Iwona i Tomek mieszkają w Miasteczku Wilanów, stołecznym osiedlu apartamentowców słynnym na całą Polskę z powodu politycznych sympatii jej mieszkańców. Zyskały one im przydomek miasteczka lemingów, inaczej Lemingradu. W miasteczku mieszkają głównie nieźle zarabiający młodzi ludzie. Mają tu delikatesy, knajpki z egzotycznymi daniami i sklepy z drogimi produktami. Jednak Iwona i Tomek, podobnie jak wielu ich sąsiadów, najbardziej lubią zakupy na targu, w leżącym nieopodal Konstancinie-Jeziornej. Takim prawdziwym, wiejskim targu, nie żadnym osiedlowym bazarku – podkreślają. Dwa razy w tygodniu, w środy i soboty, zjeżdżają się z okolicznych wsi rolnicy i sprzedają swoje produkty. – Mamy ulubionych sprzedawców, u których zawsze się zaopatrujemy. Pana, który ma pyszne ziemniaki, u innego kupujemy kiszone ogórki i kapustę. A w sezonie jakie tam są pomidory, jakie owoce! Sprzedawcy mili, znają nas i wiedzą, co lubimy. Sprzedają to, co sami uprawiają, więc można pogadać i ciekawych rzeczy się dowiedzieć – zachwyca się Iwona.
– Od kilku lat w naszych badaniach obserwujemy rosnący sentyment konsumentów do kupowania produktów lokalnych, od konkretnych, znanych producentów. Rośnie patriotyzm lokalny, nostalgia za tradycją. Towarzyszy temu przekonanie, że towary lokalne są lepsze i zdrowsze niż przemysłowa żywność z sieci handlowych – wyjaśnia dr Paweł Wójcik, psycholog zachowań konsumenckich z firmy 4P Reaserch Mix.
Upodobanie do towarów lokalnych i regionalnych jest zwykle elementem buntu przeciwko masowej kulturze, stylowi życia, jaki podpowiadają nam reklamy. Zmęczeni pośpiechem, zakupami w supermarketach, tęsknimy za normalnym sklepem ze znajomym sprzedawcą, podającym swojskie produkty.
Sebastian Kmiecik jest chemikiem i bioinformatykiem z zawodu, z zamiłowania zaś poszukiwaczem lokalnych produktów, zwolennikiem naturalnego żywienia.