Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Trzeba próbować

Chiński premier w Polsce

Gospodarki chińskiej - już niedługo największej na świecie - nie można ignorować. Czy z wizyty premiera Wen Jiabao w Warszawie wyniknie dla nas coś ważnego?

Najwyżsi rangą polscy politycy co pewien czas jeździli do Chin, ale na rewizytę  trzeba było czekać 25 lat. Wen Jiabao, premier Chin, jest właśnie w Warszawie. Towarzyszy mu sztab urzędników i 600 chińskich biznesmenów. Jeśli Chiny coś robią, to zawsze na dużą skalę. Teraz – podobno - odkrywają gospodarcze zalety tej części Europy.

My - ze swej strony - chińskie tanie towary odkryliśmy już dawno. Przez ostatnie dwie dekady polski import z Państwa Środka gwałtownie rósł i przekracza już 54 mld złotych. Niestety, to dziesięciokrotnie więcej niż wynosi nasz eksport. Teraz wizyta chińskiego premiera ma być nie tylko okazją, żeby choć trochę wyrównać ten bilans, ale – przede wszystkim – żeby przekonać Chińczyków do finansowych i przemysłowych inwestycji w Polsce, a jednocześnie do zacieśnienia relacji z chińskimi odbiorcami polskich towarów. Nie będzie to pewnie łatwe, bo o względy Chińczyków, ich gigantyczny rynek i ich niemniejsze pieniądze, ubiega się dzisiaj niemal cały świat, dość gładko przełykając ułomności (najdelikatniej mówiąc) tamtejszego systemu politycznego. To dziś przecież najszybciej rozwijająca się, a za chwilę - największa gospodarka świata. Jej ignorowanie byłoby ciężkim błędem i niemal wszędzie moralne dylematy schodzą, niestety, na dalszy plan.

Chiński premier został przyjęty z honorami. W Warszawie odbywa się wielkie forum gospodarcze Polska-Europa Środkowa-Chiny, na które przyjechały setki biznesmenów i kilkunastu premierów z krajów naszego regionu. Do tej pory Chińczycy, sądząc po wielkości ich inwestycji, najbardziej upodobali sobie Węgry, ale to Polska, nie tylko ze względu na rozmiary, ma szansę stać się w tej części Europy ich pierwszoplanowym partnerem w przyszłości.

Tu pierwsze doświadczenia nie wypadły, niestety, najlepiej. W zeszłym roku wykonawcy i pracownicy z chińskiego konsorcjum Covec porzucili budowę kilku odcinków autostrady A-2, grzebiąc szansę jej ukończenia przed mistrzostwami Europy. Kontrakt został zerwany. Nie jest też, jak dotąd, rozliczony - co kładzie się cieniem na naszych stosunkach gospodarczych i skłania do ostrożności. Nie może też jednak paraliżować. Chińczycy oficjalnie zapowiadają chęć podwojenia w ciągu 5 lat wzajemnych obrotów, które już teraz nie są przecież małe. Ich firmy energetyczne i banki (Bank of China i ICBC) próbują wejść na polski rynek. W lutym chiński koncern Liu-Gong kupił cywilną część Huty Stalowa Wola i chce znacznie zwiększyć produkcję. Dzisiaj to największa chińska inwestycja w Polsce. Już widać, że nie ostatnia.

Jeśli nie zniechęcą nas meandry chińskiej polityki, bariera językowa, różnice kulturowe i korporacyjne to przynajmniej część ambitnych planów - o których mówi się dzisiaj w Warszawie - uda się pewnie zrealizować.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną