Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Komputer kieszonkowy

Smartfon – urządzenie do wszystkiego

W Google już to widzą - coraz więcej osób korzysta z internetu przez smartfony. W Google już to widzą - coraz więcej osób korzysta z internetu przez smartfony. materiały prasowe
To będzie rok lawinowego przyrostu liczby użytkowników smartfonów.
Alexander Kirch/PantherMedia

Co to jest smartfon?

Po długim i kłopotliwym okresie narzeczeństwa telefon komórkowy wreszcie zawarł trwały związek z Internetem. Jego owocem jest smartfon – multimedialne kieszonkowe urządzenie do wszystkiego, które podbija świat. Według danych firmy badawczej IDC, już co trzeci z 11 mln sprzedanych w Polsce w 2011 r. aparatów komórkowych był smartfonem. Według tej samej firmy na całym świecie łączna sprzedaż smartfonów kilka miesięcy temu przekroczyła łączną sprzedaż komputerów PC. Najpopularniejsze modele, jak np. Samsungi z serii Galaxy, rozchodzą się w setkach tysięcy sztuk. To imponujący wynik, szczególnie jeżeli chodzi o urządzenie, którego precyzyjna definicja jest nieznana.

– To trochę tak jak z koniem – jaki jest, każdy widzi – śmieje się Marek Kujda, analityk IDC. Jego zdaniem prościej opisać smartfony poprzez ich funkcjonalność. M.in. powinny mieć system operacyjny, który można dowolnie rozbudowywać poprzez ściąganie i instalowanie dodatkowych aplikacji, do tego zazwyczaj duże, dotykowe wyświetlacze, które zastąpiły tradycyjną klawiaturę z cyframi. Coraz częściej mają w sobie nowoczesne, dwurdzeniowe procesory, co zmienia je tak naprawdę w wydajne, kieszonkowe komputery. – Producenci komórek od dawna poszukiwali urządzenia, na którym wygodnie można korzystać z Internetu. Smartfon jest naturalną odpowiedzią – mówi Marcin Gruszka, rzecznik sieci Play.

Kariera pomysłu.

W powszechnym odczuciu smartfona wymyślił Steve Jobs i jego koncern Apple, wprowadzając w 2007 r. do sklepów aparat iPhone (aktualnie w modelu iPhone 4S). To nieprawda, gdyż wcześniej eksperymenty z dotykowymi ekranami prowadziła Nokia, a firmy takie, jak tajwański HTC czy kanadyjska BlackBerry, od początku postawiły na produkcję rozbudowanych aparatów z zaawansowanymi systemami operacyjnymi. Były to jednak produkty przeznaczone głównie dla biznesmenów – drogie, cegłowate i niewygodne w użyciu.

Jobs pierwszy wpadł na pomysł, że urządzenie ma mieć dotykowy ekran, intuicyjny sposób obsługi i na tyle mocną elektronikę w środku, aby dało się na tym oglądać filmy i grać w gry. Estetyczne wysmakowanie i designerski sznyt były dodatkowym atutem, jak się później okazało – podstawowym.

Cena początkowo nie grała roli. I tak telefony od Apple’a rozchodziły się na pniu (do dziś zresztą, kupowane bez umowy z operatorem, kosztują 2–3 tys. zł i znajdują amatorów). Ale w miarę jak na rynek wkraczali inni gracze, m.in. Samsung, LG, wreszcie Nokia (która przespała kilka lat), zaczęła się konkurencja. Dziś smartfony mają w ofercie wszyscy liczący się producenci, a Sony Ericsson ogłosiło właśnie, że będzie produkować tylko taki typ aparatów. Według danych firmy analitycznej Gartner, cena średniej klasy smartfona powinna w 2012 r. osiągnąć równowartość 75 dol., a to oznacza, że będą one dostępne nawet dla mniej zamożnych klientów sieci telefonii komórkowych (w tzw. promocjach za złotówkę). I to właśnie obniżka ceny uznawana jest za główną przyczynę szalonej popularności smartfonów.

Drugi powód to ich elastyczność. Sama idea – aby telefon był urządzeniem z systemem operacyjnym, do którego można załadować dowolne potrzebne nam oprogramowanie – bardzo dokładnie przypomina to, co oferują od lat klasyczne komputery osobiste. Różnica jest jednak taka, że o ile na laptopach króluje Windows, o tyle w smartfonach najczęściej jest to Google Android lub iOS (system Apple). Koncern Microsoft, podobnie jak Nokia, przespał narodziny nowej generacji sprzętu i teraz musi odrabiać straty. Obie firmy zawarły w tym celu sojusz.

Sklep plus Internet.

Do systemu operacyjnego przypięty jest – to akurat autorski pomysł Apple – sklep z aplikacjami, czyli programami. A tam wszystko: mapy, elektroniczne książki, kolorowanki dla dzieci, kursy walut, elektroniczne książki kucharskie, muzyka, filmy, przewodniki, gry (ze sławnymi „Angry Birds” na czele). Do sklepu jest też przypięta karta kredytowa. Klikamy, ściągamy, instalujemy w telefonie. Prosta, genialna maszynka do zarabiania pieniędzy. Dlatego oprócz App Store w sieci działa konkurencyjny Google Android Market. W obu sklepach jest już pół miliona różnych aplikacji. Samsung Apps, który wystartował w 2009 r., jest około 10 razy mniejszy od konkurentów.

Aby to wszystko ściągać i używać, potrzebny jest dostęp do Internetu. – Smartfon bez dostępu do sieci jest jak Ferrari trzymane w garażu – mówi Marcin Gruszka z sieci Play. Operatorzy telefonii komórkowych, którym wpływy z tradycyjnych rozmów głosowych spadają z roku na rok, w sprzedawaniu dostępu do mobilnego Internetu znaleźli nowe źródło przychodów. Według raportu domu mediowego MEC, użytkownicy smartfonów korzystają z nich znacznie aktywniej niż klasyczni komórkowcy, używają ich też w ciągu dnia częściej i dłużej. W upowszechnianiu się smartfonów mają więc interes wszystkie zaangażowane strony – również klienci.

Polityka 01.2012 (2840) z dnia 03.01.2012; Rynki; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Komputer kieszonkowy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną