Stabilne przepisy to jeden z fundamentów, na których można budować zdrową gospodarkę. W Polsce wszyscy wiemy, że stabilność prawa nie należy do naszych mocnych stron. Jednak chaos dotyczący tzw. samochodów z kratką przekroczył już nawet polskie granice przyzwoitości. Tym razem opieszałość rządu w kontaktach z Brukselą przyniosła na początku roku przyjemną niespodziankę wszystkim przedsiębiorcom. Wygasły bowiem przepisy umożliwiające polskiemu rządowi stosowanie ograniczeń w odliczaniu VAT dla samochodów osobowych z homologacją ciężarową, potocznie znanych jako auta z kratką.
Do akcji reklamowej natychmiast przystąpili dilerzy, przekonując, że taka znakomita okazja do odliczenia pełnej kwoty VAT długo zapewne nie potrwa. I mieli rację, bo działające wcześniej niezdarnie ministerstwo finansów szybko odzyskało wigor. Przestraszone gwałtownym wzrostem rejestracji nowych samochodów osobowych z kratką, przygotowało kolejne zmiany w przepisach. W ekspresowym trybie zostały one właśnie przeprowadzone przez Sejm i już od 1 kwietnia pomogą budżetowi, a zaszkodzą przedsiębiorcom. Kto samochodów z kratką używa zarówno do celów służbowych, jak i prywatnych, ten będzie mógł odliczyć tylko 50 proc. zapłaconego podatku VAT. A kto twierdzi, że pojazd wykorzystuje wyłącznie w ramach firmy i odliczy cały VAT, będzie musiał prowadzić szczegółową ewidencję używania samochodu pod groźbą surowych kar.
Można dyskutować, jak mocno państwo powinno obciążać przedsiębiorców i na ile naganna jest praktyka wyposażania auta w kratkę tylko po to żeby oszczędzić na podatkach. Jednak podstawowy problem to kolejny chaos prawny, jaki fundują nam politycy. Kwestia odliczania VAT od samochodów firmowych ma już w Polsce długą historię, a stosowne przepisy od chwili wejścia do Unii Europejskiej zmieniały się kilkakrotnie. Na tym zresztą nie koniec.
Już wiadomo bowiem, że nowe zasady też są tymczasowe, bo na przykład w 2015 r. przedsiębiorcy zyskają prawo do odliczania VAT od paliw. Natomiast w 2016 r. przyjęte teraz ograniczenia znowu wygasną, bo skończy się specjalne pozwolenie od Komisji Europejskiej, które rząd właśnie uzyskał. Wtedy zapewne czekają nas kolejne zmiany, w zależności od aktualnej kondycji budżetu. Trudno się zatem dziwić zwłaszcza drobnym przedsiębiorcom, że w tym prawnym chaosie próbują dla siebie uzyskać jak najwięcej, a państwu, jawiącemu się jako zachłanne i szkodliwe, oddać jak najmniej.