Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Lepiej, czyli drożej

Droga (na) przyszłość

Oczyszczalnia ścieków Południe w Warszawie Oczyszczalnia ścieków Południe w Warszawie Wojciech Traczyk/SE / EAST NEWS
Lepsza woda, niskopodłogowe tramwaje, autostrady i szybsze koleje – jakość życia w Polsce powoli się poprawia. Ale korzystanie z tych wszystkich dobrodziejstw kosztuje.
Michał Baranowski/Reporter

Dla turystów spędzających tydzień czy dwa w Łebie to problem niewielki, ale dla mieszkańców nadmorskiego miasteczka sprawa jest poważna. Najpierw w czerwcu zaczęli płacić o ponad 15 proc. więcej za odbiór ścieków. Potem, na początku lipca, o prawie 13 proc. wzrosła stawka za dostarczanie wody. Obie spółki doprowadzające wodę i odbierające ścieki wytłumaczyły podwyżkę w ten sam sposób – inwestycjami, dzięki którym woda z kranu w Łebie jest coraz lepszej jakości, a ścieki oczyszczane zgodnie z europejskimi normami. Władze miasta, którym mieszkańcy się skarżyli, bezradnie rozkładały ręce. Żadnej ze spółek nie kontrolują, więc na wysokość cen wpływu, siłą rzeczy, nie mają.

Łeba nie jest wyjątkiem – fala podwyżek za wodę i ścieki przetacza się przez cały kraj. W stolicy Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, po burzliwej dyskusji, uzyskało zgodę radnych na zwiększenie opłat od mieszkańców aż o 30 proc. Powód ten sam co w Łebie – inwestycje, a dokładniej uruchomienie nowej oczyszczalni ścieków i rozbudowa starej.

Dzięki temu Warszawa przestanie wreszcie zasługiwać na niechlubny tytuł stolicy ścieków. Nieczystości nie będą już trafiać bezpośrednio do Wisły. Do tego, dzięki ogromnym inwestycjom w modernizację sieci wodociągowej jakość wody, którą miasto raczej nie mogło się dotąd chwalić, jest coraz lepsza. Znaczną część kosztów pokrywa Unia Europejska, ale resztę musi dołożyć sama miejska spółka. Co więcej, funkcjonowanie oczyszczalni ścieków to nowe, dotąd nieobecne koszty. Na bieżącą obsługę żadnych pieniędzy z Brukseli już nie dostaniemy. Wzrost wydatków muszą zatem pokryć sami mieszkańcy.

Woda dobra, bo droga

Sieci wodociągowe modernizują wszystkie większe miasta. – Na gospodarkę wodną Polska wyda do 2016 r. aż 60 mld zł. Inwestycje to konieczność, bo ciągle nie spełniamy norm europejskich określonych w dyrektywach. Blisko 60 proc. wydatków zwróci UE. A jeśli nie uporamy się z tym problemem właśnie do 2016 r., Bruksela nałoży na Polskę ogromne kary za nieprzestrzeganie standardów ekologicznych – mówi Jolanta Kuligowska-Roszak z Izby Gospodarczej Wodociągów Polskich. Podkreśla jednak, że choć dziś cena wody jest wciąż stosunkowo niska, w najbliższych latach może znacznie wzrosnąć. Choćby dlatego, że po ukończeniu inwestycji znacznie zwiększy się majątek przedsiębiorstw zajmujących się dostarczaniem wody oraz odbiorem i oczyszczaniem ścieków. W związku z tym zapłacą one w przyszłości wyższe podatki. – Za kilka lat będziemy mieć dobrą, ale drogą wodę. Cena rozwoju jest wysoka, jednak musimy ją ponieść – podkreśla Jolanta Kuligowska-Roszak.

Podobnie będzie w wielu innych sferach naszego życia. Podwyżek, które rozpoczęły się już w wielu miastach, nie da się wyjaśnić tylko wyższą inflacją czy problemami finansowymi samorządów, które część spółek jednak kontrolują. Coraz wyższe rachunki wynikają często z rosnących kosztów eksploatacji, a te z kolei związane są z poprawą jakości. Takie zjawisko możemy obserwować choćby w komunikacji miejskiej. Przez wiele lat zaniedbywana i tracąca klientów na rzecz samochodów osobowych, powoli wraca do łask, choć na razie tylko w największych aglomeracjach.

Dzisiaj, gdy zdecydowana większość polskich rodzin ma samochód, do używania tramwaju i autobusu można zachęcać tylko coraz lepszą jakością i krótszym czasem jazdy. Wiele miast zainwestowało ogromne kwoty w remonty sieci tramwajowej i zakup nowego taboru. W Warszawie i okolicach, dzięki rozwojowi spółki SKM oraz wprowadzeniu wspólnego biletu na wszystkie środki transportu, dotowanego z miejskiej kasy, coraz częściej wykorzystywana jest także kolej.

Równocześnie rosną też koszty funkcjonowania całego systemu. Przedsiębiorstwa kupujące na kredyt bądź biorące w leasing nowy tabor muszą mieć większe niż dotąd przychody, żeby jakoś spłacać kolejne raty. Powstanie kolei aglomeracyjnych, planowane przez Łódź czy Wrocław, wprowadzi zupełnie nową pozycję w wydatkach tych miast. A większość samorządów nie jest już w stanie zwiększyć dotacji do transportu zbiorowego, które i tak stanowią 50–60 proc. jego kosztów. Efekt? Podwyżki cen biletów znacznie przekraczające inflację.

 

O ok. 10 proc. zdrożała w tym roku komunikacja miejska w Gdańsku i innych gminach skupionych w Metropolitalnym Związku Komunikacyjnym Zatoki Gdańskiej. Ma on ambitny cel wprowadzenia, na wzór niemiecki, wspólnej taryfy w całym regionie. Niestety, dla większości mieszkańców będzie to oznaczało droższą, a nie tańszą podróż. Podwyżki wprowadza również Kraków, a zapowiada Wrocław. Ale wszystkich przebiła Warszawa, przez lata utrzymująca taryfę na bardzo niskim poziomie. Ceny biletów właśnie wzrosły średnio aż o 30 proc. Co więcej, żeby uniknąć kłótni w następnych latach w Radzie Miasta, Zarząd Transportu Miejskiego zdołał od razu przeforsować kolejne podwyżki. I tak w 2013 r. bilety podrożeją o 24 proc., a rok później o kolejne 18 proc. ZTM przekonuje, że wydatki na komunikację wzrosły z 1,4 mld zł w 2008 r. do 1,7 mld w ubiegłym, a wkrótce znów pójdą w górę, po uruchomieniu połączenia kolejowego z lotniskiem i linii tramwajowej na Tarchomin.

Mieszkańców wielu innych miast czeka podobny los. Np. wielki projekt zaczyna realizować Olsztyn, przywracając po wielu latach tramwaje. Nawet jeśli za budowę sieci i zakup składów w dużej mierze zapłaci Unia, to już wyższe koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej będzie musiało ponieść miasto. Jak pokazuje przykład zachodnich metropolii, wracający do tramwajów Olsztyn ma szansę zmienić się w miasto bardziej zielone, z przyjaznym mieszkańcom centrum. Ale rachunek za to zapłacą w końcu sami olsztynianie.

Odcinki wyższej kategorii

Również pasażerów pociągów czeka przyszłość lepsza, ale droższa. Przewoźnicy płacą Polskim Liniom Kolejowym za dostęp do torów, i to jest dziś duży ułamek ceny biletu. W tej chwili wszystkie linie w Polsce podzielone są na pięć kategorii – od tych w najgorszym stanie, a równocześnie najtańszych, do najszybszych i tym samym najdroższych, jak np. Centralna Magistrala Kolejowa między Warszawą a Katowicami i Krakowem.

Kiedy kończy się remont i rośnie prędkość jazdy, odcinek z reguły trafia do wyższej kategorii. – Po ukończeniu pierwszego etapu modernizacji linii Warszawa–Łódź czas przejazdu skrócił się o godzinę, a zainteresowanie podróżami na tej trasie wzrosło kilkakrotnie – mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe. W 2014 r. skończy się wreszcie remont linii z Warszawy do Trójmiasta, przewoźnicy i pewnie pasażerowie będą musieli zapłacić więcej niż dotąd za jazdę po niej. Jednocześnie wzrośnie prawdopodobieństwo, że tanie pociągi, jak np. wakacyjny Słoneczny Kolei Mazowieckich, przestaną po modernizacji i podwyżkach na siebie zarabiać: wzrosną ceny biletów i zainteresowanie podróżą może jednak spaść.

Jeśli natomiast spełnią się w Polsce marzenia o Kolei Dużych Prędkości, jej pasażerowie też zapłacą więcej niż za dzisiejsze pociągi Express InterCity. Przekonuje o tym przykład nie tylko Hiszpanii, gdzie bilet na taki pociąg kosztuje przeciętnie 70–120 euro, ale także kraju zdecydowanie uboższego – Rosji. 4-godzinna podróż między Moskwą a Sankt Petersburgiem (ok. 700 km) nowymi pociągami Siemensa to wydatek rzędu 300–400 zł w jedną stronę.

Koszty lepszej infrastruktury już odczuli przedsiębiorcy wożący towary po Polsce. Choć zdecydowana większość dróg wciąż nie spełnia standardów europejskich, to na już zmodernizowanych bądź nowo wybudowanych odcinkach na początku lipca zaczął pracować elektroniczny system poboru opłat od pojazdów powyżej 3,5 tony, czyli viaTOLL. Wprawdzie opłaty objęły na razie niewielką część dróg, ale przewoźnicy już straszą podwyżkami cen i twierdzą, że w porównaniu ze starym systemem winietowym ich koszty się podwajają. Powołują się na wyliczenia naukowców z toruńskiego uniwersytetu, według których średni koszt przejazdu kilometra samochodu ciężarowego wzrośnie z 8 do 15 gr.

System viaTOLL ma się rozwijać i do 2019 r. obejmie już nie kilkaset, ale ponad 9 tys. km naszych dróg. Dla samochodów osobowych płatne będą wkrótce wszystkie odcinki autostrad, bo skończy się darmowa promocja na fragmentach, gdzie z opóźnieniem powstaje system poboru opłat. Choć rząd oficjalnie twierdzi, że za drogi ekspresowe płacić będą musiały tylko ciężarówki i autobusy, trudno uwierzyć w te zapowiedzi. Zwłaszcza że koszty eksploatacji nowej sieci drogowej będą bardzo wysokie. A Unia – podobnie jak w przypadku sieci wodno-kanalizacyjnej – dokłada się tylko do samych inwestycji, a nie do rachunków za bieżące utrzymanie.

Wielkich inwestycji potrzebuje też w Polsce sektor energetyczny. Bez tego może nam po prostu zabraknąć prądu. Według ekspertów, w kraju trzeba zainwestować 80–120 mld euro we wszelkiego rodzaju elektrownie oraz kolejne 10–20 mld w odbudowę sieci przesyłowych. Bez tych, co płacą końcowe rachunki, czyli nas wszystkich, to absolutnie niemożliwe. – Szacujemy, że hurtowe ceny energii elektrycznej mogą w najbliższej dekadzie wzrosnąć o ok. 6080 proc. To będzie jedno z głównych źródeł finansowania nowych inwestycji, obok poprawy efektywności spółek energetycznych, kredytów i być może napływu nowego kapitału – mówi Wojciech Hann, partner w firmie doradczej Deloitte.

Na szczęście nie oznacza to, że aż w takim stopniu zwiększy się comiesięczny przeciętny rachunek za prąd, ale na pewno trzeba przygotować się na spore podwyżki. Choćby dlatego, że sektor energetyczny, w przeciwieństwie do wodociągów czy kolei, sam musi znaleźć pieniądze na nowe projekty, a nie liczyć głównie na fundusze strukturalne. To jasne, że poszuka ich także w naszych kieszeniach.

Przez wiele lat podstawowa różnica w kosztach życia między Polską a krajami Europy Zachodniej wynikała właśnie z niższych rachunków za różnego rodzaju usługi, bez których nie sposób się obyć. O ile ceny paliwa i wielu artykułów żywnościowych w Polsce od dawna są porównywalne z tymi w znacznie bogatszych państwach, o tyle wciąż mniej płacimy za komunikację miejską, dostawy wody, bilety kolejowe czy prąd. Autostrad do niedawna w praktyce nie było. Teraz, dzięki olbrzymim inwestycjom, które już trwają bądź niedługo się zaczną, poziom usług infrastrukturalnych wzrośnie, a wraz z nim, niestety, wzrosną też koszty życia. To proces, którego nic już nie powstrzyma. Będzie drożej, ale jednak lepiej. Wszystko zgodnie ze starą zasadą, że nie ma darmowych (zwłaszcza smacznych) obiadów.

Polityka 34.2011 (2821) z dnia 16.08.2011; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Lepiej, czyli drożej"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną