Udział płac w PKB, także w Polsce, zmniejsza się, co jest dla części ekonomistów faktem trudnym do zaakceptowania. Może to nie roboty zabierają pracę ludziom, nie jest to też zwiększający się wyzysk pracowników, ale strukturalne zmiany w tym, co tworzy wartość dodaną w gospodarce. Jakim sposobem GUS tego nie widzi? To nie jest spór o dogmaty ekonomiczne, ale o to, jak się coś liczy.
Joanna Solska w 48 numerze „Polityki”, używając różnych danych, ilustrowała tezę, że pracownicy w Polsce są niedostatecznie dobrze wynagradzani. W jednym z fragmentów cytowała także dane, które były wynikiem prac Polityki INSIGHT, dotyczące zmiany udziału płac w PKB, które były oparte na zbiorze AMECO, czyli „annual macro-economic database of the European Commission’s Directorate General for Economic and Financial Affairs (DG ECFIN)”.
Według naszego materiału, pokazującego zmianę kosztów pracy w PKB, to było 7,8 pkt. proc. różnicy w 10 lat. Udział kosztów pracy spadał w Polsce najszybciej ze wszystkich unijnych krajów.
GUS nie widzi zmiany płac w PKB
W odpowiedzi na tekst Solskiej dr Bohdan Wyżnikiewicz, były prezes GUS i długoletni szef warszawskiego oddziału Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, opublikował swój komentarz, odnosząc się do danych używanych przez redaktor Solską.
Według obliczeń dr. Wyżnikiewicza w okresie 2002–2011 udział wynagrodzeń wraz ze składkami płaconymi przez pracodawców obniżył się z 39,7 proc. do 36,8 proc. Słusznie uważa on, że spadek tego udziału jest związany z praktyką wymuszania na pracownikach przez niektórych pracodawców świadczenia pracy przez osoby prowadzące działalność gospodarczą. W takiej sytuacji samodzielny przedsiębiorca, a nie pracownik najemny, nie otrzymuje jednak wynagrodzenia, tylko osiąga zysk. Nie jest to więc wtedy uwzględniane w rachunku PKB.
Zmiana udziału płac w PKB według danych GUS to 2,9 pkt. proc. – w zasadzie jest nieistotna. Zupełnie inny rząd wielkości widać w danych międzynarodowych publikowanych w raportach OECD, ILO, czy IMF – tam zmiany w okresie 10 lat sięgają około 8–10 pkt. proc.
Udział płac w wartości dodanej według GUS
Starając się replikować obliczenia dr. Wyżnikiewicza, sięgnąłem do danych GUS. Przeliczając te same zmienne w Banku Danych Lokalnych, tj. używając kosztów związanych z zatrudnieniem ogółem oraz wartości dodanej ogółem oraz PKB w cenach bieżących, zbliżyłem się do wyników dr. Wyżnikiewicza.
Zanim przejdziemy do interpretacji, wyjaśnię tylko, że koszty związane z zatrudnieniem to tzw. „compensation of employees”, które jest używane do liczenia rachunków narodowych według standardów ESA95. Zgodnie z definicją GUS jest to: „Pełne wynagrodzenie, pieniężne lub w naturze, płacone przez pracodawcę na rzecz pracownika, w zamian za wykonywaną przez niego pracę w czasie okresu księgowego. Obejmują one: wynagrodzenia i inne koszty związane z zatrudnieniem pieniężne i w naturze oraz składki na ubezpieczenia społeczne płacone przez pracodawców”. Kwestia dosyć problematyczna, bo w rachunku statystycznym brane są pod uwagę także czynniki takie jak „wypłata w naturze” oprócz wynagrodzenia.
Koszty pracy stanowiły w 2002 r. 39,1 proc. PKB, w 2011 r. było to 36,1 proc. Różnica między tymi latami wynosi równe 3 pkt. proc. Co jest bardzo bliskie rachunkowi Wyżnikiewicza. Za to koszty pracy w wartości dodanej stanowiły 44,3 proc. w 2002 r., a w 2011 r. – 41,1 proc. Różnica w przypadku tego wskaźnika wynosi 3,2 pkt. proc. To także bardzo blisko szacunku Wyżnikiewicza.
Co mówi Komisja Europejska
W zeszłym roku tylko 46,5 proc. udziału PKB w Polsce przeznaczane było na wynagrodzenia na podstawie obliczeń AMECO. Za nami są tylko Litwa, Łotwa i Słowacja. Średni udział PKB w wynagrodzeniach w Europie to aż 54,1 proc. Nawet wśród krajów, które teraz głęboko przeżywają kryzys, sytuacja wygląda lepiej. Udział wynagrodzeń w PKB we Włoszech wynosi 55,5 proc., w Hiszpanii – 54,6 proc., Grecji – 50,5 proc. Największy, powyżej 60 proc., jest w Wielkiej Brytanii – 62,4 proc., Belgii – 62,9 i w Słowenii – 64,4 proc. najpewniej z powodu kryzysu finansowego, który szczególnie dotknął ten kraj. Udział płac jest bardzo wysoki w takich krajach jak: Holandia – 60 proc., Francja – 59 proc., Niemcy – 57,9, Dania – 58,8 proc. oraz największy w Finlandii – 59 proc.
Według danych Komisji spadek kosztów pracy w PKB był znaczący i przez 10 lat wynosił 7,8 pkt. proc. Co byłoby potwierdzeniem większości związkowych teorii dotyczących niepełnego podziału wartości w gospodarce, inaczej mówiąc wzrostu nierówności. W Finlandii wzrósł odsetek płac w PKB o 5,1 pkt. proc., w Irlandii o 3,9 pkt. proc., w Czechach o 3 pkt. proc. Tak drastycznie spadł tylko na Cyprze (4,1 pkt. proc.), w Grecji (6,7 pkt. proc.) oraz Rumunii (7,5 pkt. proc.).
Korzystając z bazy danych innej organizacji międzynarodowej OECD, uzyskujemy podobny wynik co w przypadku Komisji Europejskiej. W Polsce udziałów kosztów pracy w wartości dodanej spadł z 61,6 proc. do 53,7 proc. Zmiana jest równa 8,5 pkt. proc., czyli nawet więcej niż w przypadku danych Komisji (w nich była mowa o 7,8 pkt. proc. różnicy). Nadal to jednak Finlandia ma największy przyrost kosztów pracy w wartości dodanej wynoszący 5,8 pkt. proc.
Co wpływa na zmianę udziału płac w PKB?
Generalnie dla wysokorozwiniętych gospodarek w długim okresie udział płac spadał (Niemcy, Szwecja, Luksemburg), choć nie wszędzie: we Francji, Szwajcarii i Finlandii – rósł. We wszystkich krajach doganiających, a w szczególności w krajach naszego regionu, relacja płac do PKB rosła bardzo szybko. Na tym polega doganianie.
Brak tego wzrostu w Polsce był m.in. konsekwencją słabego inwestowania przedsiębiorców. W ciągu ostatnich 20 lat dynamika inwestycji w kapitał ludzki wyprzedziła dynamikę inwestycji w kapitał rzeczowy. Część przedsiębiorców sektora małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce nie dąży do ekspansji i zatrudnia mniej pracowników, działając jedynie na lokalnych rynkach.
Według badań Międzynarodowej Organizacji Pracy trend spadku udziały płac czterech czynników: postępu technologicznego, globalizacji, finansjeryzacji (większa rola inwestycji w instrumenty finansowe), ograniczenia państwowej opiekuńczości. Najsilniej zmniejszała udział płac finansieryzacja, a najsłabiej i tylko w krajach rozwiniętych - postęp technologiczny .
GUS liczy coś nie tak
Udział płac w PKB spada. To ogólnoświatowy trend, który trudno będzie zatrzymać, natomiast nie można mówić, że nie jest to kwestia problematyczna, zwłaszcza z perspektywy pracownika, albo że miały wpływ na to jedynie ograniczone czynniki. Nie wiem, czemu według danych GUS ta zmiana jest znacznie mniejsza niż w przypadku innych sposobów liczenia udziału płac w PKB.
Wybitny statystyk i ekonomista prof. Leszek Zienkowski uważał, że istnieją cztery podstawowe rodzaje niespójności danych pochodzące z różnych badań: (1) różne pojęcia i definicje, (2) różne metodologie, (3) różnice w danych źródłowych przy analogicznych pojęciach i definicjach, (4) różne zakresy jednostek objętych badaniem. Mam zaufanie do danych Komisji Europejskiej, ponieważ wiem, jak są liczone poszczególne elementy w ich danych. GUS liczy coś nie tak i musi obejmować inny zakres danych niż Komisja.
Moim zdaniem związkowcy mają rację, gdy mówią, że Polacy zarabiają za mało – wynagrodzenia są w Polsce niższe od potencjału gospodarki. Wynika to zapewne z faktu, że firmy, zamiast podnosić płace, inwestują w rozwój lub gromadzą kapitał. Rozbieżność jest już na tyle duża, że w ciągu najbliższych dwóch–trzech lat wynagrodzenia realne będą musiały wzrosnąć, zwłaszcza jeśli poprawi się koniunktura i wróci presja płacowa.