Tym razem o ćwierć punktu procentowego (stopa referencyjna wynosi teraz 3 proc.) i są najniższe w historii. Rada Polityki Pieniężnej nie miała problemu, by uzasadnić swoją decyzję.
Powodów do kolejnej, a pomijając kwietniową przerwę, już szóstej obniżki było aż nadto. Polska gospodarka ledwo się przecież rozwija, a nawet ociera o stagnację. Inflacja w kraju niemal zdechła (w marcu rok do roku wynosiła 1 proc.), a w kwietniu na pewno jeszcze spadła daleko wychodząc poza tzw. cel inflacyjny RPP ustawiony na poziomie 2,5 pkt. procentowego (+- 1 proc.). Może to zabrzmi dziwnie, ale bank centralny musi reagować na ekscesy inflacyjne każdego rodzaju, także wtedy, gdy inflacja całkiem znika bo to też, paradoksalnie, szkodzi gospodarce. Nie może też być zupełnie obojętny na nikłe tempo rozwoju kraju, skoro wiadomo, że obniżki stóp w dłuższym okresie zazwyczaj sprzyjają wzrostowi popytu na kredyty, a w konsekwencji konsumpcji i inwestycjom, które pozostają dziś na żałośnie niskim poziomie.
Prócz powodów wewnętrznych jest też międzynarodowy aspekt ostatniej decyzji RPP. Nawet po ostatniej obniżce stopy procentowe w Polsce jak na europejskie standardy pozostają ciągle wysokie, zwłaszcza te realne, po uwzględnieniu inflacji. Te dysproporcje trzeba jednak kontrolować, także dlatego, że sprzyjają nieracjonalnym przepływom kapitału. Skoro niemal cała Europa jest w stagnacji i większość banków centralnych (nie wyłączając EBC) przycina stopy próbując wlać nowe życie w zastałą gospodarczą maszynę, to nie ma dobrego powodu byśmy postępowali inaczej, zwłaszcza, że nasza sytuacja coś za bardzo zaczyna przypominać tę z eurolandu.
Dziś statystyki określające tempo rozwoju gospodarczego, produkcji przemysłowej, budownictwa, inwestycji w Polsce na tyle szybko się pogarszają, że reakcja RPP jest naturalna i można tylko żałować, że spóźniona. Można też po raz kolejny zabawić się w proroka i przepowiadać, że to nie ostatni w tym roku spadek stóp. Groźba kolejnego pudła analityków jest tym razem minimalna. Przy coraz realniejszej perspektywie gospodarczej stagnacji powrót do wysokiej inflacji szybko nam nie grozi.