Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Dobrze „zarobiony” menedżer

Premie i superodprawy - sekrety kontraktów prezesów

W sektorze prywatnym największe pieniądze dla prezesów są tam, gdzie pieniędzy w ogóle jest najwięcej, czyli w świecie bankowców i finansistów. W sektorze prywatnym największe pieniądze dla prezesów są tam, gdzie pieniędzy w ogóle jest najwięcej, czyli w świecie bankowców i finansistów. Victor1558 / Flickr CC by 2.0
Wysoka premia Rafała Kaplera, szefa Narodowego Centrum Sportu, wywołała wielki szum. Świat biznesu pełen jest jednak kwot dużo wyższych, które otrzymywali odchodzący z menedżerskich posad. Czasem po cichu, a czasem w atmosferze prawdziwych skandali.
W spółkach, w których część udziałów należy do Skarbu Państwa, często mówi się o tym, że priorytetem przy wyborze prezesa nie są jego kompetencje, ale sympatie polityczne.allensima/Flickr CC by 2.0 W spółkach, w których część udziałów należy do Skarbu Państwa, często mówi się o tym, że priorytetem przy wyborze prezesa nie są jego kompetencje, ale sympatie polityczne.
Na uposażenie prezesa składa się stała pensja, premie kwartalne lub roczne i dodatkowe umowy za lojalność wobec firmy po zakończeniu kontraktu.401K/Flickr CC by SA Na uposażenie prezesa składa się stała pensja, premie kwartalne lub roczne i dodatkowe umowy za lojalność wobec firmy po zakończeniu kontraktu.

Wysokie pensje prezesów, a potem odprawy wynikające z kontraktów menadżerskich, są w prywatnym biznesie czymś naturalnym. W zależności od stopnia zamożności firmy, dochodzi do tego zazwyczaj bogaty tzw. pakiet socjalny – rezydencja lub apartament wynajmowany na koszt firmy, spa i fitness, prywatna opieka medyczna, opłacone przez firmę szkoły i wakacje dla rodziny, a czasem nawet dostęp do firmowego odrzutowca.

Milionowe kontrakty to jednak również domena prezesów przedsiębiorstw z udziałem państwowego kapitału. Umowy z klauzulą poufności skrywają często spore kwoty, które oburzają tzw. opinię publiczną dopiero wtedy, gdy wypływają na światło dzienne. Tak jak to miało miejsce ostatnio w przypadku Rafała Kaplera, który odszedł ze stanowiska szefa Narodowego Centrum Sportu (NCS – operator Stadionu Narodowego w Warszawie). To, co oburzyło ludzi, w świecie biznesu nie budzi jednak aż takiego zdziwienia.

Wypłaty, premie, odprawy
Mechanizmy przyznawania wysokich wynagrodzeń, a czasem nawet jeszcze wyższych premii, są takie same – zarówno w przedsiębiorstwach prywatnych jak i w tych, w których swoje udziały posiada Skarb Państwa. Wyjątkiem są jedynie firmy wymienione w tzw. „ustawie kominowej”, która miała ograniczać zarobki prezesów na państwowych posadach. Ale takich „czystych” spółek Skarbu Państwa jest coraz mniej – gdy przedsiębiorstwo jest prywatyzowane, chociaż częściowo, wypada zazwyczaj spod rygorów „kominowej”.

Na uposażenie prezesa składa się więc stała pensja (kilkadziesiąt, nierzadko ponad sto tysięcy złotych miesięcznie). Wysokimi premiami, przyznawanymi kwartalnie lub pod koniec roku, docenia się przede wszystkim wzrost zysków przedsiębiorstwa. Po zakończeniu kontraktu pieniądze przyznaje się za lojalność wobec firmy, a co za tym idzie - zakaz pracy u konkurencji. Najczęściej trwa on od 3 do 6 miesięcy, czasem do roku. Ten czas „zawodowego zawieszenia”, podczas którego były prezes rozgląda się za nową posadą, sponsoruje jeszcze były pracodawca, uzupełniając co miesiąc konto taką samą liczbą zer, jak dotychczas.

Odprawa, czyli kolejna wpłata na konto, nastąpi, o ile właściciel firmy rezygnuje z pracownika przed wygaśnięciem obowiązującego kontraktu. Gdy z jakiś względów menedżer sam zdecyduje się zrezygnować z pracodawcy lub kontrakt dobiegnie końca i nie zostanie przedłużony, o odprawie trzeba zapomnieć.

Prezes z nadania
W spółkach, w których część udziałów należy do Skarbu Państwa, często mówi się o tym, że priorytetem przy wyborze prezesa nie są jego kompetencje, ale sympatie polityczne. Ogromne koszty generują tam zatem odprawy dla byłych członków zarządów, zwolnionych z powodu roszad politycznych. Zmienia się władza, zmieniają się partyjni nominaci. Przykładowo: w 2008 r. odprawy dla menedżerów wyznaczonych przez polityków PiS, LPR i Samoobrony wynosiły ponad 100 milionów złotych. Rzecz dotyczyła około tysiąca przedsiębiorstw kontrolowanych przez państwo.

Największe odprawy są w sektorze energetycznym i telekomunikacyjnym. Legendą obrosły już liczone w milionach odprawy w Orlenie. Media huczały o kontrakcie Zbigniewa Wróbla, który po odejściu miał otrzymać 13 milionów zł. Po wielomiesięcznych sporach z firmą jego konto wzrosło „jedynie” o 2 miliony. Dużo mówiło się także o Jacku Walczykowskim, który za 19 dni urzędowania (od 28 lipca do 16 sierpnia 2004 r.) domagał się 7 milionów odprawy oraz dodatkowych pieniędzy jako rekompensaty za zakaz pracy u konkurencji. Ostatecznie, po kilkuletnim sporze zakończonym w sądzie arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej, Walczykowski musiał przełknąć smak porażki, gdyż pieniędzy nie otrzymał.

Kominy do kosza?
Pomysły urzędowego kontrolowania zarobków prezesów państwowych firm od zawsze wzbudzały – co oczywiste - protesty biznesu. – Ta ustawa jest nieracjonalna. Politycy poddali się społecznej presji i w sztuczny sposób chcą ograniczyć wynagrodzenia – mówi Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Polskich Lewiatan. Dlatego jego zdaniem w spółkach z udziałami Skarbu Państwa olbrzymią popularnością cieszą się kontrakty menadżerskie. Na takim zresztą był prezes Narodowego Centrum Sportu. – Było to możliwe, gdyż powstała tzw. „specustawa na Euro”. Państwowe podmioty, zaangażowane w pracę przy organizacji Mistrzostw, zostały wyłączone z przepisów „ustawy kominowej” - wyjaśnia Paweł Biedziak, rzecznik Najwyższej Izby Kontroli. Przeciwnicy urzędowego ograniczania pensji na państwowych posadach przekonują, że w ten sposób wszyscy najlepsi menadżerowie przejdą do sektora prywatnego.

Pieniądze są w bankach
A w sektorze prywatnym największe pieniądze dla prezesów są z kolei tam, gdzie pieniędzy w ogóle jest najwięcej, czyli w świecie bankowców i finansistów. - Na kolejnych pozycjach, choć nie mogąc się z nimi równać, są wielkie koncerny farmaceutyczne – wymienia Norbert Matusiak z międzynarodowej firmy doradczej Hay Group. - Nie należy jednak zapominać, że poziom odpowiedzialności pracujących na najwyższych stanowiskach menedżerów, jest naprawdę wysoki. Nierzadko zaczynając pracę podpisują oni czeki in blanco – nakładające na nich finansową odpowiedzialność za ewentualne straty poniesione przez spółkę na skutek błędnych decyzji lub złego oszacowania ryzyka – dodaje ekspert.

Za polskiego rekordzistę uznaje się byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, który ustępując w lutym 2010 r. z funkcji prezesa Pekao, zainkasował prawie 7,3 mln zł odprawy. Małgorzata Kroker-Jachiewicz, odchodząc w 2006 r. ze stanowiska prezesa Kredyt Banku, otrzymała 6 mln odprawy. W tym samym roku na odprawę Marka Józefiaka z Telekomunikacji Polskiej zarząd spółki przeznaczył 5,34 miliona. – Te kwoty mogą szokować wielu Polaków, choć w rzeczywistości wynikają z ogromnego rozwarstwienia płac w Polsce i niedoboru specjalistów najwyższego szczebla – wyjaśnia Nobert Matusiak. Dla przykładu podaje Niemcy – gdzie świeżo upieczony absolwent, zatrudniony na stanowisku specjalisty, dostaje czterokrotnie większą pensję niż polski absolwent zatrudniony na podobnym stanowisku w Polsce. Ale już pensje dyrektorskie są podobne.

-Przedstawiciele czołówki polskich menedżerów często rozważają oferty pracy za granicą. Wiedzą, jakie kwoty padają w tamtych kontraktach i często wymagają podobnych wynagrodzeń – komentuje Jeremi Mordasewicz.

Pensja za presję
Jednym ze światowych rekordzistów jest William McGuire, który po 15 latach urzędowania na stanowisku szefa UnitedHealth Group (ubezpieczenia zdrowotne), otrzymał odprawę oraz akcje spółki warte 1,2 miliarda dolarów. Kwota ta miała stanowić nagrodę za to, że akcje UGH pod rządami Mc Guire’a wzrosły aż 50–krotnie.

Wśród Europejczyków prym wiedzie prezes włoskiego banku UniCredit – Alessandro Profumo, który po 13 latach szefowania włoskiej grupie (dziś grupie z libijskim kapitałem, za co zresztą podobno stracił stanowisko), otrzymał aż 40 milionów euro. To nagroda za stworzenie potęgi firmy nie tylko na Półwyspie Apenińskim, ale także w całej Europie Środkowo-Wschodniej (w Polsce częścią UniCredit jest bank Pekao SA). To zarazem największa odprawa w historii Włoch.

Ubodzy politycy?
W porównaniu do wielotysięcznych, a nawet milionowych wynagrodzeń prezesów spółek, odprawy polityków wydają się skromne. Pomnożone jednak przez liczbę państwowych urzędników i częstotliwość ich politycznych rotacji, są dla państwowego budżetu nie lada obciążeniem.

Ministrowie, niezależnie od tego czy zostaną odwołani, czy sami zdecydują się odejść z rządu, zachowują prawo do dotychczasowego wynagrodzenia przez okres od jednego do trzech miesięcy (w zależności od stażu). W najkorzystniejszym wariancie jest to około 40 tys. złotych na osobę. Pracownicy ich biur otrzymują rekompensatę w wysokości od 50 do 300 proc. miesięcznego wynagrodzenia.

Podobnie rzecz wygląda w przypadku posłów i senatorów. Jeśli po zakończonej kadencji nie zostaną ponownie wybrani, na otarcie łez otrzymają odprawy w wysokości trzykrotności dotychczasowego uposażenia. W ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych mandaty utraciło 148 posłów i 46 senatorów. Każdy z nich otrzymał prawie 30 tysięcy złotych. Uszczupliło to państwowy budżet o 5,7 miliona złotych.

Ustępujący z urzędu prezydent od marca ubiegłego roku ma dożywotnio zapewnione co miesiąc 75 proc. uposażenia aktualnie urzędującej głowy państwa, czyli około 6 tysięcy. Zapewniła mu to kierowana przez Janusza Palikota komisja „Przyjazne Państwo”.

Polityczny biznes
Świat polityki i wielkiego biznesu coraz częściej dynamicznie się ze sobą przeplatają. Menedżerowie wielkich firm często zostają politycznymi doradcami, by mechanizmy stosowane w korporacjach przenosić do świata polityki (przypadek Jana Krzysztofa Bieleckiego). Młodzi politycy zaś często liczą na to, że poselski mandat będzie dla nich przepustką do świata wielkiego biznesu i menedżerskiej kariery.

Udaje się nielicznym, najzdolniejszym, lub najbardziej zdeterminowanym. Pozostałym, którym wraz z końcem kadencji wyborca nie przedłużył mandatu, na pocieszenie - obok opowieści z sejmowej ławy - w kieszeni pozostaje kilkanaście tysięcy złotych. Nierzadko trafi się też ciekawa posada w miejscowym magistracie.

Współpraca: Piotr Stasiak

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną