Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Wykolejeni

Dziwne zmiany w PKP: odchodzi uczeń Balcerowicza, przychodzi człowiek Kwaśniewskiego

Flickr CC by 2.0
W PKP dzieją się rzeczy dziwne i zagadkowe. Znany ekonomista Ryszard Petru ustanowił nowy rekord: szefem rady nadzorczej PKP był... przez kilka godzin.

Petru złożył rezygnację z „powodów osobistych”, ale nieoficjalnie daje do zrozumienia, że wywiał go wiatr historii. Bo w PKP zrobił się ostatnio straszny przeciąg.

Ryszard Petru to ekonomista-celebryta. Naukowiec, prezes Towarzystwa Ekonomistów Polskich, bankowiec, polityk, uczeń i wieloletni współpracownik Leszka Balcerowicza. Jest częstym gościem w stacjach radiowych i telewizyjnych. Chętnie komentuje aktualne wydarzenia. Nie kryje swych radykalnie wolnorynkowych poglądów i nie stroni od krytyki działań rządu. Zwłaszcza w sprawie OFE. Dlatego wiele osób było zaskoczonych, gdy pod koniec ubiegłego roku, po śmierci Krzysztofa Opawskiego (przewodniczącego RN PKP, zarazem byłego ministra infrastruktury), ogłoszono, że nowym przewodniczącym zostanie Ryszard Petru. Bo co jak co, ale PKP to nie jest oaza wolego rynku, raczej skansen gospodarki socjalistycznej. Komunikat informował, że Petru obowiązki obejmie 17 marca. I tak się stało. Ale tego samego dnia pojawił się następny komunikat – że nowy przewodniczący rezygnuje z powodów osobistych.

Dziwne. Co takiego w ciągu kilku godzin zdarzyło się w życiu Ryszarda Petru, że z objętego stanowiska musiał zrezygnować? On sam milczy jak zaklęty. Na swoim profilu na Twitterze zamieścił tylko aluzyjne zdjęcie z urwanym przez wiatr ulicznym sygnalizatorem i komentarzem „niezły wiatr w W-wie”. Dlatego znawcy rynku kolejowego spekulują, że powody nagłej dymisji mogą być dwa. W obu główną bohaterką jest oczywiście minister infrastruktury i rozwoju, wicepremier Elżbieta Bieńkowska.

To kobieta energiczna, lubiąca wszystko kontrolować i rządzić samodzielnie. W jej resorcie krążą anegdoty, że właściwie niemal każda nominacja musi być przez nią zatwierdzona. Nawet na stanowiska, o których istnieniu jej poprzednicy – Nowak i Grabarczyk – nie wiedzieli. Według pierwszej teorii Petru jako przyszły szef RN PKP SA zderzył się z panią minister. Jemu się wydawało, że to rada nadzorcza zgodnie z Kodeksem Spółek Handlowych będzie decydować o najważniejszych sprawach PKP. Ale się pomylił, bo to jest państwowa firma. Tu o wszystkim decyduje Ministerstwo.

Zwłaszcza że RN PKP ma niezwykle ważne zadanie. Wbrew pozorom nie zajmuje się ona wagonami, torami, punktualnością pociągów czy rozkładem jazdy. Ona zajmuje się sprawami personalnymi i finansowymi. Bo PKP SA to rodzaj czapki nad wieloma spółkami kolejowymi. To one odpowiadają za te drobiazgi jak tory, wagony i rozkład jazdy. One też są sterowane z Ministerstwa. Ale formalnie za obsadę rad nadzorczych w tych spółkach odpowiada RN PKP. Pani minister dała instrukcję, mówiąc: „zmieniamy część urzędników, która się trochę zasiedziała w tych radach”. Nowi ludzie mają wnosić istotny wkład w funkcjonowanie spółek, a nie traktować je jako dodatkowe źródło zarobku. Dobrze powiedziane.

Wygląda więc na to, że Petru zorientował się, że pomylił adres. Także Bieńkowska zorientowała się, że zaszła pomyłka kadrowa, którą trzeba naprawić.

Teraz teoria druga. Według niej Petru został mianowany z klucza „bankomatowego”. Tak kolejarze nazywają zaciąg kadrowy do spółek PKP menedżerów z branży finansowo-bankowej zorganizowany przez Jakuba Karnowskiego, prezesa PKP SA. Samego Karnowskiego, ekonomistę i bankowca, również ucznia Leszka Balcerowicza, namaścił minister Sławomir Nowak. Tej nominacji towarzyszyła atmosfera przełomu, prawie cudu, jakiego młodzi bankowcy za chwilę dokonają w skostniałym PKP. Nie dokonali, bo na kolei trzeba się znać i dysponować jakimś polem manewru, a nie nieustannym nadzorem ministerstwa, polityków i związkowców.

Według tej teorii nominacja Petru była ostatnim aktem ery bankomatów w PKP. Era bowiem się kończy i zapewne za chwilę posypią się kolejne dymisje. Wiatr historii wywieje bankowców. Pani minister przestawia zwrotnicę. Do rady nadzorczej PKP został powołany prof. Juliusz Engelhardt, były wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za sprawy kolei w czasach, kiedy resortem kierował Cezary Grabarczyk. Engelhardt to kontrowersyjna, ale bardzo wpływowa postać w świecie PKP. To ktoś taki jak Balcerowicz wśród młodych ekonomistów. Oczywiście nie chodzi tu o poglądy, bo Engelhardt  jest daleki od liberalizmu, ale ma liczne grono uczniów, których ukształtował na studiach podyplomowych na Uniwersytecie Szczecińskim.

Pojawienie się w RN PKP Engelhardta świadczy, że Elżbieta Bieńkowska zaczęła korzystać z rad wicemarszałka Sejmu Cezarego Grabarczyka, który jest pod wpływem poglądów profesora. Wprawdzie profesor deklaruje, że przewodniczącym rady nie będzie, ale może się mylić. Bardzo możliwe, że na miejsce bankomatów przyjdzie nowy zaciąg – absolwentów szczecińskiej uczelni i zapewne Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. Bo wiceministrem odpowiedzialnym za kolej pani minister zrobiła swojego kolegę z KSAP, prawnika Zbigniewa Klepackiego.

Polityka kadrowa państwa powinna być przejrzysta, a jest wyjątkowo zagmatwana. Z jednej strony mówi się o kompetencjach, z drugiej zaś mianuje ludzi, którzy na wysokich stanowiskach muszą uczyć się dziedzin, za które odpowiadają. Bo niech mi ktoś wytłumaczy: jakie kompetencje do zasiadania w RN PKP ma jej nowy członek Waldemar Dubaniowski, były szef gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a ostatnio ambasador w Singapurze?

I gdyby to dotyczyło jakiejś małej spółki, to niech tam. Ale te gry i zabawy dotyczą molocha, dinozaura gospodarki socjalistycznej, z którym żaden rząd nie potrafi sobie dać rady. Pociągi jeżdżą wolniej niż przed wojną, remonty ciągną się latami, wygląda na to, że nie wykorzystamy wielu miliardów euro, które UE gotowa jest wyłożyć na modernizację polskiej kolei. Tymczasem minister Bieńkowska ma tylko pomysły na kolejne zmiany kadrowe i deklaruje, że pieniądze na kolej na pewno się nie zmarnują. Wydamy je na drogi.                    

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną