Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Internet szuka pieniędzy

Ograniczenia szybkiego Internetu. Będzie drożej?

W Polsce największe programy inwestycji w sieć prowadzone są albo za pieniądze UE, albo wymuszane na operatorach przez szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej metodą administracyjnego kija i marchewki. W Polsce największe programy inwestycji w sieć prowadzone są albo za pieniądze UE, albo wymuszane na operatorach przez szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej metodą administracyjnego kija i marchewki. Julian Stratenschulte / PAP
Internet przyzwyczaił nas do tego, że dostajemy coraz więcej, najczęściej za darmo. Sieć trzeba jednak utrzymywać i rozbudowywać. Ktoś musi za to zapłacić. Tylko kto?
Internet w obecnym kształcie oferujący wszystko, wszędzie i prawie za darmo, jest nie do utrzymania.EAST NEWS Internet w obecnym kształcie oferujący wszystko, wszędzie i prawie za darmo, jest nie do utrzymania.
Polityka

Na zakończonych niedawno berlińskich międzynarodowych targach elektroniki użytkowej IFA firmy z całego świata chwaliły się osiągnięciami. Koncern T-Mobile reklamował się hasłem „wszystko wszędzie”, bo dzięki Internetowi, gdziekolwiek jesteśmy, możemy pozostawać w kontakcie z  rodziną, znajomymi, swoim bankiem, robić zakupy, korzystać z informacji, przesyłać zdjęcia, bawić się, a nawet sterować poszczególnymi urządzeniami w domu.

Na setkach stoisk królowały najnowsze inteligentne telefony z dostępem do Internetu, czyli smartfony, robiące karierę tablety, e-książki, laptopy i wiele innych urządzeń opartych na internetowej technologii IP, czyli pakietowej transmisji danych. Dziennikarze wszystko notowali, fotografowali, filmowali, a  potem biegli do biura prasowego, by swoje korespondencje jak najszybciej przesłać do redakcji, umieścić na stronach internetowych, blogach, na Facebooku czy Twitterze. I tu zaczynał się dramat, bo przeciążona lokalna sieć nie radziła sobie z nadmiarem danych – tekstów, zdjęć, filmów. Wszystko ślimaczyło się niemiłosiernie, wywołując irytację, bo kiedy sieć siada, cuda współczesnej elektroniki tracą sens.

Ta sytuacja dobrze jednak pokazuje, że w Internecie robi się tłoczno. Powstają kolejne urządzenia wykorzystujące nowoczesną technologię telekomunikacyjną, rodzą się kolejne usługi, tysiące firm przenoszą swą aktywność do Internetu, lawinowo rośnie liczba jego użytkowników. Już 25 proc. ludności świata korzysta z sieci.

To się robi coraz większy problem w skali światowej – ocenia Tomasz Kulisiewicz, ekspert w dziedzinie telekomunikacji z firmy Audytel. Przesył danych rośnie w tempie wykładniczym. Jeśli 10 lat temu pojemność sieci była wykorzystywana zaledwie w kilku procentach, to dziś światłowodowe rury stają się za ciasne. Konieczne są inwestycje w ich rozbudowę.

Zdaniem Miroslava Rakowskiego, prezesa Polskiej Telefonii Cyfrowej (sieć T-Mobile), o ile w przypadku światłowodów są techniczne sposoby powiększania ich przepustowości, to większym problemem są częstotliwości radiowe.

Szybko rośnie liczba użytkowników Internetu mobilnego, zwłaszcza za sprawą niezwykle popularnych smartfonów. Obsłużenie rosnącego ruchu będzie stanowiło duży problem, bo zakres częstotliwości radiowych jest ograniczony – wyjaśnia prezes Rakowski.

Pożytek z bańki

Współczesną infrastrukturę internetową zawdzięczamy w dużym stopniu... spekulantom. Na przełomie wieku zapanowała na świecie internetowa euforia, która doprowadziła do powstania bańki spekulacyjnej. Kiedy pękła, tysiące firm i funduszy potraciło majątki, ale pieniądze nie poszły na marne. Zrealizowane wówczas inwestycje infrastrukturalne wykorzystujemy do dziś. Trzeba jednak myśleć o nowych. Z tym jest kłopot, bo nie ma już dawnego entuzjazmu. W Polsce największe programy inwestycji w sieć prowadzone są albo za pieniądze UE, albo wymuszane na operatorach przez szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej metodą administracyjnego kija i marchewki.

Rozwój Internetu doprowadził do zmiany jego biznesowego modelu. Rosną zyski firm działających w sieci (zwłaszcza e-handlu i e-podróży), kurczą zaś operatorów telekomunikacyjnych zapewniających łączność. Silna konkurencja rynkowa z jednej strony i nacisk urzędów regulacyjnych z drugiej sprawiają, że stawki za przesył danych spadają. I choć przesył rośnie, nie rekompensuje ubytku przychodów. Staje się za to coraz większym problemem technicznym. Głównie za sprawą rozwoju szerokopasmowego dostępu i serwisów multimedialnych, w tym przede wszystkim YouTube, a także usług wideo na żądanie (VoD) czy portali wymiany plików, gdzie internauci dzielą się filmami. Ten wzrost jest dodatkowo nakręcany przez przechodzenie na standard wysokiej rozdzielczości HD.

Dziś 73 proc. całego ruchu internetowego przynosi zaledwie 8 proc. przychodów. Z drugiej strony, w różnych obszarach Internetu tworzą się swego rodzaju monopole, a także pojawiają nowi gracze, skutecznie zdobywający znaczną część przychodów – tłumaczy Ryszard Hordyński, dyrektor firmy doradczej A.T. Kearney, która na zlecenie międzynarodowej organizacji operatorów telekomunikacyjnych GSM Association (GSMA) opracowała raport na temat ekonomicznych problemów rozwoju globalnej sieci. Wynika z niego, że aby utrzymać obecny poziom usług i zapobiec przeciążaniu sieci, branża będzie musiała wykładać dodatkowo na inwestycje ponad 8 mld euro rocznie.

Operatorzy buntują się jednak, twierdząc, że nie akceptują sytuacji, w której oni będą wydawać pieniądze na coraz mniej rentowne inwestycje, a inni spijać z tego śmietanę. Wartość światowego rynku internetowego przekroczyła już 2 bln dol. Polski rynek oceniany jest na 29,3 mld zł. Z tego wpływy usługodawców stanowią 16,2 mld zł, a operatorów telekomunikacyjnych 4,07 mld zł. Trzeba stworzyć nowy model, w którym nie będzie takiej asymetrii – przekonują operatorzy.

Internet w obecnym kształcie oferujący wszystko, wszędzie i prawie za darmo, jest nie do utrzymania. Zdaniem ekspertów możliwych jest kilka scenariuszy zmian. Najprostszy polega na zwiększeniu opłat dla użytkowników końcowych. To się z pewnością nie spodoba klientom, a  także rządom państw, które walczą o powszechny dostęp do Internetu (w Finlandii jest to już jedno z konstytucyjnych praw obywatelskich).

Przyzwyczailiśmy się, że dostęp za pośrednictwem sztywnego łącza jest tańszy lub droższy w zależności od szybkości, ale nielimitowany co do ilości danych. W sieciach mobilnych coraz częściej nie rozliczamy się z każdego kilobajta. Teraz to mogłoby się zmienić, bo płacilibyśmy nie tylko za ściągane i wysyłane dane – stawki byłyby zależne od typu transmisji oraz tego, skąd i dokąd dane wędrują.

Drugi model to wprowadzenie opłat hurtowych – dostawcy treści i usług płaciliby za każdy przychodzący i wychodzący kilobajt. Dziś opłaty ponoszone przez serwisy internetowe w niewielkim stopniu związane są ze strumieniami płynących danych. Nowe rozwiązanie zapewne zmusiłoby je do wprowadzenia opłat za bezpłatne dziś usługi, a także zmieniło oblicze reklamy internetowej. Obecnie reklama w sieci coraz częściej staje się multimedialna, wymagająca większej transmisji danych.

Kolejnym pomysłem jest tworzenie pakietów usług internetowych, które dostępne byłyby w zależności od ceny płaconej przez użytkownika. Trochę przypominałoby to dzisiejsze pakiety w telewizjach kablowych.

Ostatni pomysł polega na indywidualnych umowach pomiędzy dostawcami treści i operatorami. Jest już zresztą bliski urzeczywistnienia. Pierwszym sygnałem, że wielcy gracze, tacy jak Google, Facebook, Apple, mogą indywidualnie ustalać z operatorami zasady obsługi swoich użytkowników, jest umowa między Google a  amerykańskim operatorem telekomunikacyjnym Verizon. Wywołała już ogromną burzę, łącznie z demonstracjami internautów.

Przywileje wielkich

Google i Verizon oficjalnie zapewniają, że pracują tylko nad nową technologią przyspieszającą ruch w  Internecie. Panuje przekonanie, że chodzi o zapewnienie priorytetowych zasad obsługi klientów Google, a więc o spowolnienie dostawy treści konkurentów. Użytkownik szukający czegoś za pomocą wyszukiwarki Google zrobi to szybciej niż za pomocą konkurencyjnego serwisu (np. Bing należącego do Microsoftu) nie dlatego, że Google działa sprawniej, ale dlatego, że jego pakiety danych będą miały priorytet w sieci Verizon.

Ponieważ Google zbudował swoją ekonomiczną potęgę dzięki wpływom z  reklam w wynikach wyszukiwania, jest gotów podzielić się tymi pieniędzmi z operatorami, byle nie utracić klientów, bo bez nich wyschnie źródło dochodów.

Podobną politykę może wybrać koncern Apple dla sprzedaży swoich usług (iTunes czy App Store). Firma ta już dziś telefony iPhone sprzedaje w każdym kraju poza USA za pośrednictwem jednej wybranej sieci, uzyskując specjalne przywileje. Także inni wielcy gracze dogadują się z operatorami i producentami sprzętu, wprowadzając do sprzedawanych telefonów swoje aplikacje (Gmail, Hotmail, Facebook, YouTube itd.), by ułatwić korzystanie ze swoich usług. Podobną drogą może pójść koncern Sony, producent popularnej konsoli do gier PlayStation, która jest dziś wyspecjalizowanym terminalem internetowym i pozwala na grę w sieci.

Kto wie, czy Sony nie będzie dogadywać się z operatorami, by kłopoty z transmisją nie utrudniały graczom gry i nie obniżały jakości grafiki – zastanawia się dyr. Hordyński. Jego zdaniem w Polsce zaczątkiem podobnego pomysłu biznesowego może być połączenie Cyfrowego Polsatu z operatorem telekomunikacyjnym Polkomtelem.

Operatorom takie pomysły bardzo się podobają, bo dają im szanse na wzrost przychodów i tworzenie ofert internetowych zindywidualizowanych pod względem zawartości (np. w wersji podstawowej dostęp do jednego portalu informacyjnego, jednego społecznościowego, do wybranego banku itp., w droższej do większej liczby usług). Zdaniem prezesa Rakowskiego elementem takiego projektu byłoby zarządzanie przez operatorów reklamą internetową – użytkownik płacąc mniej dostawałby więcej reklam, a w pakietach premium mógłby się od reklam odizolować. Dla branży reklamy internetowej byłby to koszmar.

Wszystko to jednak oznacza, że Internet, jaki znamy, w którym wszystko jest dostępne, każdy może uruchomić swój biznes i każdy – przynajmniej teoretycznie – ma równe prawa, przechodzi do historii. To niepokojące, bo właśnie dzięki tej pionierskiej swobodzie narodzić się mogło wiele innowacyjnych usług.

Internet wolny, wolność ubezpieczający

Takie alianse, zwłaszcza wielkich graczy, jak również integrowanie kilku segmentów w ramach jednego podmiotu mogą doprowadzić do antykonkurencyjnych i w efekcie antykonsumenckich skutków – ostrzega Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Problemem jest także geografia ruchu internetowego. Najwięksi gracze są skoncentrowani w USA. 8 na 10 najpopularniejszych serwisów internetowych w Europie to serwisy amerykańskie. To wymusza olbrzymi ruch poprzez sieci na dnie Atlantyku i powoduje asymetrię kosztową.

Użytkownicy ściągający dane z USA, jak i dostawcy usług płacą tyle samo co za ruch krajowy. Ale operator płaci za łącza międzynarodowe – wyjaśnia prezes Streżyńska. Na dodatek skoncentrowanie głównych graczy w USA ogranicza reszcie świata możliwość oddziaływania na nich za pomocą regulacji prawnych.

Dążenie do monopolizowania i komercjalizowania Internetu budzi opór. Walczący na sztandarach wypisali hasło „neutralności sieci”. Pod tym pojęciem rozumie się wolność dostępu do wszystkich treści, serwisów i aplikacji (o ile nie działają one na szkodę sieci bądź też nie łamią prawa), a także jasne zasady przepływu danych bez jakiejkolwiek dyskryminacji. Jako pierwsi w Europie zasadę neutralności wpisali w czerwcu do swojego prawa Holendrzy. Efektem tego były wprowadzone przez operatorów komórkowych podwyżki opłat za mobilny Internet. Dlaczego? Bo nowe prawo zabrania ograniczania dostępu do mobilnych usług telefonii internetowej VoIP (np. Skype), popularnych wśród oszczędnych Holendrów. A to ogranicza wpływy operatorów z  tradycyjnych połączeń głosowych.

Tropem Holandii idą Hiszpania i  Francja. W  Polsce o  wpisanie do prawa telekomunikacyjnego zasady neutralności sieci zabiega Internet Society Poland. Unijna grupa robocza Telekomunikacja i społeczeństwo informacyjne wezwała ostatnio Komisję Europejską do dialogu z zainteresowanymi stronami na temat neutralności sieci. Natomiast w USA ten pomysł został przez Kongres odrzucony jako nierynkowy.

Neutralność sieci to nie jest nakaz świadczenia wszystkiego na tych samych zasadach, lecz takiego różnicowania oferty, by była racjonalna ekonomicznie i nieszkodliwa dla dostawców oraz konsumentów – przekonuje prezes Anna Streżyńska. Jej zdaniem samo wprowadzenie takiego zapisu niczego jeszcze nie rozwiąże. Podobnego zdania jest Krzysztof Kilian, były minister łączności, dziś wiceprezes Polkomtela (operator Plus). – Internet rozwija się dzięki nieskrępowanej innowacyjności młodych ludzi. Jestem przekonany, że dzisiejsze problemy z modelem ekonomicznym Internetu uda się rozwiązać. Byle tylko nadmiernie nie krępować go regulacjami prawnymi – podkreśla prezes Kilian.

Polityka 39.2011 (2826) z dnia 21.09.2011; Rynek; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Internet szuka pieniędzy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną