Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Zalepiona dziura

Autostradą nad morze, czyli drogowe sukcesy i porażki

Prace wykończeniowe na autostradzie A1 na odcinku Pikutkowo - Kowal pod Włocławkiem Prace wykończeniowe na autostradzie A1 na odcinku Pikutkowo - Kowal pod Włocławkiem Mikołaj Kuras / Agencja Gazeta
Brakujący dotąd fragment A1 to dobra ilustracja naszej drogi do nowoczesności. Powstawał w wielkich bólach i z ogromnymi opóźnieniami, ale wreszcie jest.

Tuż przed wielkim unijnym jubileuszem będzie można wreszcie całą drogę z Łodzi do Gdańska pokonać autostradą. Otwarcie zaledwie 19-kilometrowego odcinka między Kowalem a Włocławkiem odciąży także krajową „siódemkę”, bo część mieszkańców stolicy pojedzie nad morze dłuższą, ale wygodniejszą i znacznie bezpieczniejszą trasą prowadzącą autostradami A2 i A1.

W całej Polsce trwają obchody dziesięciu lat naszego pobytu w Unii, więc otwarcie nowej drogi to znakomita okazja do świętowania. Kto ma dobrą pamięć, ten wie, że feralny odcinek razem z innymi miał najpierw być gotowy na Euro 2012, a potem na jesień tamtego roku. Ostatecznie z powodu problemów z wykonawcami, a potem z samymi pracami budowlanymi kierowcy musieli czekać aż do dzisiaj.

Takich dziur na mapie drogowej Polski jest oczywiście w tej chwili bez liku. Podczas gdy niektóre odcinki autostrad czy dróg ekspresowych powstają stosunkowo sprawnie, na innych piętrzą się problemy. Niedługo zostanie oddany do użytku ważny fragment S3 z Gorzowa do Międzyrzecza. Niestety, ponownie trzeba było rozpisać przetargi na A1 obok Łodzi i na A4 między Rzeszowem i Przeworskiem, bo Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wyrzuciła poprzednich wykonawców.

Kto po wejściu do Unii dziesięć lat temu sądził że uczynienie z Polski nowoczesnego, wygodnego do życia do kraju będzie szybkie, łatwe i bezbolesne, ten się pomylił. Ale także ci, którzy na Unię patrzyli sceptycznie i nie wierzyli, że w Polsce wreszcie ruszą obiecywane od lat inwestycje, nie mieli racji. Przez ostatnie dziesięć lat udało się zrobić dużo, tylko w sposób dość polski – chaotyczny, nie do końca konsekwentny i pełen opóźnień. Powstająca w bólach sieć drogowa jest tego najlepszym przykładem.

Ruszyła ogromna liczba inwestycji, a część z nich jest już nawet ukończona. Niestety, wydawaniu ogromnych unijnych pieniędzy towarzyszą nieustanne spory z wykonawcami, bankructwa niektórych firm, które przeceniły swoje możliwości, źle przygotowane projekty i częste opóźnienia. Na końcu jest wielki sukces, ale droga do niego to prawdziwy tor przeszkód. Okazało się, że dzięki ogromnym pieniądzom z Brukseli inwestować i zmieniać Polskę umiemy, tylko robimy to po prostu po swojemu. To chyba najlepszy dowód na to, że po dziesięciu latach pobytu w Unii nasz kraj swojej narodowej odrębności wcale nie zatracił.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną