Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Ryba odpłynął

Ryzykowne metafory Rybińskiego

Medialna aktywność Rybińskiego spowodowała, że stał się jednym z najbardziej znanych ekonomistów. Medialna aktywność Rybińskiego spowodowała, że stał się jednym z najbardziej znanych ekonomistów. Stefan Maszewski / Reporter
Metafory Krzysztofa Rybińskiego świetnie się sprzedają. Wali w rząd jak w bęben: Tusk zadłuża Polskę szybciej niż Gierek, państwo to nieprzyjazne draństwo. Publikacji i wystąpień medialnych ma około stu w miesiącu. Mówi, że odpowiada na popyt.
Rybiński świetnie czuje media i doskonale nimi zarządza, czyli manipuluje.Marcin Kaliński/PAP Rybiński świetnie czuje media i doskonale nimi zarządza, czyli manipuluje.

***

Artykuł powstał w czerwcu 2011 r.

***

Ostatnim raportem przeszedł samego siebie. Nie pisze o finansach publicznych, na których się zna, lecz o katastrofie smoleńskiej. Wraz z kilkoma współautorami (gen. Sławomirem Petelickim, twórcą GROM, gen. Waldemarem Skrzypczakiem, byłym dowódcą wojsk lądowych, dr. Przemysławem Gułą, byłym szefem Rządowego Centrum Antykryzysowego, i Marcinem Gomołą, liderem ruchu Młodego Pokolenia – Pokolenie 89, byłym wiceprzewodniczącym KNF) wini za nią rząd i osobiście Donalda Tuska. Raport kończy się słowami: Siła i Honor!

Tekst rozsyłany był przez Rybińskiego elektronicznie w rocznicę katastrofy (i wydrukowany w „Rzeczpospolitej”). Na liście adresatów znalazł się m.in. Dariusz Rosati, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Sądzi, że prof. Krzysztof Rybiński, uważany do tej pory za ekonomistę, postanowił przejść do świata polityki. Wcześniej doradzał ugrupowaniu Joanny Kluzik-Rostkowskiej, teraz sam zajmie się polityką. Bliscy znajomi Rybińskiego kwitują sprawę słowami – Ryba odpłynął. Sam Rybiński uważa, że o raporcie ZEN (Zespół Ekspertów Niezależnych) nie warto już mówić. Za kilka dni będzie głośno o innym raporcie (już nie ZEN) o tym, że Polska nie jest innowacyjna. Jeszcze niedawno zapowiadał, że ZEN będzie działał w ramach comiesięcznego konwersatorium przy Wyższej Szkole Ekonomiczno-Informatycznej. W gronie ekspertów znaleźli się także: Agnieszka Chłoń-Domińczak, była wiceminister pracy, Maciej Grubski, 6 dan, siedmiokrotny mistrz świata w karate, Tomasz Hypki, wydawca „Skrzydlatej Polski”, Rafał Juszczak, były prezes PKO BP, Paweł Kukiz, artysta, oraz Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.

Po kilku dniach Rybiński znów zaskoczył. Pojawił się na Kongresie Nowej Prawicy, nowego ugrupowania Janusza Korwin-Mikkego (dawniej Unia Polityki Realnej). Na scenie Sali Kongresowej, nieziemsko fałszując, zaśpiewał… „Autobiografię” grupy Perfekt. „Czy ja umiem śpiewać? – zwrócił się do widzów. – No widzicie, a oni nie umieją rządzić, a rządzą”. Jest pewien, że za kilka lat ludzie nie będą pamiętać, o czym się na kongresie mówiło, ale że Rybiński zaśpiewał – jak najbardziej.

Na swoim blogu Rybiński zdziwił się, że media przemilczały kongres oraz że w kilku miejscach w Internecie, gdzie pojawił się film z jego wystąpieniem, został szybko usunięty. „Reżim czuwa” – stwierdził. Ucina też spekulacje o czynnym zaangażowaniu w politykę. Uważa bowiem, że jako potencjalnego polityka dyskwalifikują go dwie cechy – nie umie kłamać i zawsze mówi to, co myśli.

Dlaczego więc znalazł się na kongresie? – Ucieszyłem się, że wystąpię w Sali Kongresowej przed 2,5 tys. ludzi – mówi Rybiński. Ludzie z Nowej Prawicy po prostu wynajęli go, żeby wygłosił inspirujący wykład na temat sytuacji finansowej państwa. W ten sposób dorabia do pensji.

Nadaktywny medialnie

Zapowiadało się na piękną karierę… Kiedy 1 stycznia 1990 r. Balcerowicz ruszał ze swoim planem, 23-letni Rybiński wsiadał do samolotu do Tokio. Pół roku czekał na pozwolenie na wyjazd. Wtedy jeszcze był informatykiem i w tym zawodzie pracował ponad rok w Japonii. Za 1300 dol. miesięcznie, co wtedy wydawało mu się pensją oszołamiającą, równą trzyletnim zarobkom jego ojca. Po powrocie do Polski okazało się, że zarobił dużo mniej, niż mu się wydawało. W tym czasie, przez Balcerowicza, dolar w kraju gwałtownie stracił na wartości. Większość elektroniki, którą Rybiński przywiózł ze sobą jako mienie przesiedleńcze, można było kupić na polówkach pod Pałacem Kultury.

Kończy ekonomię, robi doktorat i habilitację, zostaje głównym ekonomistą kilku kolejnych banków. W każdym wprowadza nowe standardy medialne. Przedtem główni ekonomiści byli w mediach nieobecni. Zaczyna zwracać na siebie uwagę, również prof. Leszka Balcerowicza, wtedy prezesa NBP. Dostaje od niego propozycję życia. Nominację na wiceprezesa Narodowego Banku Polskiego Krzysztof Rybiński otrzymuje z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Przez sześć lat nikt go nie może pozbawić stanowiska, to jeden z elementów niezależności banku centralnego.

Wielkie było więc zdziwienie, gdy dwa lata przed upływem kadencji Rybiński sam złożył dymisję. Odszedł z klasą i bez hałasu, nie wyjaśniając powodów swojej decyzji. Dziś może już o nich mówić. Balcerowicz – tłumaczy – najpierw powierzył mu nadzór nad departamentami badawczymi, które Rybińskiego pasjonują, a potem zmienił zdanie i ograniczył jego kompetencje. Próbował się z tym pogodzić, potem miał nadzieję, że następca Balcerowicza, Sławomir Skrzypek, przywróci stan pierwotny. Tak się nie stało, więc odszedł.

W NBP mówiono wtedy, że Rybiński zaszkodził sobie sam. Swoją aktywnością medialną. Najpierw, przed wejściem do UE, zapowiadał 5-proc. inflację. Potem, gdy jego prognozy się nie sprawdziły, zaczął pisać o groźbie deflacji. Balcerowicz miał mu zakazać publicznych występów i nazwał go swoją największą pomyłką kadrową. Wtedy Rybiński zorganizował rejs: system motywujący pracowników podległych mu departamentów. W szacownym gmachu NBP, w reprezentacyjnej Sali im. Władysława Grabskiego, pojawiał się przebrany za kapitana, który nagradzał (pieniądze były prawdziwe) członków załogi za to, że „udało się dopłynąć do portu”: osiągnęli jakiś cel na ścieżce kariery. Rybiński, jako lider, chciał swój zespół motywować nowoczesnymi metodami. Starym pracownikom kojarzyło się to raczej z zakazanym wtedy filmem „Witajcie w życiu”, pokazującym metody prania mózgów w korporacji.

W blasku sławy

Medialna aktywność Rybińskiego spowodowała, że stał się jednym z najbardziej znanych ekonomistów. Dariusz Rosati, poproszony o ocenę dorobku naukowego prof. dr. hab. Rybińskiego, ma z tym kłopot. Zna głównie medialny. Ale dorobek medialny dla niejednego pracodawcy też jest jednak sporą wartością. Ktoś, kto pisze wszędzie, dołączając do nazwiska logo firmy, robi jej świetną reklamę. Krzysztof Rybiński, Ernst and Young. Na konferencje z jego udziałem przychodziło wielu dziennikarzy. – Potrafił przygotować tak błyskotliwą prezentację, że zawsze mieli newsa – mówi pracownik firmy. – Gorzej, gdy potem trzeba było zakasać rękawy i przez pół roku ciężko pracować bez kamer. Do tego się już mniej nadawał. Swoich medialnych wystąpień nie konsultował z innymi partnerami, co nieraz narażało interesy firmy. Początkowe zauroczenie zaczęło zamieniać się w niechęć, zwłaszcza że jego aktywność medialna nie przekładała się w firmie na pieniądze. – Chciał być z nami na swoich zasadach. To nie w korporacji. Rozstali się bez żalu. Ci, do których dotarł raport ZEN, nawet z ulgą. Uważają, że tym razem ktoś jednak Rybińskiego zmanipulował.

Barbara Górska, rzeczniczka Ernst and Young, nie chce komentować rozstania. Firma nie ma takiego zwyczaju.

Specjaliści od PR, tacy jak Andrzej Długosz, twierdzą, że Rybiński świetnie czuje media i doskonale nimi zarządza, czyli manipuluje. Ale ciągle jest za Grzegorzem Kołodką, który w Polsce był pod tym względem prekursorem. Do tej pory pamiętamy bochen chleba, który kroił, mówiąc o budżecie. Palikot był jego naśladowcą. Rybiński jeszcze nie umie posługiwać się gadżetami. Jest na etapie metafor, musi ich wymyślać jak najwięcej. Jak skończą mu się bon moty, przestanie być popularny. Narzucił tempo, które może go zmęczyć.

Marketingowy rektor

Po tragicznej śmierci Sławomira Skrzypka Krzysztof Rybiński znalazł się w rankingu „Rzeczpospolitej” jako najlepszy kandydat na szefa NBP, zaraz po prof. Andrzeju Sławińskim. W rankingu „GW” trafił do grona kandydatów do Rady Polityki Pieniężnej. W realu żadna z tych propozycji nie padła. Liberał Rybiński zauważa, że choć doradzał aż sześciu ministrom obecnego rządu, wpływ, jaki na nich wywarł, okazał się mocno ograniczony. Sikorskiemu nie otworzył oczu na Daleki Wschód, Bieńkowskiej na to, by oceniać efektywność wydawania unijnych pieniędzy. Z Rostowskim pokłócił się o niezależność banku centralnego, gdy rozpętano bitwę o rezerwy. Potem pisał, że zbliżamy się do krawędzi kryzysu finansów publicznych, a Jacek Rostowski biegnie do niej w siedmiomilowych butach.

Udał się więc do Michała Boniego z informacją, że nie będzie mu już więcej doradzać, bo zamierza krytykować rząd jeszcze ostrzej. Nie dostrzega bowiem w nim żadnej determinacji do robienia reform. Bez tego czeka nas za kilka lat następna katastrofa smoleńska, tyle że w gospodarce. – Wpływ na polityków mogę mieć tylko przez media – twierdzi Rybiński. Każda redakcja, która poprosi go o tekst, dostanie. Odpowiada na popyt. Poza tym pisanie to jego hobby. Jak ma jakąś wolną chwilę, pisze.

W gronie kilku ekonomistów, którzy cyklicznie oceniają poczynania rządu dla „Dziennika. Gazety Prawnej”, Rybiński jest najbardziej krytyczny. Jego „punkty ujemne” tak bardzo ciągną w dół średnią, że wychodzi na to, iż obecny jest najgorszym rządem w 20-leciu. Wie, że to niesprawiedliwa ocena. – Ale poprzednie ekipy mogły sobie pozwolić na odsuwanie reform, a ta już nie może – tłumaczy.

Kiedy tureccy właściciele Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki na Ursynowie szukali agencji PR, nie ukrywali, że chcą marketing szkoły oprzeć na medialnej popularności Rybińskiego. Dlatego za zajmowanie fotela rektora podziękowali prof. Pawłowi Bożykowi (w swoim czasie doradcy Edwarda Gierka) i posadzili na nim Rybińskiego. Prof. Bożyk nadal wykłada, ale za stanowisko asystenta tureckiego właściciela podziękował. Na temat korzyści, jakie szkoła odniesie z medialnej aktywności rektora, mówić nie chce. Szkoła to biznes, a w żadnym kraju nie robi się biznesu, brutalnie atakując rząd.

Rybiński wydaje się ten biznes rozumieć, kiedy na przykład w telewizji ojca Rydzyka mówi, że prezydent Wrocławia nie powinien oficjalnie zapraszać Dalajlamy, bo to zaszkodzi naszym interesom gospodarczym. Rektor chce przyciągać studentów, także zagranicznych, możliwością spotkań z ludźmi, którzy osiągnęli sukces na skalę globalną, takimi jak Andrzej Olechowski, Sławomir Petelicki (ich ogromne portrety wiszą w hallu szkoły, której tureccy właściciele zmienili nazwę na Vistula) czy Leszek Czarnecki (portretu brak).

Dokąd pójdzie smok

Vistula na pewno nie jest szczytem zawodowych marzeń prof. Krzysztofa Rybińskiego. Jako rektor musiał zrezygnować z wykładów w SGH. Wiąże go z Vistulą pięcioletni kontrakt. W NBP miał sześcioletni i go zerwał. Czy po wyborach oczekuje jakiejś poważniejszej propozycji? Nie bardzo wiadomo, od kogo miałby ją dostać, choć jego brutalne ataki na rząd Tuska są bardzo ciepło przyjmowane w PiS. Publicznie twierdzi, że w poprzednich wyborach oddał kartkę, na której napisał „żaden się nie nadaje” i w nadchodzących także tego nie wyklucza. Szanse wyborcze ugrupowania Polska Jest Najważniejsza ocenia jako zerowe (choć niedawno Kluzik-Rostkowską porównywał do Margaret Thatcher). Chyba że połączyliby się z Januszem Korwin-Mikkem. Według Rybińskiego (na forum internetowym czytelników „Pulsu Biznesu”), „postulaty JKM to kwintesencja kapitalizmu, jeszcze nikt nie wymyślił lepszego systemu gospodarczego. Żeby je zrealizować, Polska musiałaby wystąpić z Unii Europejskiej. Jak już opadłby kurz po szoku, to Polska rozwijałaby się w tempie 10 proc. rocznie”. Romantyk z poczuciem misji, ignorujący polityczne realia? A może cynik, populistycznym językiem walczący z Leszkiem Balcerowiczem o pozycję gospodarczego guru? O ile jednak dla rządu Balcerowicz jest przeciwnikiem wagi ciężkiej, o tyle z Rybińskiego, po raporcie ZEN, zaczynają już żartować.

Prognozy Krzysztofa Rybińskiego na ogół się nie sprawdzają (Marek Belka określił jedno z jego wystąpień jako „tabloidyzację ekonomii”). Kiedy walczył z rządem o utrzymanie dotychczasowej wysokości składki do OFE, zapewniał, że przeciwko zmianom jest co najmniej 5 mln Polaków. ZUS bowiem to piramida finansowa, podobna do Bezpiecznej Kasy Oszczędności Lecha Grobelnego, w której ludzie potracili pieniądze. Kiedy ogłosił w Internecie akcję: „Pozwij rząd”, liczył na co najmniej 100 tys. podpisów. Do 19 maja pozew zbiorowy przeciwko rządowi zdecydowało się podpisać 6311 osób. Ale szumu medialnego było sporo.

W Internecie angielska wersja życiorysu Krzysztofa Rybińskiego jest o wiele obszerniejsza niż polska. Pisze w niej, że jego ulubionym filmem jest „Wejście smoka”. Tyle razy go oglądał i ciągle mu się podoba. To widać.

Polityka 23.2011 (2810) z dnia 30.05.2011; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Ryba odpłynął"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną