Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Bity biznes

Handel monetami w kryzysie

Jedyną instytucją uprawnioną do emisji pieniędzy w naszym kraju jest Narodowy Bank Polski. Jedyną instytucją uprawnioną do emisji pieniędzy w naszym kraju jest Narodowy Bank Polski. NBP
Straszeni widmem kryzysu Polacy szukają pewnych lokat pieniędzy. Firmy handlujące monetami i produktami monetopodobnymi sprytnie wykorzystują chciwość, naiwność i próżność klientów.
Wybita przez Mennicę Polską złota białoruska 10-rublówka z podobizną polskiego kompozytora Michała Kleofasa Ogińskiego.NBP Wybita przez Mennicę Polską złota białoruska 10-rublówka z podobizną polskiego kompozytora Michała Kleofasa Ogińskiego.
Największym wzięciem cieszą się numizmaty odwołujące się do symboliki religijnej i narodowej.NBP Największym wzięciem cieszą się numizmaty odwołujące się do symboliki religijnej i narodowej.

Polska jest jednym z największych i najszybciej rozwijających się rynków numizmatycznych w Europie. Według niektórych mediów, wręcz numizmatyczną potęgą. Ale kolekcjonerzy starej daty z melancholią wspominają czasy, gdy podziały między kupującymi monety przebiegały według historycznych okresów, z których kolekcje gromadzili. Odkąd zaczął się boom w handlu monetami – a było to kilka lat temu – kryteria podziału są zupełnie inne.

Są ciągle kolekcjonerzy kupujący głównie monety historyczne (współczesne uważają za masówkę i tandetę). Latami zgłębiają wiedzę potrzebną, by budować kolekcje. Jest ich w Polsce kilka tysięcy, ale na giełdach i wystawach numizmatycznych aktywnie uczestniczy zaledwie kilkuset.

Druga grupa to inwestorzy, którzy w czasach kryzysu szukają pewnej lokaty pieniędzy. Czasami kupują rzadkie monety kolekcjonerskie – takie, na których trudno stracić.

Jednak rosnące ceny złota i srebra zachęcają ich przede wszystkim do kupowania monet bulionowych, czyli bitych z wysokiej próby metali szlachetnych (jak południowoafrykańskie Krugerrandy czy amerykańskie Orły). Nie mają one wartości kolekcjonerskiej, a ich cena zależy od masy zawartego w nich kruszcu. Od kilku lat rzesza inwestorów bulionerów w Polsce rośnie. Nie w takim jednak tempie, jak trzecia grupa nabywców monet.

To ci, którzy kupują monety i produkty monetopodobne pod wpływem mody i reklamy. Chcą być kolekcjonerami i inwestorami równocześnie. Szukają numizmatów, których tematyka wiąże się z ich zainteresowaniami czy przekonaniami religijnymi, a które równocześnie będą lokatą kapitału. Przez kolekcjonerów nazywani są złomiarzami (bo kupują często numizmaty bez wartości kolekcjonerskiej, warte tyle, co metal, z którego są zrobione), a przez inwestorów – lemingami (jak giełdowi ciułacze inwestujący w biznesy, o których nie mają pojęcia).

Firmy numizmatyczne mają kilka sposobów, by przekonać lemingów do kupna swoich monet.

Mennice i skarbnice

Jedyną instytucją uprawnioną do emisji pieniędzy w naszym kraju jest Narodowy Bank Polski. To on decyduje, w jakim nakładzie i nominałach produkowane są pieniądze i kto ma je produkować. Wyłączność na bicie monet ma Mennica Polska – niegdyś spółka państwowa, dziś należąca do prywatnych właścicieli, wśród których są m.in. biznesmen Zbigniew Jakubas i jego firmy. Oprócz monet obiegowych NBP emituje, a Mennica Polska bije monety kolekcjonerskie. Co roku upamiętnianych jest kilkanaście ważnych dla Polski wydarzeń, osób lub miejsc. W ub. roku NBP sprzedał monety kolekcjonerskie za prawie 148 mln zł.

Porównywalne przychody ze sprzedaży monet i wyrobów monetopodobnych mają niektóre działające na polskim rynku firmy numizmatyczne (patrz nota na końcu). Walcząc o klientów z NBP i Mennicą Polską, przybierają one często nazwy sugerujące związ ek z nimi. – Polskie prawo nie przewiduje możliwości zastrzeżenia słowa „mennica”. Jak grzyby po deszczu powstają więc twory, które nazywają się mennicami, a są tylko firmami handlującymi złotem albo żetonikami – twierdzi Mariusz Przybylski, rzecznik prasowy Mennicy Polskiej. W rejestrze firm znaleźć można m.in. Mennicę Śląską, Mennicę Stołeczną, Mennicę Łebską, Mennicę Kresową i Mennice Miejskie.

Piotr Wojda, wiceprezes działającej od 2010 r. Mennicy Wrocławskiej, przyznaje: – Użycie słowa „mennica” w nazwie to zabieg marketingowy, który zwiększa zaufanie klientów do firm i podnosi ich popularność. Przekonuje jednak, że w przypadku firmy, której szefuje, to słowo w nazwie miało uzasadnienie – w pierwszych miesiącach działalności biła ona medale. Nazwa pozostała niezmieniona, choć dzisiaj firma handluje złotem i srebrem inwestycyjnym (m.in. monetami bulionowymi).

Nazwą jednej z największych firm na polskim rynku numizmatycznym – Skarbnicy Narodowej – zainteresował się ostatnio poseł PO Krzysztof Brejza. W interpelacji do premiera pisał: „Wydawać mogłoby się, że podmiot ten ma charakter państwowy albo przynajmniej państwo polskie ma w nim jakikolwiek udział lub bezpośredni nadzór, będąc przy tym gwarantem rzetelności i jakości oferowanych towarów. Tymczasem (…) firma należy do europejskiej grupy Samlerhuset Group BV z siedzibą główną w Amsterdamie”. I pytał, czy podmioty prywatne mogą używać określenia „narodowy” w swoich nazwach. Odpowiedziano mu, że polskie prawo tego nie zabrania. I że na wniosek Mennicy Polskiej UOKiK badał już swego czasu, czy nazwa Skarbnicy Narodowej nie wprowadza w błąd klientów i nie narusza zasad uczciwej konkurencji. Mennica podnosiła, że nazwa ta sugeruje, iż Skarbnica jest firmą państwową. Prezes UOKiK, biorąc za podstawę „model przeciętnego konsumenta, tj. konsumenta dostatecznie dobrze poinformowanego, uważnego i ostrożnego”, uznał jednak, że nazwa nie powinna go zmylić. Problem w tym, że Skarbnica Narodowa i podobne jej firmy nie kierują swej oferty do klientów dobrze poinformowanych.

Jan Paweł II i Smoleńsk

Jeszcze kilka lat temu firmy numizmatyczne sprzedawały głównie monety NBP i innych banków centralnych. Dziś zarabiają przede wszystkim na sprzedaży wyrobów monetopodobnych, produkowanych według ich własnych projektów. Nie mogą ich nazywać monetami (to nazwa zastrzeżona dla banków centralnych), reklamują je więc jako „medale” albo „numizmaty”. Kolekcjonerzy mówią o nich „żetony” lub „krążki”. Piotr Wojda z Mennicy Wrocławskiej: – Firmy, które produkują te „numizmaty”, wydają ogromne pieniądze na reklamę w mediach, wrzutki do skrzynek pocztowych. Ich celem są głównie osoby w podeszłym wieku: nie mają pojęcia o numizmatyce, za najpewniejszą lokatę pieniędzy uważają metale szlachetne. Proponowane im medale rekomendowane są przez sprzedawców jako wspaniała lokata i zabezpieczenie na przyszłość choć ich cena znacznie przekracza wartość użytego do ich produkcji kruszcu. Odwołują się do symboliki religijnej, narodowej.

Zestawienia sprzedaży dokonane przez Samlerhuset Group, jednego z największych europejskich sprzedawców numizmatów, wykazały, że w poszczególnych krajach popularnością cieszą się monety o różnej tematyce, np. w Wielkiej Brytanii związane z rodziną królewską, w Finlandii – ze sportem. Polacy szczególnie chętnie kupują numizmaty z motywami patriotycznymi, upamiętniające wybitne postaci, a zwłaszcza Jana Pawła II. Należąca do Samlerhuset Group Skarbnica Narodowa bije więc i sprzedaje produkty z papieżem na rozmaite okazje i bez okazji (np. upamiętniające udział Karola Wojtyły w duszpasterstwie akademickim).

 

Papieskie numizmaty ma w ofercie chyba każda firma z branży. Potrzeby klientów, związane z inwestycją w takie kosztowności, najlepiej wyczuwa jednak firma Inwestycje Alternatywne Profit (właściciel portalu e-numizmatyka.pl i – pośrednio – portalu emonety.pl). Numizmaty z Janem Pawłem II ze swojej oferty zachwala: „To znakomity prezent nie tylko dla chrześcijańskiej duszy, ponieważ przystępując do subskrypcji budujesz także swoją finansową przyszłość”. „Ta nietuzinkowa moneta gromadzi potrójne zyski: Pierwszy – płynący ze wzrostu cen srebra. Drugi – wynikający ze wzrostu wartości kolekcjonerskiej. Trzeci – wyrażony nieograniczoną wartością duchową”.

To właśnie IA Profit szczególnie wyspecjalizowały się w zarabianiu na numizmatyce patriotyczno-religijnej. Reklamy sprzedawanych przez tę firmę numizmatów (zarówno monet kolekcjonerskich emitowanych przez NBP, jak i numizmatów produkowanych według własnych projektów) znaleźć można przede wszystkim w „Gazecie Polskiej” i „Naszym Dzienniku”. Idealnie wpisują się w narrację tych gazet. Dwa lata temu w reklamie wyemitowanej przez NBP monety „Polski Sierpień ’80” firma IA Profit stawiała dociekliwe pytania: „Dlaczego tej wyjątkowo pięknej monety wybito zaledwie 50 tys. sztuk? (…) Fakt, że eksperci są zgodni, iż wkrótce cena srebra dwukrotnie wzrośnie, rodzi kolejne pytanie: kto chce zgarnąć zyski ze wzrostu ceny tego numizmatu? Czyżby ktoś próbował ograniczyć Twoje prawo do udziału w zyskach?”. I uspokajały: „Jeśli tak, na razie to się nie udało! Zamów już dziś!”. Monetę, którą bank sprzedawał po 70 zł, Inwestycje Alternatywne Profit oferowały za 119 zł.

Okazją do zarobienia pieniędzy były również rocznice katastrofy smoleńskiej. W ub. roku IA Profit wypuściły na rynek dwa pamiątkowe srebrne (niskiej próby) medale „Katyń 1940–10 IV 2010” oraz „Smoleńsk 10 IV 2010”. Każdy w nakładzie 10 tys. sztuk (określanym w reklamach jako niezwykle niski) i cenie 250 zł (przy zakupie obu cena spadała do 399 zł). Firma przekonywała, że pierwszy numizmat za chwilę „będzie na marne poszukiwany przez kolekcjonerów z całego świata”, drugi „wart będzie każdej ceny”. Jego emisja to wydarzenie „szczególne dla każdego Polaka”.

W tym roku w rocznicę katastrofy IA Profit sprzedawały upamiętniające to wydarzenie dwuzłotowe monety wybite rok wcześniej przez NBP. W NBP monety można było otrzymać, płacąc cenę nominalną (2 zł). IA Profit oferowały je za blisko 50 zł, argumentując, że „tych polskich monet było tylko 2 tys. sztuk, w nieskazitelnym stanie menniczym zostało jeszcze mniej”. Nakład wynosił w rzeczywistości 800 tys. egzemplarzy. Gdy o sprawie zrobiło się głośno, przedstawiciele spółki tłumaczyli, że monety, które są w obiegu, szybko się niszczą, spośród dostępnych im egzemplarzy wybrali te w najlepszym stanie i umieścili w ochronnych kapslach – stąd informacja o 2 tys. sztuk.

Afera zrobiła się również wokół medalu z wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego. Wypuściła go przed pierwszą rocznicą katastrofy Polska Mennica Narodowa (obecnie Skarbiec Koronny), założona przez firmy Internetowy Dom Handlowy i Synopsis Polska. Okazało się jednak, że PMN nie miała zgody rodziny prezydenta na wykorzystanie jego wizerunku. Przedstawiciele spółki twierdzili, że jej nie potrzebują, bo Lech Kaczyński był osobą publiczną. Marta Kaczyńska nie wykluczała skierowania sprawy do sądu. W końcu ówczesne władze spółki zadeklarowały, że zyski ze sprzedaży numizmatu przeznaczą na cele społeczne. Obecny prezes spółki Szymon Zdulski twierdzi, że firma zamierza wywiązać się z tej deklaracji „pod warunkiem osiągnięcia celu sprzedażowego, który wygeneruje zyski z tego projektu”.

Niue Island i Andora

Firmy produkujące i sprzedające wyroby monetopodobne robią, co mogą, by przekonać klientów o ich olbrzymiej wartości: limitują liczbę wypuszczanych egzemplarzy, wprowadzają rezerwacje, dołączają certyfikaty autentyczności i jakości. Ale i tak cieszą się one znacznie mniejszą popularnością niż monety. – Wynika to z głęboko zakorzenionego w ludziach przekonania, że jeśli jakieś państwo uznało kawałek metalu za prawny środek płatniczy, to ma on wyższą wartość – tłumaczy Piotr Wojda. Firmy nie chcą jednak handlować wyłącznie tym, co oferuje NBP – bo ceny nie są dla nich atrakcyjne. Z kolei oferta zagranicznych banków centralnych nie zawsze odpowiada gustom i potrzebom polskich klientów. Znalazły więc sposób na obejście monopolu NBP na produkcję pieniądza. – Kupują koncesje na bicie monet, sprzedawane przez Kongo, Somalię, Nauru, Andorę, Wyspy Cooka czy Niue. Na podstawie tego glejtu mogą wybić określoną ilość monet w walucie kraju koncesjonodawcy według własnego projektu i pomysłu – tłumaczy Wojda.

Taki system bicia monet nosi nazwę royalty. Kupując koncesję, firma dostaje prawo do używania znaków charakterystycznych dla środków płatniczych danego państwa (godło, nazwa państwa, nominał) przy produkcji własnych kolekcji. Wyprodukowanymi w tym systemie monetami można normalnie płacić w kraju koncesjonodawcy. Ale raczej nikt tego nie robi, bo monety produkowane w tym systemie przeznaczane są z reguły na sprzedaż jako kolekcjonerskie. Niektóre z nich są bite przy użyciu bardzo ciekawych, nowatorskich technologii, są ładnie zaprojektowane. Jeśli ktoś kupuje je, by cieszyć nimi oko, to w porządku. Ale jeśli ktoś myśli o nich jako inwestycji, to raczej odradzam. Ich rozpoznawalność wśród kolekcjonerów na świecie jest minimalna. Trudno będzie w przyszłości je sprzedać, chyba że za cenę kruszcu – mówi Wojda.

Monety w systemie royalty produkuje już większość dużych polskich firm numizmatycznych. Także Inwestycje Alternatywne Profit, które stanęły przed wyzwaniem pogodzenia narodowo-patriotyczno-religijnych symboli, do których się odwołują, z realiami biznesowo-handlowymi.

Jednym z flagowych produktów IAP jest seria ośmiu srebrnych monet „Najpiękniejsze sanktuaria świata” z „żywą kroplą wody przywołującą w pamięci święte miejsca” (w każdą monetę wmontowany jest malutki zbiorniczek z wodą). Cena w subskrypcji to 1,6 tys. zł. Jedną z tych monet (z Betlejem) reklamowano niegdyś w „Naszym Dzienniku”: „W hołdzie chrześcijańskim tradycjom powstała unikatowa, duża, srebrna moneta, która innym monetom się nie kłania!”. Okazuje się, że wyprodukowano ją na koncesji Sierra Leone – czyli kraju, w którym dominującą religią jest islam.

 

IA Profit mają w ofercie także srebrne dwudolarówki z Bożym Narodzeniem. Swego czasu były one reklamowane w „Gazecie Polskiej” jako „polski skarb narodowy”. Tymczasem na należącym do IA Profit portalu e-numizmatyka w opisie monety przeczytać można: „Nowozelandzka mennica, pamiętając o chrześcijańskich korzeniach naszego Narodu, zaszczyciła nas prawem wyłącznej jej sprzedaży”.

Co zaskakujące, w systemie royalty monety bije również Mennica Polska, robiąc tym samym konkurencję swojemu wieloletniemu klientowi, czyli NBP.

Od wielu lat, poza produkcją monet dla NBP, Mennica zajmuje się także sprzedażą rozmaitych numizmatów na własny rachunek. Kupuje i odsprzedaje dalej także monety kolekcjonerskie NBP, które wcześniej sama wyprodukowała.

Do 2010 r. firmy numizmatyczne kupowały od banku monety hurtowo, z upustem, a odsprzedawały ze swoją marżą. Dwa lata temu NBP wprowadził jednak nowy system sprzedaży monet – Kolekcjoner – który opiera się na internetowych aukcjach. Ujednolicił on ceny dla klientów indywidualnych i firm. W swym sprawozdaniu z działalności za 2010 r. Mennica pisze, że wynikający z wprowadzenia systemu Kolekcjoner „utrudniony dostęp do monet, brak gwarancji zakupu, zmienność cen spowodowały wycofanie się z rynku wielu sklepów numizmatycznych”. Reakcją Mennicy na spadek dochodów jest „oferowanie rynkowi coraz bogatszej oferty monet zagranicznych o tematyce polskiej” (czyli emitowanych w systemie royalty), a „wyniki sprzedaży tych produktów zachęcają do rozwijania tej grupy produktów”.

Pytanie: czy firma, która od lat ma monopol na bicie monet dla NBP i wiedzę o jego planach emisyjnych, powinna wprowadzać na rynek produkty konkurencyjne dla emisji państwowej? Już kilkakrotnie w zbliżonym czasie NBP i Mennica uruchamiały emisje monet o podobnej lub takiej samej tematyce (bank – w złotych, a Mennica – takich, na jakich bicie akurat kupiła koncesję). Z okazji beatyfikacji Jana Pawła II NBP zlecił Mennicy przygotowanie serii pięciu monet – od dwuzłotówki w nakładzie 800 tys. zł do tysiączłotówki w liczbie 500. Ich emisja zaplanowana była na kwiecień 2011 r., czyli miesiąc beatyfikacji papieża. Ale Mennica już w 2010 r. zdążyła wyprodukować złote dwudinerówki Księstwa Andory z Janem Pawłem II, serię medali z jego podobiznami, serię replik monet z papieżem z czasów PRL, srebrne dziesięciodinerówki Andory z trójwymiarowym hologramem Jana Pawła II i w końcu złote tysiącdinerówki na beatyfikację.

W najbliższym czasie NBP wyda monety na Euro 2012, a Mennica już dwa lata temu zainaugurowała serię jednodolarówek nowozelandzkich „Stadiony Polskie 2012”. Na pierwszej znalazł się stadion PGE Arena Gdańsk, na kolejnych, według zapowiedzi, miały znaleźć się stadiony w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu.

„Okazyjne” i „poszukiwane”

Na forach internetowych o numizmatyce internauci ostrzegają się nawzajem przed rozmaitymi firmami handlującymi monetami i wyrobami monetopodobnymi. Opisują, jak sami dali się nabrać albo jak oszukani zostali ich najbliżsi – rodzice lub dziadkowie. Według Piotra Wojdy, większość ulega gorączce złota. Zaślepia ich wizja „wspaniałej inwestycji”, „okazyjnego zakupu”, „niepowtarzalnej okazji”. – Niektóre firmy sprzedają np. medale platerowane złotem lub srebrem. Piszą w reklamach dużymi literami: „100 proc. złoto” albo „100 proc. srebro”, a to, że chodzi o plater, klientom umyka. Albo piszą „prawdziwe złoto”, „prawdziwe srebro”. Nie dodają, że najniższej próby. Monety bulionowe – produkowane w milionach sztuk reklamują jako najbardziej poszukiwane monety inwestycyjne świata – mówi Wojda.

Skarbnica Narodowa reklamuje bulionowych Filharmoników Wiedeńskich (złote 10 euro) jako „jedną z najbardziej poszukiwanych monet w Polsce i w Japonii” i proponuje zakup za 990 zł, podczas gdy na innych portalach kosztuje ona o jedną trzecią mniej. Firma ta cieszy się zresztą szczególnie podłą opinią w Internecie – dziesiątki osób opisują na forach, jak zostały przez nią wciągnięte w niechciane zakupy monet i medali. Wprowadzony przez tę firmę skomplikowany system rezerwacji sprawia, że nie dość uważne osoby, w przekonaniu, że kupują jedną monetę, godzą się na dostarczanie całych serii.

Według znawców rynku boom na monety kupowane dziś przez złomiarzy-lemingów niebawem się skończy. Mnogość monet, medali i innych numizmatów o dowolnej tematyce powoduje ich dewaluację. Nawet najbardziej wierzące osoby nie kupią wszystkich dostępnych w polskich sklepach numizmatów z wizerunkiem Jana Pawła II. Już dziś niektórzy próbują bezskutecznie sprzedać swoje kolekcje w internetowych sklepach. Jeśli się nie uda, pozostają firmy skupujące złoty i srebrny złom.

 

PS. 278 mln – przychód Mennicy Polskiej ze sprzedaży wyrobów menniczych w 2011 r. w tym:
• 80 mln – z monet produkowanych dla NBP
• 54 mln – z monet zagranicznych emitentów
• 143 mln – z medali, odznaczeń, numizmatów
• 148 mln – przychód NBP ze sprzedaży monet i banknotów kolekcjonerskich w 2011 r.
• 126 mln – przychód Skarbnicy Narodowej ze sprzedaży monet i medali w 2010 r.*
• 155 mln zł – przychód grupy kapitałowej Inwestycji Alternatywnych Profit w 2011 r. (nie wiadomo, jaka część pochodzi ze sprzedaży monet, a jaka z kruszców)
* ostatnie podawane przez spółkę dane

Polityka 23.2012 (2861) z dnia 06.06.2012; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Bity biznes"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną