Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Murem przeciw Chińczykom

Polskie drogi w chińskich rękach

Chińczycy na razie nadrabiają miną. Uśmiechają się i tłumaczą, że dopiero wchodzą na europejski rynek, więc się uczą. Chińczycy na razie nadrabiają miną. Uśmiechają się i tłumaczą, że dopiero wchodzą na europejski rynek, więc się uczą. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta
Odcinek autostrady A2 z Łodzi do Warszawy to dzisiaj najważniejsza droga w kraju. Na niej wisi honor Polski - współorganizatora przyszłorocznych mistrzostw Euro 2012. A właściwie na Chińczykach, którzy właśnie na tej drodze utknęli.
Wszyscy polscy drogowcy są przekonani, że na A2 szybko ujawni się chińska tandeta.Bartosz Bobkowski/Agencja Gazeta Wszyscy polscy drogowcy są przekonani, że na A2 szybko ujawni się chińska tandeta.
COVEC już dawno zorientował się, że wpadł w pułapkę, nie uwzględniając wielu czynników ryzyka.Marcin Stępień/Agencja Gazeta COVEC już dawno zorientował się, że wpadł w pułapkę, nie uwzględniając wielu czynników ryzyka.

Z autostradą Warszawa–Łodź zawsze były kłopoty. Choć wszyscy przyznawali, że jest bardzo potrzebna i powinna powstać w pierwszej kolejności, jej realizację odkładano na później. Tak było do połowy minionej dekady, kiedy władzę objął rząd PiS i postanowił, że odcinek zostanie zbudowany przez prywatnego inwestora w systemie koncesyjnym. Ogłoszono przetarg, który przez kilka lat przedłużano, bo był kłopot z inwestorami. Wszystko przez nietypową formułę koncesji autostradowej, wymyśloną przez współpracowników ówczesnego ministra transportu Jerzego Polaczka. Banki, które mogły kredytować inwestycję, uznały, że niestosowana nigdzie na świecie i zagmatwana konstrukcja prawna stwarza zbyt duże ryzyko i odmawiały pieniędzy. Nowy minister infrastruktury w rządzie PO-PSL Cezary Grabarczyk nie przerwał tego przetargowego tasiemca. Twierdzi, że obawiał się ewentualnych roszczeń związanych z unieważnieniem procedur poprzednika.

Kiedy wreszcie sytuacja prawna była jasna, okazało się, że czasu do Euro zostało dramatycznie mało. Zapadła decyzja, że autostrada zostanie wybudowana w trybie ekspresowym przez kilku wykonawców jednocześnie. Inwestorem będzie państwowa Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Liczącą 91 km trasę (od węzła Stryków do węzła Konotopa) podzielono na pięć fragmentów i rozpisano pięć przetargów na wykonanie projektów i budowę. Nawet minister Grabarczyk, urodzony optymista, zakładający, że wszystko uda się zbudować w terminie, w sprawie trasy Warszawa–Łódź pewny nie jest. Dlatego podpisując umowy z wykonawcami wprowadzono zapis, że na Euro autostrada może nie być skończona, ale musi być przejezdna. Chodzi o to, by dało się jakoś jeździć, a po imprezie się zamknie i dokończy.

W przetargach autostradowych liczy się przede wszystkim proponowana cena. Przed 2008 r. panowało przekonanie, że drogowcy zmawiają się, żeby windować ceny. Spiski drogowe wietrzył nawet premier Donald Tusk. Po 2008 r. podejrzenia znikły, bo firmy zaczęły walczyć, byle tylko zdobyć kontrakt. Godziły się na ceny dużo niższe od przewidzianych w kosztorysach inwestorskich. Kryzys finansowy sprawił, że rynek budowlany się skurczył i rządowe zamówienia drogowe były często jedyną szansą przetrwania ciężkich czasów. I wtedy pojawili się Chińczycy.

Chińska tandeta

COVEC to wielki państwowy konglomerat. Obroty wysokości 25 mld dol. rocznie sprawiają, że jest trzecią na świecie firmą budowlaną. Na naszym kontynencie nie jest znany, bo działa głównie na rynku chińskim, a także w państwach wschodniej Azji i Afryki. Nie kryje jednak zainteresowania rynkiem Unii. Dlatego po serii międzyrządowych rozmów, w trakcie których polscy politycy starali się zainteresować chińskich inwestorów i wykonawców naszym rynkiem, COVEC zdecydował się ruszyć nad Wisłę.

Na początek złożył oferty na dwa odcinki A2 Warszawa–Łódź. I wszyscy zamarli: urzędnicy GDDKiA z radości, konkurenci z oburzenia. Chińczycy zaoferowali cenę o połowę niższą od tej, jaką przewidziano w kosztorysie! Była o 20 proc. niższa od najtańszej konkurencyjnej oferty. Za prawie 50 km autostrady zażądali 1,3 mld zł, czyli 26,5 mln zł/km. Konsorcja, które wygrały na pozostałych odcinkach, dostaną dużo wyższe ceny. Mostostal buduje średnio po 49,5 mln zł/km, a Strabag po 36,5 mln zł/km. Oczywiście na średnią cenę wpływ mają warunki terenowe, zwłaszcza liczba mostów i wiaduktów, jakie trzeba zbudować, ale i tak różnica cenowa między Chińczykami a całą resztą jest porażająca.

Za kwotę zaoferowaną przez Chińczyków autostrady zbudować się nie da! To jest typowy dumping. Dlatego alarmowaliśmy polski UOKiK i Komisję Europejską, ale jak na razie nikt nie chce nas słuchać – oburza się Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa (OIGD).

Konsorcjum COVEC na skargę OIGD odpowiedziało obszernym pismem. Wyjaśniono, że pozycja ekonomiczna chińskiej firmy pozwala jej realizować inwestycję od początku do końca z własnych środków, dzięki czemu już na starcie ma zamiar zakupić i zmagazynować dużą część surowców i maszyn, co da znaczne oszczędności. Ograniczone zostaną koszty administracyjne, a do pracy ściągnięci dużo tańsi od Polaków robotnicy z Chin. „Konsorcjum jest w stanie zrealizować przedmiot zamówienia w ramach oferowanej ceny przy założeniu osiągnięcia zysku” – czytamy w dokumencie.

Polski rynek drogowy jest zdominowany przez międzynarodowe koncerny budowlane. Większość pojawiła się tu kupując polskie przedsiębiorstwa drogowe lub uczestnicząc w ich prywatyzacji. Wszystkie mają na miejscu potężne zaplecza projektowe, kadrowe, produkcyjne, niektóre nawet surowcowe. W razie potrzeby zatrudniają jako podwykonawców mniejsze polskie firmy. Dlatego wszystkich zdumiało, że Chińczycy podejmują się zadania, które – jak sami przyznawali – jest dla nich prestiżowe, bez żadnego zaplecza. Jedynym ich wsparciem była warszawska spółka Decoma, członek konsorcjum. Tyle że Decoma to deweloper bez doświadczeń w drogownictwie.

W Polsce pojawiła się więc grupa chińskich fachowców i zaczęła przygotowywać realizację inwestycji. Początkowe założenie COVEC było proste: wynająć miejscowych podwykonawców, którzy wszystko zbudują. Tylko żeby trzymać się kontraktowej ceny i osiągnąć zysk, trzeba było podwykonawcom zaoferować bardzo niskie stawki. W efekcie nikt nie chciał się pracy podjąć. Zresztą za normalną stawkę też nie było wielu chętnych. Chińczycy zorientowali się, że mają przeciw sobie całą branżę budownictwa drogowego. Nie tylko zresztą polską. Zaprotestowały europejskie organizacje firm drogowych, przekonując, że nie powinno się wpuszczać tu Chińczyków, skoro chiński rynek jest zamknięty dla zagranicznych firm.

W rezultacie COVEC z trudem znajduje chcące współpracować polskie firmy, ma problemy z wynajmowaniem sprzętu, z zakupami materiałów i surowców.

Zaniżają ceny, zabierają nam pracę, rozwalają rynek i mielibyśmy im pomagać?! Za żadne pieniądze – deklaruje proszący o anonimowość członek zarządu jednej z polskich firm budownictwa drogowego. Do nich też zapukał COVEC, ale odmówili. Oficjalnie na temat Chińczyków nie będzie się wypowiadał, żeby nie podpaść GDDKiA. Ostrzega jednak, że taka polityka odbije się na jakości autostrady.

Wszyscy polscy drogowcy są przekonani, że na A2 szybko ujawni się chińska tandeta. Nie da się zbudować autostrady za pół ceny – przekonują. Firmy drogowe krytykują system, w którym jedynym liczącym się argumentem przetargowym jest cena. Wprawdzie GDDKiA niedawno triumfalnie ogłosiła, ile zaoszczędziła w stosunku do własnych planów wydatków, ale to już doprowadziło do sytuacji, że z budowy (na A4 Brzesko–Wierzchosławice) zrejterował wykonawca, dochodząc do wniosku, że lepiej ponieść karę, niż dalej budować dokładając do interesu. W GDDKiA podejrzenia, że za niską cenę dostaniemy marną jakość, wywołują irytację. – Jest niezależny nadzór inwestorski, na miejscu pracują inżynierowie kontraktu, którzy nadzorują zachowanie odpowiednich standardów jakości. To oni dokonują odbioru poszczególnych etapów inwestycji – przekonuje rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj.

Dyrektor Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor jest jednak sceptyczny. – Mieliśmy już problemy z jakością budowanych autostrad. A GDDKiA nie jest w stanie wszystkiego upilnować. Zakupiła co prawda mobilne laboratoria drogowe służące do badań jakości, ale są one w stanie sprawdzić nie więcej niż 10 proc. budowanych dróg. W GDDKiA i Ministerstwie Infrastruktury czuje się napięcie. Panuje jednak przekonanie, że Chińczycy muszą sobie jakoś poradzić, bo to sprawa dla nich zbyt ważna. Jeśli na A2 nie pokażą, na co ich stać, zejdą z placu budowy albo zostaną z niego wyproszeni – zapłacą kary i nie zostaną dopuszczeni do następnych przetargów (to efekt najnowszych zmian w prawie zamówień publicznych). No i rynek UE, na który tak liczą, będzie dla nich zamknięty.

Autostrada powstanie na czas

COVEC już dawno zorientował się, że wpadł w pułapkę, nie uwzględniając wielu czynników ryzyka. Nie wyszedł pomysł z zakupem i zmagazynowaniem surowców. Nie da się ich sprowadzić z Chin, bo za daleko, a i z maszynami jest kłopot, bo chińskie nie mają unijnych certyfikatów. Sprowadzono kilkuset pracowników, ale koszt takiej operacji nie jest wcale niski, więc i robocizna kosztuje. Chińska centrala nie dała tylu pieniędzy, ile przewidywano, i trzeba się opierać na wypłatach z GDDKiA za realizację kolejnych etapów prac.

GDDKiA nie zawsze ma pieniądze i często odwleka wypłaty dla COVEC. A my musimy płacić podwykonawcom w ciągu trzech dni – tłumaczy Marek Frydrych, reprezentujący chińską firmę, zastrzegając, że w tej chwili jest w Pekinie, więc nie zna szczegółów negocjacji w Ministerstwie Infrastruktury. – Były problemy z nieuczciwymi podwykonawcami, którzy wystawiali zawyżone faktury. Okazywało się np., że koparka pracowała 36 godz. na dobę. Nie można się było na to zgodzić – dodaje. Podejrzewa, że to właśnie mogło spowodować, iż nie wszyscy podwykonawcy dostali pieniądze.

Na dodatek Chińczycy nie przewidzieli wzrostu cen surowców i paliw. Dużą część kosztów autostrady stanowi asfalt, a jego cena w ciągu roku skoczyła o 100 proc. Wzrósł VAT, akcyza, zdrożał cement, stal, paliwo, więcej każe sobie płacić PKP Cargo.

Chińczycy na razie nadrabiają miną. Uśmiechają się i tłumaczą, że dopiero wchodzą na europejski rynek, więc się uczą. Nie mają zamiaru prowadzić wojny cenowej, czego dowodem jest przetarg na budowę drugiej linii warszawskiego metra, którego nie wygrali, bo były tańsze oferty. Zysku na A2 wprawdzie nie osiągną, ale i straty wielkiej nie przewidują. Autostrada powstanie na czas i będzie wysokiej jakości.

Konkurenci kręcą głowami, że to bajka. Strata będzie potężna, jakość roboty niepewna, a jeśli Chińczycy zdecydowanie nie przyspieszą, to przejezdność na Euro 2012 będzie zapewniona tylko dla samochodów terenowych. Jednym słowem, zamiast drogi przyjaźni polsko-chińskiej, będzie katastrofa, której im zresztą serdecznie życzą.

Polityka 23.2011 (2810) z dnia 30.05.2011; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Murem przeciw Chińczykom"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną