009 r., kiedy polski Internet osiągnął metrykalną dojrzałość. W lipcu 1991 r. transmisja pierwszego komunikatu między Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem w Kopenhadze zapoczątkowała w Polsce epokę sieci. W ciągu 18 lat nowe medium uwolniło się spod kontroli naukowców, przekształcając się w pulsujące aktywnością środowisko życia społecznego i gospodarczego. Jak wynika z najnowszego raportu „Polska internetowa” globalnej firmy doradczej Boston Consulting Group (BCG), badającej stan gospodarek internetowych w różnych krajach świata, wymiar finansowy tej aktywności osiągnął w 2009 r. 35,7 mld zł, a więc 2,7 proc. polskiego PKB. To więcej, niż wytwarza polskie górnictwo, jeszcze do niedawna będące symbolem naszej gospodarki. Co ważniejsze, polska gospodarka internetowa będzie rozwijać się dwukrotnie szybciej od reszty biznesu i w efekcie w 2015 r. będzie się bardziej liczyć od sektora energetycznego. Nie spieszmy się jednak z szampanem, by fetować w Polsce narodziny Nowej Cyfrowej Gospodarki, ostrzega Grzegorz Cimochowski, dyrektor w warszawskim biurze BCG. Raport opracowany przez jego zespół odsłania o wiele bardziej złożoną rzeczywistość, którą najlepiej opisuje paradoksalne stwierdzenie, że jest całkiem dobrze, choć nie beznadziejnie.

To prawda, że niemal wszystkie polskie firmy korzystają z Internetu: podają adres poczty elektronicznej, prezentują swoją ofertę za pomocą własnej lub zbiorczej witryny www. Tylko jednak niespełna 15 proc. przedsiębiorstw wie, że dziś Internet umożliwia bardziej zaawansowane formy aktywności biznesowej, jak choćby płatności w sieci, nowe formy reklamy i kontaktu z klientem.

Konsumenci w awangardzie

O ile polski biznes należy do najbardziej zacofanych w Europie pod względem stosowanych narzędzi informatycznych, o tyle polscy cyfrowi konsumenci znajdują się w awangardzie. – Polacy należą do najaktywniejszych użytkowników sieci, jesteśmy w światowej czołówce, jeśli chodzi o intensywność wyszukiwania informacji w Internecie – komentuje Grzegorz Cimochowski.

Czego szukamy? Na przykład lepszych ofert i niższych cen – internetowy klient płaci przeciętnie o 15 proc. mniej (i to już po uwzględnieniu kosztów przesyłki) niż jego odpowiednik maszerujący do zwykłego sklepu. Ba, nawet kupując w zwykłym sklepie internauta jest lepiej przygotowany do negocjacji, bo zna ofertę konkurencji i charakterystykę interesującego go towaru, więc byle czego wcisnąć sobie nie da. Historia polskiego Internetu pokazuje również, że Polacy potrafią entuzjastycznie przyjmować innowacje, jeśli tylko trafiają one w ich oczekiwania. Usługa telefonii internetowej Skype szturmem zdobyła polski rynek, tak że przez długi czas polscy abonenci tworzyli trzecią pod względem wielkości grupę użytkowników. Gdy z kolei wystartował ze swoją ofertą portal społecznościowy Nasza-klasa.pl, entuzjazm Polaków odnotował nawet serwis Google Zeitgeist. Identyfikuje on na podstawie dynamiki ruchu w wyszukiwarce Google najważniejsze w roku zjawiska w Internecie. W 2008 r. w zestawieniu globalnym Nasza-klasa.pl zajęła siódme miejsce, zaraz po Baracku Obamie (a był to przecież rok wyborów w USA). Ten entuzjazm internautów przekłada się na konkretne liczby – lokomotywą napędzającą polską gospodarkę internetową są właśnie konsumenci. W sumie wartość zakupów zrobionych całkowicie w sieci lub zainicjowanych w Internecie przez sprawdzenie informacji osiągnęła w 2009 r. 42 mld zł, a więc blisko 10 proc. obrotów w polskim handlu detalicznym. Najchętniej kupujemy w ten sposób sprzęt elektroniczny i gospodarstwa domowego, kosmetyki, książki i multimedia, usługi turystyczne, sprzęt ogrodowy czy też samochody. Wiadomo też, że zapał polskich internautów szybko nie zgaśnie – ciągle będzie ich przybywać (na razie z Internetu korzysta niewiele ponad połowa mieszkańców Polski) i będą rosnąć ich konsumenckie kompetencje.

Najlepszym dowodem dojrzewania rynku jest odkrywanie przez użytkowników sieci, że może ona służyć nie tylko do robienia zakupów i poszukiwania informacji, lecz również do samoorganizacji w obronie konsumenckich interesów. Spektakularnym przykładem nowej siły była akcja „nabici w mbank”, organizująca gniew klientów mBanku, internetowego ramienia BRE niezadowolonych z warunków, na jakich zaciągnęli kredyty hipoteczne. Akcja o tyle szczególna, że BRE należy do pionierów bankowości internetowej. Polskie banki zaczęły świadczyć swoje usługi w Internecie już w 2000 r., kiedy z tego medium korzystało w Polsce zaledwie 7 proc. osób. Innowacyjny zapał jednak opłacił się, nasz kraj jest dziś liderem w Europie Środkowej, wyprzedzając bardziej zaawansowane pod innymi względami Czechy i Węgry. Z usług bankowości internetowej korzysta już 20 proc. Polaków i 1,6 mln przedsiębiorstw.

Banki, rozwijając usługi w Internecie, nie tylko dobrze rozpoznały potencjał nowego rynku, lecz także przy okazji bardzo pomogły w cywilizowaniu i oswajaniu nowej przestrzeni aktywności gospodarczej. Największą barierą dla rozwoju elektronicznej gospodarki jest obawa przed nadużyciami i brak zaufania do bezpieczeństwa transakcji realizowanych w sieci. Internetowe banki pokazały jednak, że można zapewnić najwyższy poziom bezpieczeństwa i to z niewielkim udziałem państwa, które od dekady nie potrafi sobie poradzić z takimi problemami, jak elektroniczny podpis czy elektroniczna faktura.

Niechęć do modernizacji

Raport BCG ujawnia, że w Polsce oprócz banków najlepiej z potencjału Internetu korzystają firmy turystyczne oraz handel detaliczny. Cechą wyróżniającą nasz rynek jest niezwykle silna pozycja serwisu Allegro. Powstał jako serwis aukcyjny, dziś jednak jest w większym stopniu wielkim internetowym mallem, w którym firmy z całego kraju wystawiają swoją ofertę. Popularność i znaczenie Allegro, podobnie jak w przypadku bankowości internetowej, polega nie tylko na stworzeniu nowej przestrzeni biznesu. Dziś jest to także jedna z najbardziej uporządkowanych i bezpiecznych przestrzeni handlu w Polsce. Kontrahenci najczęściej nigdy się nie widzieli i nigdy się nie zobaczą, jednak ryzyko oszustwa minimalizuje system rekomendacji: każda transakcja kończy się wystawieniem oceny zarówno sprzedającemu, jak i kupującemu. Tzw. negatywy są gorsze od wezwania do prokuratora, bo skazują na faktyczną banicję.

Dlaczego jednak, skoro może być tak dobrze, jest tak beznadziejnie? Raport BCG nie pozostawia złudzeń: polski biznes w swej masie ani myśli się modernizować. Owszem, 70 proc. firm deklaruje, że posiada własną stronę internetową, lecz w rzeczywistości ma je zaledwie połowa. Tylko 32 proc. z nich umożliwia przeczytanie cenników i aktualnej oferty, jedynie co piąta umożliwia aktywną komunikację internetowych klientów z firmą, np. przez publikowanie komentarzy i uwag. W końcu zaledwie 10 proc. jest obecnych w niezwykle przecież popularnych serwisach społecznościowych. – Być może winę za ten stan rzeczy ponosi niedorozwój infrastruktury? – zastanawia się Grzegorz Cimochowski. – Według danych Eurostat w Polsce tylko 60 proc. firm ma dostęp do Internetu o szybkości większej niż 256 kb/s, w Europie Zachodniej odsetek ten przekracza 90 proc. Przy takiej jakości dostępu trudno myśleć o pełnym wykorzystaniu możliwości Internetu. Infrastruktura jest warunkiem niezbędnym, nawet jednak sto razy szybsze łącza nie usuną kolejnej bariery rozwojowej – braku wiedzy. – Polscy przedsiębiorcy po prostu nie wiedzą, jakie efekty mogą im przynieść inwestycje w rozwiązania informatyczne, obecność w sieci czy nowoczesny marketing online – twierdzi Artur Waliszewski, szef Google w Polsce (realizowane przez BCG badania gospodarek internetowych powstają na zlecenie tej firmy). – Na nasze spotkania informacyjne przychodzą tłumy, sami jednak nie jesteśmy w stanie sprostać potrzebom.

 

Zdaniem Cimochowskiego i Waliszewskiego sam rynek nie rozwiąże problemów niedorozwoju infrastruktury internetowej w Polsce i cyfrowego zacofania przedsiębiorców. Potrzebna jest przemyślana, długofalowa interwencja publiczna. Doskonałym wzorem do naśladowania może być Korea Południowa, która wykorzystała tzw. azjatycki kryzys finansowy końca lat 90. jako impuls do ucieczki do przodu. Rząd koreański postawił wówczas na cyfrową modernizację, która polegała na jednoczesnym rozwoju najnowocześniejszej infrastruktury i edukacji społeczeństwa. Z programów edukacyjnych skorzystały miliony Koreańczyków, 90 proc. gospodarstw domowych w tym kraju ma dostęp do szybkiego łącza, co w praktyce oznacza szybkość rzędu 100 mb/s. Na podobny scenariusz w Polsce nie ma chyba co liczyć, bo agendy państwa i władzy publicznej są źródłem problemów, a nie lokomotywą modernizacji, co widać wyraźnie z raportu BCG.

Niedoinwestowanie

Polska administracja wydaje na nowe technologie zaledwie 5 mld zł, ok. 0,4 proc. PKB. Taki wynik plasuje nasz kraj daleko poza europejskim peletonem, w szeregu państw rozwijających się, takich jak Egipt. Niestety, do podobnych wniosków dochodzą autorzy dorocznego raportu Global Information Technology przygotowywanego z inicjatywy Światowego Forum Gospodarczego. W ostatniej edycji tego opracowania ocena sukcesów rządu w promowaniu technologii informatycznych daje Polsce 123 miejsce wśród 139 badanych. Na tej mniej więcej pozycji utrzymujemy się stabilnie od dekady, więc opór polskiego państwa wobec nowych technologii ma charakter ponadpartyjny. Niestety, problem też jest ponadpartyjny, a jego konsekwencje mogą być bardzo poważne. – Mamy szczęście, że zagraniczne firmy nie dostrzegły jeszcze potencjału polskiego rynku internetowego i entuzjazmu polskich internautów – twierdzą zgodnie Grzegorz Cimochowski i Artur Waliszewski. Wystarczy, że niemieckie czy brytyjskie sklepy internetowe zaczną kierować promocję swojej oferty również do Polaków, po polsku, proponując ceny mniejsze, niż zdoła zaoferować jakikolwiek sklep w Polsce. – W ten sposób kupiłem w Niemczech przez Internet rower o wymarzonych parametrach, za który w Polsce musiałbym zapłacić znacznie drożej. Za przesyłkę kurierem z Niemiec musiałem dopłacić tylko 9 euro – opowiada Waliszewski. A Cimochowski dodaje, że jeśli nic się nie zmieni, to polski handel czeka powtórka z lat 90., kiedy małe sklepiki zostały zmiecione przez zagraniczne sieci supermarketów. Kiedy polscy handlowcy zaczęli myśleć o konsolidacji, było już za późno.

Dr Marcin Piątkowski, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, twierdzi, że stawka jest znacznie poważniejsza i dotyczy całej gospodarki. – Będzie bardzo trudno wrócić do tempa wzrostu gospodarczego, jakie mieliśmy przed kryzysem, i rosnąć w takim tempie jak inne gospodarki świata na podobnym poziome rozwoju. Jedynym sposobem na utrzymanie wysokiej dynamiki rozwoju jest modernizacja gospodarki przez inwestycje zwiększające wydajność pracy. We współczesnej gospodarce do poprawy produktywności najlepiej przyczynia się teleinformatyka i Internet. Zaniedbania w tej dziedzinie mogą spowodować, że słynna polska zielona wyspa rozwoju przekształci się w czarną cyfrową dziurę.

 

Jak zmierzyć wartość Internetu?

Wybitny amerykański ekonomista Robert Solow mawiał, że widzi komputery wszędzie, tylko nie w statystykach. Pomiar wpływu gospodarki internetowej na całość życia ekonomicznego także nie jest łatwy. Analitycy BCG, których raport omawiamy, przyjęli tzw. metodę wydatkową, w której na wielkość gospodarki internetowej składają się:

• wydatki konsumpcyjne, czyli pieniądze wydane przez konsumentów na towary i usługi kupione przez Internet oraz na dostęp do sieci;

• inwestycje kapitałowe i sprzętowe przedsiębiorstw związane z Internetem;

• wydatki administracji publicznej na informatykę;

• saldo importu i eksportu dóbr i usług kupionych drogą internetową oraz sprzętu informatycznego.

Wpływy Internetu na gospodarkę wykraczają jednak daleko poza ten pomiar, bo nie uwzględnia on choćby oszczędności z zakupów w sieci, wzrostu produktywności przedsiębiorstw, a także wpływu społecznego Internetu (np. nowe formy samoorganizacji konsumentów broniących swoich praw).

W Polsce wydatki na gospodarkę internetową szacuje się w sumie na 36 mld zł. Składają się na nie wydatki konsumpcyjne (22 mld zł), inwestycje przedsiębiorstw (13 mld), eksport towarów i usług drogą internetową (12 mld) oraz wydatki administracji (5 mld), minus koszty związane z internetowym importem (16 mld).

Polityka 20.2011 (2807) z dnia 10.05.2011; Rynek; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Złoto z Internetu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną