Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Fałszywy koniec podatkowej niewoli

Dzień wolności podatkowej znów później

Aby do soboty. Od 22 czerwca statystyczny Polak przestaje w tym roku zarabiać na państwo a zaczyna zarabiać na siebie i swoją rodzinę. Żeby „nasycić potwora” w tym roku potrzebował 173 dni.

Wyliczenia Centrum im. Adama Smitha to po części happening i zabawa, ale jednocześnie użyteczna informacja, jakie są aktualnie proporcje między wydatkami publicznymi a Produktem Krajowym Brutto. Wychodzi na to, że w tym roku jest ciut gorzej niż w poprzednim.  Dzień Wolności Podatkowej przesunął się - i to w złym kierunku - o dobę głównie dlatego, że PKB od kilku kwartałów ledwie rośnie. W tej chwili polska gospodarka naprawdę jest bliska stagnacji co firmom i ich pracownikom wróży źle.

Ponieważ instytut prowadzi swoje rachunki już od dwudziestu lat to można się pocieszać, że bywało gorzej i uwolnienie z podatkowego jarzma (niestety tylko statystyczne) dwie dekady temu następowało nawet w pierwszych dniach lipca. Ostatnio, czyli od czterech lat, jest mała stabilizacja, ale jakoś nie umiem się z niej cieszyć.

Patrząc tylko na „dzień wolności” dokładnie tego nie widać, ale minister finansów z każdym rokiem próbuje nam jednak powolutku dokręcać podatkową śrubę. Podstawowe stawki PIT i CIT co prawda od kilku lat się nie zmieniają, ale progi podatkowe także nie rosną, co uderza w lepiej zarabiających.  Znikają też stopniowo ostatnie ulgi (poza przebudowaną ulgą na dzieci) o czym pewnie długo mogliby opowiadać np. użytkownicy Internetu i ludzie inwestujący w mieszkania. Często więc mniej zarabiamy a podatki płacimy relatywnie większe, choć na pierwszy rzut oka trudno to zauważyć.

Z punktu widzenia podatników nie to jest jednak najgorsze. Większy sprzeciw budzi obecna polityka ministerstwa finansów, który zaczął interpretować podatkowe, skomplikowane przepisy zawsze tak, by wycisnąć z płacących jeszcze więcej.  Ale czarę goryczy przelały całkiem świeże projekty zmian w ordynacji podatkowej, które mają dokręcić śrubę podatnikom a urzędom skarbowym ułatwić ich kontrolowanie, także poprzez praktyczne zniesienie dla kontrolujących tajemnicy bankowej. Cóż z tego, że to dopiero założenia projektu a przepisy, łącznie z bardzo kontrowersyjną klauzulą obejścia prawa, minister chciałby wprowadzić „dopiero” w połowie 2014 roku. Kierunek proponowanych zmian jest jasny: tych co do tej pory płacili podatki trzeba jeszcze bardziej przycisnąć, a na podatkowe przywileje różnych grup dalej przymykać oko.

Oczywiście minister finansów łatwo uzasadni potrzebę walki o każdą podatkową złotówkę, może przypomnieć skalę szarej strefy w Polsce i poziom oszustw podatkowych (nie tylko przedsiębiorców), ale sam przecież wie, że o należne fiskusowi pieniądze można walczyć na różne sposoby. Ten, który wybrał wydaje się daleki od doskonałości.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną