Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Teraz gaz

Grażyna Piotrowska-Oliwa - nowa prezes PGNiG

Grażyna Piotrowska-Oliwa wypracowała sobie biznesową sławę w Telekomunikacji Polskiej. Grażyna Piotrowska-Oliwa wypracowała sobie biznesową sławę w Telekomunikacji Polskiej. Jacek Turczyk / PAP
Na nową prezes PGNiG Grażynę Piotrowską-Oliwę czekają trzy zadania: dogadać się z prezesem Urzędu Regulacji Energetyki, skłonić Gazprom do obniżki cen, szybko znaleźć złoża i uruchomić wydobycie gazu łupkowego.
Grażyna Piotrowska - Oliwa w roli pianistki podczas gali z okazji XX-lecia Konfederacji Pracodawców Polskich, 2009 r.Radosław Nawrocki/Forum Grażyna Piotrowska - Oliwa w roli pianistki podczas gali z okazji XX-lecia Konfederacji Pracodawców Polskich, 2009 r.
Spotkanie przedstawicieli biznesu z Bronisławem Komorowskim kandydującym na prezydenta, 2010 r.Wojciech Olkuśnik/Agencja Gazeta Spotkanie przedstawicieli biznesu z Bronisławem Komorowskim kandydującym na prezydenta, 2010 r.
Grażyna Piotrowska - Oliwa, sesja zdjęciowa z 2008 r.Paweł Krzywicki/Forum Grażyna Piotrowska - Oliwa, sesja zdjęciowa z 2008 r.

Gdy czuje napięcie i chce się trochę rozładować, Grażyna Piotrowska-Oliwa siada do fortepianu. Lubi grać pięciogłosowe fugi Jana Sebastiana Bacha, tak jak uczyła ją prof. Maria Kubień-Uszokowa na Akademii Muzycznej w Katowicach. Zdobyty w 1993 r. dyplom w klasie fortepianu jest jednym z wielu dokumentów świadczących o wszechstronnych talentach szefowej koncernu gazowego. Potwierdzają to także dyplomy Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, elitarnych studiów Executive MBA na francuskim INSEAD (Institut Européen d’Administration des Affaires), nie licząc licznych kursów i szkoleń w kraju i za granicą.

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zapewne nieraz siadała do fortepianu.

Kiedy w 2009 r. rozstała się z Grupą Telekomunikacji Polskiej (TP) – po ośmiu latach pracy, w tym dwóch jako prezes Centertela, operatora sieci komórkowej Orange – wydawało się, że nie będzie długo czekać na jakieś ważne stanowisko. France Telecom, właściciel Grupy TP, kusił ją podobno atrakcyjnymi posadami za granicą. Prasa spekulowała, że chodzi o prezesurę sieci Orange w Wielkiej Brytanii lub Senegalu, ale Piotrowska-Oliwa dawała do zrozumienia, że nie musi się spieszyć, że rozważa różne opcje. Na łamach „Forbesa” tak malowniczo opisała swoją sytuację zawodową: „jak krokodyl wystawiam oczy nad powierzchnię wody i obserwuję pojawiające się propozycje. Najlepszej z nich na pewno nie przegapię”. Mijały miesiące, a to czekanie niepokojąco się przedłużało. Branża telekomunikacyjna nie była w stanie zaproponować jej nic interesującego.

Atrakcyjny wakat

I wtedy nadpłynął Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa. Na początek zaproponował stanowisko w radzie nadzorczej PZU, które chętnie przyjęła. Wkrótce miał dla niej coś smakowitszego. PKN Orlen poszukiwał członka zarządu ds. handlu i ogłosił konkurs. Minister namówił ją, by wystartowała. Musiała stanąć do rywalizacji z fachowcami z branży. Ponoć w konkursie poszło jej świetnie, ale Aleksander Grad wolał nie ryzykować i sam mianował ją na to stanowisko. Ministrowi przysługuje prawo do obsadzenia jednego miejsca w zarządzie.

Dla akcjonariuszy i branży było to jak namaszczenie: Piotrowska-Oliwa zostanie niebawem prezesem PKN Orlen, bo w koncernie tak dokonuje się wymiana władzy. Przecież Piotr Kownacki nabierał praktyki przy prezesie Igorze Chalupcu, zanim go zastąpił, a Jacek Krawiec przy Wojciechu Heydlu.

Nic więc dziwnego, że między Jackiem Krawcem a panią wiceprezes od początku nie układało się najlepiej. Kiedy po wyborach nowy minister skarbu Mikołaj Budzanowski zaczął robić porządki kadrowe w spółkach, przez moment wydawało się, że nadchodzi czas krokodyla. Szybko okazało się jednak, że nie: Jacek Krawiec jest nie do ruszenia.

Nadpłynął za to atrakcyjny wakat w PGNiG. Dotychczasowy prezes Michał Szubski demonstracyjnie podał się do dymisji, a minister nie ukrywał, że miał w tym swój udział. Prezes wprawdzie deklarował, że odchodzi, bo nie może dogadać się z prezesem Urzędu Regulacji Energetyki (URE) w sprawie podwyżki taryfy na gaz, ale zdaniem ministra było to tylko usprawiedliwienie nieporadności. Szubski nie sprawdził się, bo nie wywiązał się z zadania szybkiego znalezienia złóż i rozpoczęcia wydobycia gazu łupkowego. A przecież premier, nie mówiąc już o ministrze, wiążą z gazem wielkie nadzieje. PGNiG wykonał wprawdzie kilka odwiertów i znalazł trochę gazu, ale wszystko to było robione za wolno i nie w skali, jakiej oczekiwano.

Panią wiceprezes Orlenu do udziału w konkursie na prezesa PGNiG miał namówić sam minister. Znów spotkała nie lada konkurentów. Wśród nich Bogdana Pilcha, wieloletniego szefa polskiej filii Gaz de France (dziś dyrektora GDF Suez), oraz Marka Karabułę, uchodzącego za faworyta. Karabuła od niedawna zdobywał doświadczenie w PGNiG jako wiceprezes zajmujący się wydobyciem gazu łupkowego i minister Budzanowski nie mógł się go nachwalić. Los okazał się jednak przewrotny. Rada nadzorcza nie wybrała Karabuły, lecz Piotrowską-Oliwę, choć z biznesem gazowym nigdy wcześniej nie miała do czynienia. W państwowym biznesie tak bywa.

 

– To branża wymagająca bardzo specjalistycznej wiedzy. Nie da się jej przyswoić w dzień lub dwa. Poprzedni prezes, zanim objął to stanowisko, pracował w PGNiG wiele lat – Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw i gazu, nie może się nadziwić wyborowi prezesa PGNiG.

– Czeka ją kilka wyzwań: musi wreszcie załatwić nową taryfę na gaz, bo przy obecnej PGNiG ponosi straty i to się odbija na wynikach finansowych spółki. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki nie chce się zgodzić na podwyżkę, choć wie, ile płacimy Rosjanom za gaz – ocenia jeden z pracowników centrali PGNiG. – Druga sprawa to proces arbitrażowy przeciw Gazpromowi w sprawie ustalania cen w kontrakcie jamalskim. Od tego, jak się zakończy, wiele będzie zależeć. Rosjanie to trudny przeciwnik.

PGNiG jest spółką giełdową – jedną z największych na GPW – kontrolowaną przez Skarb Państwa (73,5 proc. akcji). Spoczywa na niej odpowiedzialność za zaopatrzenie kraju w gaz (14,4 mld m sześc. rocznie). Większość importuje (głównie z Rosji), część jest wydobywana przez spółkę na terenie Polski. PGNiG zajmuje się też poszukiwaniem ropy i gazu (w tym łupkowego) w kraju i za granicą (Norwegia, Egipt, Libia, Pakistan). Od niedawna inwestuje też w branży energetycznej – kupił Elektrociepłownie Warszawskie, planuje budowę elektrowni gazowych.

Formalnie rzecz biorąc, PGNiG jest spółką objętą ustawą kominową, ograniczającą zarobki prezesów. Ale bez obaw, nowa prezes przechodząc z Orlenu (gdzie nie ma kominówek) nie powinna stracić. W PGNiG ten problem rozwiązuje się za pomocą posad w radach nadzorczych spółek, w których zasiada szef koncernu gazowego (EuRoPol GAZ, PGNiG Norway). Poprzednik pani prezes w 2010 r. zarobił 1,4 mln zł. Może to nie są zarobki prezesa Orlenu (ok. 3 mln zł), ale do pierwszego powinno wystarczyć.

Baba z jajami

Gazownicy wyraźnie nie doceniają tej drobnej blondynki. Może na gazie nie zna się tak jak oni, ale w dziedzinie układania się z państwem mogliby się od niej wiele nauczyć. Grażyna Piotrowska-Oliwa wypracowała sobie bowiem biznesową sławę w Telekomunikacji Polskiej, ścierając się z prezesem Urzędu Regulacji Telekomunikacji, a potem przez lata tocząc boje z Anną Streżyńską, byłą prezeską Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Piotrowska-Oliwa, zwana przez współpracowników GPO (od inicjałów, choć niektórzy tłumaczyli to jako Główny Prezes Orange), trafiła do TP w czasach, gdy świeżo sprywatyzowana spółka była telekomunikacyjnym odpowiednikiem PGNiG. Też była monopolistą, choć konkurencja już się pojawiła i mówiło się o konieczności uwolnienia rynku. Nie było to jednak łatwe, bo France Telecom i Kulczyk Holding, kupując wspólnie TP, zagwarantowali sobie aneks do umowy przewidujący kilkuletnie utrzymanie monopolu spółki.

Do dziś budzi to emocje: czy sprzedanie monopolisty z gwarancją monopolu było dla Polski dobre czy nie? Emil Wąsacz, minister skarbu, który umowę podpisał, przekonywał, że dzięki temu można było zainkasować wysoką cenę (18,5 mld zł). Minister łączności Maciej Srebro alarmował, że taka decyzja ograniczy możliwości rozwoju rynku. Wygrała oczywiście cena, strat nikt nie liczył.

Ze strony resortu skarbu przy realizacji tej kontrowersyjnej transakcji pracowała naczelnik wydziału spółek strategicznych oraz instytucji finansowych Grażyna Piotrowska-Oliwa, resort łączności zaś reprezentowała doradca ministra Anna Streżyńska. Umowę negocjował Jan Kulczyk i to on i jego ludzie wypatrzyli młodą (rocznik 1969) utalentowaną urzędniczkę resortu skarbu. Nic więc dziwnego, że GPO wkrótce przeniosła się do TP, gdzie została dyrektorem departamentu współpracy z regulatorem. Dziś taki transfer wzbudziłby zapewne kontrowersje, ale wtedy był częstą praktyką. Zadaniem GPO było robić wszystko, co się da, by TP SA już jako prywatna firma jak najdłużej utrzymała dominującą pozycję na rynku (i wysokie ceny). Wywiązywała się z tego zadania w sposób budzący podziw w firmie i grozę wśród konkurentów.

Po raz pierwszy sławę przyniosła jej potyczka z państwową spółką NOM, która próbowała wedrzeć się na rynek międzystrefowych połączeń telefonicznych. TP broniła się, jak mogła. Mnożyła formalne i techniczne przeszkody, a kiedy została wreszcie zmuszona do tego administracyjnie i NOM uruchomił swoją usługę, TP wpuściła go w pułapkę. Odmówiła uwzględniania na fakturach usług oferowanych przez NOM. W ten sposób konkurent został doprowadzony na skraj bankructwa.

– A kto to wymyślił? Ja! – mówiła z dumą w rozmowie z POLITYKĄ kilka lat później. Szybko zyskała sławę „baby z jajami”. Ten dosadny komplement przypadł jej do gustu i często się nim chwali. Choć świadoma swych kobiecych atutów, w działaniu jest pewna siebie, zdecydowana. Dobrze odnajduje się w męskim świecie i jest przeciwniczką parytetów.

Nowy przeciwnik

Uważa, że kobiety muszą mieć równe szanse, ale żadnych forów. Jest jednocześnie wrogiem korporacyjnej uniformizacji, która zabrania paniom eksponowania urody. Szpilki, krótsza sukienka – dlaczego nie? Lubi się dobrze ubrać, także do pracy. Współpracownicy zdradzają, że ma wyjątkową słabość do futer. W ogóle, mówią, ma spory talent interpersonalny. Jak przyznała w jednym z wywiadów, pielęgnuje kontakty prywatne i służbowe. Pilnuje, kto i kiedy ma imieniny, urodziny, jak dzieci mają na imię. Ludzie to cenią.

To przydaje się także w networkingu, czyli budowaniu sieci biznesowych przyjaźni i kontaktów. I tych zdobytych podczas studiów MBA we Francji, a jeszcze bardziej w krajowych. Dlatego zawsze chętnie uczestniczyła w branżowych spotkaniach i biznesowych konferencjach. Starała się, by ją zapamiętano i ona zapamiętywała. Pomagał jej w tym mąż, o pięć lat starszy prawnik Robert Oliwa. Jest znanym i wpływowym doradcą podatkowym, a jednocześnie członkiem wielu rad nadzorczych. Zasiada m.in. w radach dwóch spółek Skarbu Państwa – KGHM i PLL LOT. Z obecnym ministrem skarbu Mikołajem Budzanowskim łączą państwa Oliwów przyjacielskie relacje.

Jej idolką jest Margaret Thatcher. „To dopiero była baba z cojones!” Słowa cojones używa, kiedy chce się wyrazić bardziej elegancko. Znaczy to samo, tylko po hiszpańsku. Świadoma znaczenia publicznego wizerunku, nigdy nie bała się dziennikarzy, nie unikała kamer, nawet przy najtrudniejszych pytaniach nie traciła rezonu.

Barbara Górska, była rzeczniczka TP, wspomina GPO z wdzięcznością: – Po prywatyzacji TP SA była na cenzurowanym. Dziennikarze atakowali, ciągle trzeba się było z czegoś tłumaczyć. Gdyby nie otwartość Grażyny, jej gotowość do rozmów z mediami, nie wiem, co bym zrobiła.

Nadszedł jednak 2006 r. i zaczęły się ciężkie czasy dla TP oraz wielkiej trójki operatorów komórkowych. Powstał Urząd Komunikacji Elektronicznej, a jego prezesem została Anna Streżyńska. Nowa prezes zafundowała TP przyspieszony kurs wolnego rynku. Panie znów się spotkały po dwóch stronach barykady. To już nie była współpraca z regulatorem jak za czasów Witolda Grabosia, Anna Streżyńska wydawała kolejne decyzje demonopolizujące rynek, a wszelki opór albo opieszałość łamała wielomilionowymi karami. Bywały okresy, że kary spadały na TP co kilka dni. Piotrowska-Oliwa odebrała to jako wypowiedzenie wojny i żeby to podkreślić, na jednej z konferencji prasowych puściła melodię z filmu „Czterej pancerni”.

Nie brała pod uwagę porażki. A jednak przegrała. TP podpisała z prezesem UKE akt honorowej kapitulacji. Przyjęła warunki Streżyńskiej dotyczące zasad traktowania konkurentów, zgodziła się przeprowadzić wielomiliardowe inwestycje, wycofała sprawy z sądów. Umowę wynegocjował i podpisał prezes TP Maciej Witucki. Wcześniej GPO przestała zajmować się współpracą z regulatorem, żeby nie denerwować Streżyńskiej.

Została prezesem sieci Orange, ale tu już nie miała oszałamiających sukcesów. Branżowy portal Telepolis w plebiscycie „Głuchy telefon” dla autorów największych porażek przyznał jej wyróżnienie. Uzasadnienie: „systematyczna utrata rynkowej pozycji Orange”. Tomasz Kulisiewicz, ekspert rynku telekomunikacyjnego, broni jej: – Była kompetentna, rozsądnie prowadziła Orange, bez szaleństw.

Pożegnała się z TP w niezbyt jasnych okolicznościach. Mówiono, że nie podobała się jej integracja spółek grupy i oszczędności, które sprawiły, że dostała tylko służbową Skodę Superb. W PGNiG czeka na nią Mercedes.

– Nie stawiałam warunku odejścia Piotrowskiej-Oliwy, choć nie sądzę, by Grażyna była gotowa do kompromisu jak prezes Witucki. Zawsze odnosiłam wrażenie, że traktuje tę walkę bardzo osobiście – komentuje Anna Streżyńska, była prezes UKE. Mimo wieloletnich sporów panie są po imieniu.

Teraz czeka na GPO nowy przeciwnik – Marek Woszczyk, prezes Urzędu Regulacji Energetyki. To on trzyma pod kontrolą ceny PGNiG, nie pozwala ich nadmiernie podnosić i szykuje uwolnienie rynku. W pani prezes PGNiG może odżyć dawny duch walki. Pójdzie na kolejną wojnę?

Polityka 11.2012 (2850) z dnia 14.03.2012; Polityka; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Teraz gaz"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną