Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Szczypta optymizmu

Polska gospodarka wychodzi z kryzysu?

W ostatnich dniach statystycy zalali nas potoczkiem optymistycznych informacji. W czerwcu wyraźnie w Polsce rosła produkcja sprzedana przemysłu, eksport, sprzedaż detaliczna (ta ostatnia ledwo, ledwo), a nawet płace w firmach, choć na pewno nie wszystkich.

Poprawiły się też nastroje przedsiębiorców. Najważniejsze jednak, że w drugim kwartale br. trend wreszcie się odwrócił. Produkt Krajowy Brutto, najważniejszy, ogólny wskaźnik kondycji gospodarki, też zaczął szybciej niż dotąd rosnąć (tym razem o 0,8 proc.). Prawdziwa recesja, czyli faktyczny spadek PKB przez dwa kolejne kwartały, przestała nam grozić. Czy rzeczywiście jest już z górki?

Może i tak, ale jakoś nikt nie chce jeszcze w tej sprawie położyć głowy pod topór. Owszem, po sześciu kolejnych kwartałach malejącego tempa wzrostu PKB (kto jeszcze pamięta, że w IV kw. 2011 roku było to 4,9 proc.?) mamy wreszcie lekką zmianę na lepsze. Jeśli przyjąć, że obecna poprawa w produkcji i eksporcie nie jest krótkotrwała (tu wiele będzie zależeć od gospodarki niemieckiej), to właśnie minęliśmy największy dołek. Kto dzisiaj o tym wie?

Na pewno nie Polacy. Z ankietowych, całkiem świeżych badań TNS Polska wynika, że trzy czwarte rodaków ciągle uważa, że „sprawy idą w złym kierunku”. A nie myślą tylko o polityce. Równie liczna grupa jest zdania, że „polska gospodarka pozostaje w kryzysie”. I to też jest zrozumiałe. Na razie jako obywatele nie odczuwamy skutków lekkiej poprawy, którą już wychwytuje statystyka. Płace, jeśli rosną, to niezauważalnie. W pierwszym półroczu zatrudnienie, liczone bez mikrofirm, spadło o 1 proc. Dyskusja o OFE i przyszłym systemie emerytalnym też na pewno nie poprawiła nastrojów. Jednocześnie konieczność nowelizacji budżetu utwierdziła Polaków w przekonaniu, że żyjemy ponad stan, finanse się rozjeżdżają a pomysłów na wyjście z impasu nie widać. Więc z czego tu się cieszyć?

Po przetrawieniu ostatnich informacji myślę, że przede wszystkim z siły i witalności polskiego przemysłu, który eksportując coraz więcej towarów, nie tylko do krajów Unii Europejskiej, udowodnił, że łatwo się nie podda. Przedsiębiorcy ostro i głośno narzekają na biurokrację, podatki, ale okazuje się, że robią swoje. Potrafią już wyprodukować i sprzedać towary tam, gdzie innym wychodzi to gorzej. W ten sposób w kreowaniu popytu dzielnie zastępują indywidualnych konsumentów, którzy przytłoczeni faktycznymi spadkami dochodów, perspektywą koniecznego oszczędzania na starość, a przede wszystkim katastroficznymi wizjami gospodarczymi rządowej opozycji, zwiesili nosy na kwintę i w tym roku przestali kupować. W efekcie krajowy popyt na towary i usługi przywiądł. Oby nie na długo.

Lokalizacja gospodarczego dołka jest dobrą okazją do wlania nieco otuchy w serca konsumentów i zachęcenia ich do śmielszych zakupów. Powinni na tym sami skorzystać, bo ceny wielu towarów i usług naprawdę powoli rosną. Byłoby to dobre połączenie patriotycznego poparcia polskiej gospodarki (przez wzrost popytu krajowego) z własnym interesem (nie przepłacamy). Z kolei przy rosnącym popycie optymistyczne prognozy w sprawie gospodarczego wzrostu rzeczywiście powinny się sprawdzić i wówczas wszyscy wyjdą na swoje.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną