Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Bez ryzyka trudno zarobić

Jak inwestować, gdy nie można ominąć podatku Belki?

Zwolnienie polisolokat z podatku Belki wynika z faktu, że z prawnego punktu widzenia są to polisy ubezpieczeniowe, a wypłacane klientom odsetki to premia za dożycie do końca okresu polisy. Zwolnienie polisolokat z podatku Belki wynika z faktu, że z prawnego punktu widzenia są to polisy ubezpieczeniowe, a wypłacane klientom odsetki to premia za dożycie do końca okresu polisy. Marek Sobczak / Polityka
Ciężkie czasy dla oszczędzających: oprocentowanie lokat nie rośnie, a do tego – od kwietnia – codzienne naliczanie odsetek już nie broni nas przed tzw. podatkiem Belki. Wciąż można go uniknąć, wybierając inne formy inwestowania. Ale uwaga: są pułapki!
Polityka
Polityka

Żadne państwo nie lubi, gdy przedsiębiorcy czy obywatele wpadną na pomysł, jak unikać płacenia podatków. W czasach dobrej koniunktury taką sytuację politycy łatwiej tolerują, ale gdy trzeba zacisnąć pasa, zabierają się za uszczelnianie systemu.

Podatek inaczej liczony

Dziesięć lat po wprowadzeniu w Polsce podatku od zysków kapitałowych (powszechnie znanego jako podatek Belki, bo wówczas obecny prezes NBP był ministrem finansów) następuje istotna zmiana w sposobie jego obliczania. Ofiarą padają zwolennicy lokat i kont oszczędnościowych o codziennej kapitalizacji, gdzie odsetki dopisuje się co 24 godziny. Ten stosowany ostatnio powszechnie manewr będzie wciąż legalny, ale już nie pozwoli uniknąć podatku w wysokości 19 proc.

Do tej pory odsetki były najpierw zaokrąglane do pełnego złotego, potem wyliczano wysokość daniny, a następnie wynik tej operacji znów zaokrąglano do pełnego złotego. Oszczędzającym znajomość tej formuły nie była wcale potrzebna. Wystarczyło tylko pamiętać, że jeśli odsetki wynoszą mniej niż 2,50 zł, podatek Belki po zaokrągleniach spadnie do zera, czyli w ogóle go nie zapłacimy. O resztę dbały już same banki. Oferowały lokaty o codziennej kapitalizacji i informowały klientów, jaką maksymalną kwotę mogą umieścić na jednym rachunku. Kto miał więcej niż kilkanaście tysięcy złotych oszczędności, mógł otworzyć wiele lokat.

Od początku kwietnia wchodzą w życie zmiany w przepisach podatkowych. Dotyczą także podatku Belki i zmieniają sposób jego wyliczania. Dopisywane do rachunku odsetki będą zaokrąglane tylko do pełnego grosza, a nie złotego. Następnie kwota ta zostanie pomnożona, jak dotąd, przez 19 proc. Otrzymaną liczbę bank znów zaokrągli jedynie do pełnego grosza – i to w górę. W ten sposób nawet niewielkie odsetki nie uchronią nas przed koniecznością zapłacenia podatku. Nowe zasady obowiązywać będą w przypadku każdej kapitalizacji, bez względu na rodzaj lokaty. Banki w ostatnich tygodniach wycofywały masowo z oferty produkty zwane antybelkowymi.

Jednak wiele osób założyło takie lokaty wcześniej na kilka czy kilkanaście miesięcy. Kto więc nadal ma lokaty czy konta o codziennej kapitalizacji, powinien sprawdzić, jaka kwota się na nich znajduje. Zmiany zawierają w sobie bowiem pułapkę, w którą może wpaść niewielka grupa klientów. Dotyczy to osób trzymających na kontach reklamowanych dotąd jako antypodatkowe niewielkie kwoty rzędu 100–200 zł. Wówczas odsetki wynoszą każdego dnia jeden lub kilka groszy. A zgodnie z nowymi zasadami minimalny podatek to 1 gr. Jeśli zatem bank dopisze nam 1 gr odsetek, to podatek wyniesie tyle samo, czyli 100 proc., a nie 19. W przypadku 2 gr odsetek podatek także wyniesie 1 gr, a zatem aż 50 proc. W ten sposób fiskus zabezpieczył się na wypadek, gdyby banki postanowiły wprowadzać kapitalizację bardzo często – np. co godzinę. Na nic się one zdadzą, bo nawet najmniejsze odsetki powodują konieczność zapłacenia daniny.

Co na to banki?

Wiele osób, które broniły swoich oszczędności przed podatkiem Belki, zastanawia się, jaka będzie reakcja banków. Część liczyła, że instytucje finansowe choćby w części zrekompensują zmiany i podwyższą oprocentowanie lokat, zwłaszcza że coraz trudniej znaleźć proste sposoby oszczędzania chroniące przed wysoką inflacją.

Niestety, na razie z banków płyną złe wiadomości. Średnie oprocentowanie lokat w ostatnich miesiącach nie tylko nie wzrosło, ale spadło. Na atrakcyjności straciły zwłaszcza lokaty 3-miesięczne i 2-letnie. Nieco lepiej wyglądają warunki 6-miesięcznych i rocznych depozytów, ale i w tym przypadku oprocentowanie nie zachwyca. Średnio pozwalają zarobić niespełna 5 proc. brutto w skali roku, co po odliczeniu podatku Belki daje zysk w wysokości ok. 4 proc. Tymczasem w lutym roczna inflacja wynosiła aż 4,3 proc. Oznacza to, że większość lokat nawet nie chroni oszczędności przed skutkami wzrostu cen.

Od grudnia banki systematycznie wycofują oferty z dzienną kapitalizacją odsetek, które w ciągu ostatnich dwóch lat zajmowały pierwsze miejsca w rankingach depozytów. Powoduje to znaczące zmiany na szczytach tych zestawień – mówi Marta Ośko, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl.

Przez ostatnie trzy miesiące średnie oprocentowanie dziesięciu najlepszych lokat półrocznych na 5 tys. zł spadło o 1,35 pkt proc. Natomiast najkorzystniejsze lokaty roczne są dziś o ponad 1 pkt proc. gorsze od analogicznych ofert sprzed trzech miesięcy.

Trudno się zatem dziwić Polakom, że ciągle szukają możliwości unikania podatku Belki. Dają je np. znane od dawna polisolokaty, z których chętnie korzystano, nim wyparły je lokaty jednodniowe. Jednak w tej chwili polisolokaty znajdują się w ofercie tylko części banków. I jedynie niektóre z nich są oprocentowane na tyle atrakcyjnie, że opłaca się je założyć. Pułapką jest też sposób przekazywania informacji na temat tego produktu. Wiele banków, reklamując polisolokaty, podaje wysokość oprocentowania, jakie musiałaby mieć lokata dająca taki sam zysk. Dopiero po przeczytaniu szczegółowych informacji, podawanych zazwyczaj drobnym drukiem, dowiemy się, że polisolokata rzekomo na 6 proc. w rzeczywistości da nam niespełna 5 proc. zysku.

Jednak nie tylko z tego powodu polisolokaty nie podbijają rynku. Aby je sprzedać, potrzebna jest współpraca dwóch instytucji – banku i ubezpieczyciela, którzy muszą podzielić się zyskiem. Tym trudniej zatem zaoferować naprawdę korzystne oprocentowanie.

Zwolnienie polisolokat z podatku Belki wynika z faktu, że z prawnego punktu widzenia są to polisy ubezpieczeniowe, a wypłacane klientom odsetki to premia za dożycie do końca okresu polisy. Ta karkołomna konstrukcja rodzi także inne problemy. Polisolokaty nie są objęte Bankowym Funduszem Gwarancyjnym, który zabezpiecza nasze depozyty do wysokości 100 tys. euro na wypadek niewypłacalności banku. Istnieje co prawda ochrona dzięki analogicznemu funduszowi dla ubezpieczycieli, ale na znacznie gorszych warunkach. Gwarantowane jest tylko 50 proc. środków do wysokości 30 tys. euro.

Fundusze luksemburskie albo wino

Kogo polisolokaty nie zachwycą, ale nie chce rezygnować z usług oferowanych przez banki, powinien przypomnieć sobie o kontach oszczędnościowych. Wiele z nich straciło na znaczeniu w okresie popularności lokat antybelkowych, ale teraz znów mogą okazać się w miarę atrakcyjne. Na kontach oszczędnościowych odsetki dopisywane są zazwyczaj co miesiąc. Nie unikniemy więc w ten sposób płacenia daniny fiskusowi, ale będziemy mieli łatwiejszy dostęp do pieniędzy niż w przypadku lokat długoterminowych.

Oprocentowanie najlepszych kont oszczędnościowych też pozostawia wiele do życzenia, ale w wielu bankach nie jest ono wyraźnie gorsze od oprocentowania depozytów. Co więcej, dzięki częstej kapitalizacji odsetek korzystamy z mechanizmu tzw. procentu składanego. W każdym kolejnym miesiącu procentuje coraz wyższa kwota, a nie – jak w przypadku lokaty – tylko ta pierwotnie wpłacona.

Część oszczędzających na pewno zacznie się też zastanawiać nad innymi możliwościami. Jednak zarówno zyski z obligacji, akcji, jak i funduszy inwestycyjnych są objęte taką samą stawką podatku Belki. Istnieje co prawda pewien wyjątek, ale mogą z niego skorzystać tylko zamożniejsi klienci. To im niektórzy doradcy proponują ulokowanie pieniędzy w tajemniczo brzmiących funduszach luksemburskich.

Ta finansowa konstrukcja wykorzystuje umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania między Polską a Luksemburgiem. Polska nie pobiera żadnej daniny ze swojej strony, natomiast w Luksemburgu stawka podatku od takich dywidend to 0 proc. W naszym kraju można kupić jednostki uczestnictwa funduszy luksemburskich, ale nie jest to rozwiązanie dla każdego. Trzeba mieć nie tylko większe środki (przynajmniej kilka tysięcy złotych), ale też sporo wiedzy o zasadach inwestowania za granicą i przede wszystkim o poziomie ryzyka z tym związanym.

Kto nie boi się niekonwencjonalnych pomysłów i gotów jest zamrozić pieniądze na dłuższy czas, może skorzystać z jeszcze jednej możliwości uniknięcia podatku: inwestycji w wino. Wyspecjalizowanemu pośrednikowi zlecamy zakup skrzynek wybranej marki i rocznika. Będą one potem przechowywane w profesjonalnych piwnicach. Inwestycja opiera się na założeniu, że dobrze wybrane trunki z czasem zyskują na wartości. – Zgodnie z obowiązującymi przepisami zyski osiągane przy sprzedaży wina są zwolnione z podatku dochodowego pod warunkiem, że butelki sprzedamy nie wcześniej niż po upływie sześciu miesięcy od dnia zakupu – wyjaśnia Maciej Kossowski, prezes zarządu Wealth Solutions, firmy doradztwa podatkowego.

Podobnie jak w przypadku funduszy luksemburskich, trzeba poświęcić trochę czasu, żeby zrozumieć, jak funkcjonuje profesjonalny rynek wina. Eksperci twierdzą, że okres inwestycji powinien obejmować 3–5 lat, a trzeba na nią przeznaczyć równowartość przynajmniej 2,5 tys. funtów (ok.12,5 tys. zł). Trudno zatem się dziwić, że na razie taki sposób zarabiania pieniędzy nie cieszy się u nas wielką popularnością. Od 2010 r. w wino zainwestowało ok. 2 tys. Polaków. Wydali na to w sumie 120 mln zł.

***

Wszystkim, którzy są zdezorientowani podatkowymi zmianami, sugerujemy, żeby byli cierpliwi i nie podejmowali pochopnych decyzji. Jeszcze nie wiemy, na jakie nowe pomysły wpadną banki i czy naprawdę zdecydują się w tym roku konkurować o oszczędności Polaków. Wielkich nadziei mieć jednak nie można, bo w ostatnich miesiącach Europejski Bank Centralny (EBC), walcząc z greckim kryzysem, dwukrotnie postawił do dyspozycji największych banków komercyjnych wyjątkowo nisko oprocentowane linie kredytowe wartości setek miliardów euro. Na razie nie mają więc one pilnej potrzeby szukania pieniędzy na rynku i podnoszenia oprocentowania lokat. Wśród instytucji finansowych panuje atmosfera wyczekiwania. Przy obecnych prognozach inflacji dla tych, którzy preferują bezpieczne inwestycje, nie będzie to raczej dobry rok.

Polityka 13.2012 (2852) z dnia 28.03.2012; Poradnik finansowy; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Bez ryzyka trudno zarobić"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną