Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

AKCJONARIAT OBYWATELSKI. Reguły gry

Giełdowe reguły gry

Przeciętnie dopiero po 3–5 latach od rozpoczęcia przygody z giełdą osiąga się pierwsze sukcesy. Przeciętnie dopiero po 3–5 latach od rozpoczęcia przygody z giełdą osiąga się pierwsze sukcesy. Michał Dyjuk / Reporter
Gra na giełdzie nie jest zajęciem dla ludzi nerwowych czy nieciepliwych. Intuicja i ekonomiczna wiedza też nie gwarantują nikomu sukcesu. Wielu na giełdzie po prostu przegrywa. Uchronić przed tym może odpowiednio dobrana strategia.
Statystycznie połowa operacji kończy się porażką.Marek Sobczak/Polityka Statystycznie połowa operacji kończy się porażką.

Warszawska giełda okrzepła, przestała być maszynką do zarabiania pieniędzy, jaką była na początku swojego istnienia. Dziś, żeby na niej zyskać, nie wystarczy dysponować odpowiednio wysokim kapitałem (minimum kilkadziesiąt tysięcy złotych) ani dobrymi chęciami. Musi stać za tym solidne przygotowanie teoretyczne z dziedzin wydawałoby się odległych od wiedzy rynkowej oraz technik dokonywania operacji giełdowych, np. z dziedziny psychologii.

Ludzie mają skłonność do szukania i widzenia tego, co sami pragną znaleźć. Dlatego też na ogół nie patrzą na rynek w sposób neutralny i nie potrafią poddać się jego nurtowi. Wciąż szukają tego, co spodziewają się zobaczyć. Optymista wiecznie będzie wierzył, że hossa jeszcze się nie skończyła, nawet gdy większość graczy będzie z rynku panicznie uciekać. Pesymista w każdej korekcie dostrzeże nieuchronną zapowiedź bessy. Jedni i drudzy przyjmą hazardowe założenie, że po serii przegranych rośnie prawdopodobieństwo wygranej i na odwrót. Prowadzi to do inwestowania życzeniowego, a nie do właściwego rozpoznawania sytuacji i antycypowania faktycznych ruchów rynku.

Wyznaczenia celów i racjonalnej oceny własnych możliwości nie nauczą dobre rady całych zastępów doradców inwestycyjnych i komentatorów. Samooceny trzeba dokonać samemu, tym bardziej że wielu analityków po prostu się myli, nawet jeśli święcie wierzy w to, co mówi. Niektórzy z nich głoszą na przykład zasadę kupowania i trzymania akcji. Bierne trzymanie walorów ma tę zaletę, że nie trzeba rokrocznie płacić podatków od zysków, a wzrost cen wydaje się gwarantowany w dłuższym terminie. Porównanie wycen spółek giełdowych sprzed 10 lat i obecnie dowodzi, że zasada kup i trzymaj nie przynosi jednak znacząco lepszych wyników niż prosta i bezpieczna inwestycja w obligacje Skarbu Państwa. Korzystanie z okresowych pozytywnych i negatywnych wahań koniunktury wydaje się zdecydowanie bardziej efektywną strategią inwestycyjną, choć zajścia tych zdarzeń nie da się dokładnie przewidzieć. Żeby je wykorzystywać, trzeba się przede wszystkim nauczyć kontrolować emocje, strach i chciwość.

Od czego zależy sukces

Mitem jest przekonanie, że na giełdzie wygrywają jedynie wtajemniczeni (insiderzy), dysponujący wcześniej informacjami pozwalającymi szybko zająć pozycję lub ją zamknąć. Tacy ludzie najczęściej kończą w więzieniu. Nieprawdą jest też przeświadczenie, jakoby gruntowne wykształcenie ułatwiało inwestowanie, czyniąc je bardziej skutecznym. Milionerami na giełdzie zostawali najczęściej ludzie, którzy potrafili powiązać dyscyplinę, doświadczenie i chłodną głowę.

Uniwersalnych i doskonałych metod na osiągnięcie bogactwa nie ma. Przeciętnie dopiero po 3–5 latach od rozpoczęcia przygody z giełdą osiąga się pierwsze sukcesy. Statystycznie połowa operacji kończy się porażką. A zaczyna się zwyciężać, kiedy gracz nauczy się w końcu przegrywać. Zdaniem Donalda Cassidy’ego, autora klasycznego podręcznika giełdowego „Kiedy sprzedawać akcje”, nieważne jest, w jakim momencie gospodarczej koniunktury wchodzi się na giełdę. Liczy się moment wyjścia, zamknięcia pozycji, bo to sprowadza marzenia na ziemię, weryfikuje oczekiwania, decyduje o osiągnięciu celu (zysku) lub wręcz przeciwnie.

Nie ma nic gorszego niż sprzedaż akcji pod presją, w sytuacji przymusu finansowego (życiowa konieczność natychmiastowego zdobycia pieniędzy); bo przecież – w nadziei na godziwie zyski – zwykle czeka się na osiągnięcie szczytu cen. A gdy te zaczynają spadać, trzyma się akcje nadal, ufając, że w końcu odbiją. Tymczasem akcje spadają i spadają. Strata – po przymusowej sprzedaży – boli wtedy najbardziej. Dlatego tak ważne przed dokonaniem jakiejkolwiek transakcji jest określenie ram czasowych inwestowania (długo lub krótkoterminowego) i oszacowanie potencjalnego zysku oraz dopuszczalnej straty, co najlepiej zapisać na kartce i egzekwować. Szybka sprzedaż (stop loss) stanowi wtedy jedyne sensowne zabezpieczenie przed utratą znacznej części kapitału. Doświadczeni gracze wiedzą, że zdolność akceptacji straty jest jak dar od Boga, bo pozwala na rozsądne postępowanie tam, gdzie rządzą stadne odruchy, myślenie życzeniowe i zaklinanie rzeczywistości.

Kluczem do sukcesu zawsze było i będzie robienie tego, co nie jest łatwe. Kupno, które wydaje się kuszące i nazbyt oczywiste, prawie zawsze okazuje się nietrafione. Najlepsze okazje zdarzają się wtedy, gdy inwestor musi się wahać, zastanawiać i walczyć ze sobą, bojąc się podzielić swoim pomysłem nawet z zaprzyjaźnionym maklerem. Gdy zaś czuje się przywiązany do swoich akcji, bo tak dobrze mu z nimi idzie i chce je nadal mieć, najwyraźniej jest spóźniony.

Thomas Herzfeld, członek zarządu firmy maklerskiej z Florydy, powiedział kiedyś dziennikarzowi „The Wall Street Journal”: Kupujemy na wieść o wojnie, trzęsieniu ziemi, zamieszkach, zamachach i dewaluacji. Sprzedajemy, gdy słyszymy o pokoju, porozumieniach o wolnym handlu i innych dobrych rzeczach.

Tylko odrzucając stereotypowe rozwiązania inwestor znacząco zwiększa swoje szanse pozostania poza kręgiem przegranych. Bernard Baruch, który odniósł wielki sukces na Wall Street, streścił najistotniejszą ze swoich rad w pięciu zaledwie słowach: Nigdy nie idź za tłumem. Sygnałem ostrzegawczym powinno być narastające poczucie pewności siebie prowadzące do zaślepienia i inwestowania właśnie wtedy, gdy należy sprzedawać. Zasadą działania – opieranie się prądom rynkowych emocji, obserwacja i myślenie wbrew opinii większości. Im silniejszy prąd, tym mocniejsze powinno być zdecydowanie – właśnie wówczas, gdy pokusa przyłączenia się do tłumu jest największa. Należy pamiętać, że najgłębsze dołki pojawiają się, z definicji, w atmosferze strachu i przygnębienia, a nawet paniki. Najwyższe szczyty powstają zaś wtedy, gdy inwestorzy są w największej euforii, kiedy wszyscy nowi nabywcy zajęli już pozycję, a w mediach pojawiają się triumfalne doniesienia o nowych rekordach hossy.

Van K. Tharp w jednej z najlepszych książek poświęconych grze na giełdzie „Giełda, wolność i pieniądze. Poradnik spekulanta” twierdzi, że spekulacja sprowadza się w stu procentach do psychologii i że psychologia obejmuje również zarządzanie pieniędzmi oraz pracę nad systemem, który każdy musi sobie wypracować sam. Bo zachowania ludzi nie da się przewidzieć, a metoda doskonała nie istnieje.

Jak wybrać spółkę

Wiadomo, że nie należy przeznaczać wszystkich pieniędzy na zakup papierów tylko jednej spółki. Portfel musi być zdywersyfikowany, żeby zminimalizować ryzyko porażki. Najlepszym momentem na zakup spółek cyklicznych (podlegających wahaniom cenowym w rytm cyklów gospodarczych) jest dno recesji. A defensywnych (odpornych na wpływ cykli gospodarczych) – realna groźba kryzysu. Ważnym czynnikiem wyboru akcji jest ich płynność, czyli łatwość otwarcia i zamknięcia pozycji, a także rozpiętość między cenami kupna i sprzedaży. Jeśli rynek nie jest wystarczająco płynny, to rozpiętość ta może być bardzo duża i trudno będzie opuścić rynek po wymarzonej cenie.

Inwestorzy giełdowi często wybierają akcje na podstawie kapitalizacji spółek. Wiadomo, że im większa spółka, tym mniejsze będą na niej ruchy cenowe, zwłaszcza w krótkim terminie. Dlatego najczęściej angażują się w nie gracze o kilkuletnim horyzoncie czasowym. Oczekują zmian powolnych i łagodnych, stosunkowo niewielkich wahań kursu, co pozwala im spać (względnie) spokojnie.

Inwestorzy krótkoterminowi, nastawieni na szybkie ruchy cenowe, wybierają zazwyczaj spółki niewielkie, o niskiej kapitalizacji, np. wchodzące w skład indeksu SWIG 80. Gdy rośnie popyt na dane akcje, ich cena rośnie również bardzo gwałtownie, ponieważ podaż jest nieduża. Należy jednak pamiętać, że przy odwróceniu trendu spadek może być bardzo silny, co utrudni wyjście i realizację zysku.

Zanim dokona się wyboru, warto sprawdzić, czy spółka wypłaca coroczną dywidendę. Jeśli dywidenda przekracza oprocentowanie lokaty bankowej (przykładowo wynosi 5–8 proc.), można taką inwestycję rozważyć, licząc dodatkowo na zyski z ewentualnego wzrostu kursu akcji. Wiele blue chipów (dużych, stabilnych przedsiębiorstw) prowadzi racjonalną politykę dywidendową i zapowiada, w jaki sposób chce się dzielić zyskami kapitałowymi z akcjonariuszami. Dlatego są chętnie kupowane przez różnego rodzaju fundusze i TFI.

Analizy dwie

Niektórzy inwestorzy kierują się wysokością ceny akcji. Unikają takich, których wartość przekracza np. 400 zł (myśląc, że jest już zbyt droga i więcej raczej nie urośnie). Za to chętnie wybierają groszowe, sądząc, że są niedowartościowane. Jest to przesąd, któremu nie warto ufać. W ciągu ostatniego roku akcje LPP, spółki odzieżowej nominalnie wycenianej na naszej giełdzie najdrożej, dały zarobić przeszło 100 proc., podczas gdy popularnego groszowego Biotonu straciły blisko 50 proc.

Przy podejmowaniu decyzji warto też pamiętać o analizie technicznej i analizie fundamentalnej – dwóch kluczowych sposobach oceny i prognozowania zachowań rynku. Analiza techniczna nie polega na kumulowaniu wiedzy i informacji płynących z gospodarki, tylko na obserwacji samych wykresów, których celem jest przewidywanie przyszłych trendów cenowych. Zwolennicy tej strategii uważają, że wszystkie czynniki, które mają wpływ na cenę, są już w niej uwzględnione i niczego poza badaniem wskaźników nie warto robić. Swoją wiarę opierają na założeniu, że rynek dyskontuje wszystko. A ceny podlegają pewnym trendom, które po pewnym czasie ulegają odwróceniu, a następnie się powtarzają. Narzędzi do analizy technicznej należy szukać w bogatej literaturze fachowej, gdzie szczegółowo zostało wyjaśnione, co to są świece japońskie, wstęgi Bollingera, formacje zmiany i kontynuacji, dni odwrotu, podwójne dno, średnie kroczące, oscylatory ROC, RSI czy fale Eliotta.

Ta metoda, więcej mająca wspólnego z matematyką niż z badaniami aktualnych procesów zachodzących w makroekonomii, o dziwo często okazuje się skuteczna. Stąd wielka popularność specjalistycznych programów giełdowych (np. Metastock), które z dużą dozą prawdopodobieństwa potrafią wygenerować sygnały kupna i sprzedaży. Korzystają z nich nie tylko maklerzy i zawodowi gracze, ale coraz częściej również amatorzy, których na to stać (koszt zakupu to kilka tysięcy złotych). Ufać tym programom jednak bezkrytycznie nie należy. Niebezpieczeństwo polega na tym, że na rynku zdarzają się tzw. fałszywe wybicia, po których następuje kontynuacja dotychczasowego ruchu. A niektóre sygnały, zwłaszcza w trakcie trwania dłuższego trendu bocznego, mogą być sprzeczne.

Analiza fundamentalna, bazująca głównie na przewidywaniu przyszłych ruchów cen akcji na podstawie danych polityczno-ekonomicznych i raportów kwartalnych, wydaje się bardziej konkretna i bliższa rzeczywistości. Polega – mówiąc w skrócie – na kupowaniu firm, a nie akcji. Decyzję podejmuje się po gruntownej ocenie działalności operacyjnej konkretnego przedsiębiorstwa, zbadaniu jakości pracy jej zarządu, perspektyw rozwoju branży reprezentowanej przez spółkę, jak wypada ona na tle konkurencji. Z uwzględnieniem m.in. mechanizmów polityki gospodarczej państwa, salda bilansu płatniczego, stopy inflacji itd. Admiratorem tej metody jest przykładowo jeden z najbogatszych ludzi świata Warren Buffett, który osiągnął sukces m.in. dlatego, że zawsze chciał rozumieć naturę działalności firmy, którą miałby posiadać.

Stawiając pierwsze kroki na giełdzie warto to wszystko przemyśleć i pamiętać, że błędów się nie uniknie, a sukces zawsze w jakimś stopniu zależy od nas samych. Tak jak w życiu.

Zapraszamy do lektury ostatniego odcinka poradnika, skierowanego przede wszystkim do początkujących inwestorów, noszących się z zamiarem zadebiutowania na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.

Polityka 28.2011 (2815) z dnia 07.07.2011; Rynek; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "AKCJONARIAT OBYWATELSKI. Reguły gry"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną