Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Rosjanie podchodzą pod Tarnów

Polsko-rosyjski bój o Grupę Azoty

Zakłady w Puławach to jedna z pereł w koronie Grupy Azoty. Zakłady w Puławach to jedna z pereł w koronie Grupy Azoty. Piotr Tracz / Reporter
W cieniu afery podsłuchowej pojawił się nowy scenariusz pisany cyrylicą. Rosyjski Acron skupuje akcje polskiego producenta nawozów – Grupy Azoty. Ma już 20 proc. i apetyt na resztę. Czas się bać?
Wiaczesław Kantor jest mimowolnym twórcą Grupy Azoty, kolejnego kontrolowanego przez państwo czempiona gospodarczego.Kacper Pempel/Reuters/Forum Wiaczesław Kantor jest mimowolnym twórcą Grupy Azoty, kolejnego kontrolowanego przez państwo czempiona gospodarczego.

Pojawienie się w naszym kraju rosyjskiego inwestora zawsze wywołuje polityczne egzorcyzmy. Komunikat, że Norica dokupiła kolejną pulę akcji giełdowej Grupy Azoty, skłonił wielu polityków do wszczęcia alarmu: idą Rosjanie! Do broni! Norica to zarejestrowany w Luksemburgu inwestycyjny wehikuł należący do Wiaczesława Mosze Kantora, właściciela rosyjskiej firmy nawozowej Acron (patrz też POLITYKA 28, „Jan bez państwa”). Dwa lata temu zaczął kupować akcje tarnowskich Azotów i pod koniec czerwca tego roku doszedł do 20 proc. Na razie daje mu to szansę wprowadzenia własnego człowieka do rady nadzorczej, a w przyszłości – kto wie – wrogiego przejęcia. Już raz próbował.

Dlatego PiS chce, by minister skarbu Włodzimierz Karpiński wytłumaczył się, kto dopuścił do tak skandalicznej sytuacji. „Naszym obowiązkiem jest zablokować rosyjskie groźne zapędy dla naszego bezpieczeństwa energetycznego” – zakomunikował poseł Andrzej Jaworski, a posłanka Beata Szydło tak komentowała strategię Acronu: „Oni są cierpliwi, a przez to groźni, i pokazali już, że potrafią znaleźć w Polsce wpływowych sojuszników”.

Tym sojusznikiem jest Aleksander Kwaśniewski, który w 2012 r. miał lobbować na rzecz właściciela Acronu u premiera Tuska i polityków PO. Kwaśniewski tłumaczył, że Kantora zna i ceni, Acron zaś jest poważną międzynarodową firmą, a on nie lobbował, tylko się konsultował. Chciał kompetentnie odpowiedzieć na pytanie: „Jaki jest klimat inwestycyjny w Polsce, szczególnie wobec inwestorów z Rosji?”.

Tłumaczenie dość naiwne, bo jaki jest klimat dla rosyjskich inwestycji, wie każde dziecko, nie trzeba pytać premiera. Wystarczy przypomnieć próby przejęcia Rafinerii Gdańskiej przez rosyjski Lukoil za czasów rządów SLD. Ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek stracił stanowisko tylko dlatego, że wdał się z Rosjanami w rozmowy, a po ostateczną decyzję odesłał ich do premiera Millera. Kwaśniewski swe oświadczenie na temat zaangażowania po stronie Acronu zakończył obawą, „czy w przypadku Azotów nie powtórzy się casus PLL Lot, stoczni, hut stali czy innych branż polskiego przemysłu wystawionych na konkurencję światową i bezskutecznie poszukujących inwestora z zagranicy”. Jeśli to nie jest lobbing, to co nim jest?

Dlatego Jarosław Gowin z Polski Razem uważa, że powinna powstać sejmowa komisja śledcza, która przeanalizuje sprawę Azotów i Kwaśniewskiego. Powinna się też zająć losami Mikołaja Budzanowskiego, byłego ministra skarbu. Według Gowina dymisja tego ostatniego była efektem rosyjskiej prowokacji, aktem zemsty za to, że w 2012 r. skutecznie zablokował próbę przejęcia Azotów przez Acron. Budzanowski został zdymisjonowany niedługo potem pod pretekstem, że nie zapobiegł podpisaniu listu intencyjnego między Gazpromem a EuRoPol Gazem w sprawie budowy przez Polskę gazociągowej pieremyczki. Z kolei premier Tusk podejrzewa, że afera taśmowa może być zemstą Rosjan za to, że pozbył się ludzi winnych pieremyczkowego incydentu. Scenariusze domniemanych spisków pisanych cyrylicą stają się coraz bardziej zawiłe.

Łączenie syntezy

Wiaczesław Kantor jest mimowolnym twórcą Grupy Azoty, kolejnego kontrolowanego przez państwo czempiona gospodarczego. To złożona przez niego w 2012 r. oferta zakupu 66 proc. akcji giełdowej spółki Azoty Tarnów zmobilizowała ministra Budzanowskiego do działania. Celem było zablokowanie nieproszonego inwestora. Nie było to łatwe, bo tarnowskie Azoty były już spółką giełdową, w której Skarb Państwa miał mniejszościowy pakiet. Minister sam pojechał na walne do Tarnowa i w emocjonalnym wystąpieniu oświadczył, że państwo nie sprzeda Rosjanom swojego pakietu i wzywa, by inni akcjonariusze zrobili tak samo. W efekcie rosyjskie wezwanie, mimo podbijania ceny, przyniosło mizerny efekt. Udało im się kupić 13,2 proc. Liczono, że się zniechęcą i wycofają, ale oni zadeklarowali, że im się nie spieszy. Poczekają.

Dlatego minister postanowił podwyższyć mury wokół Tarnowa i przeforsował szybką konsolidację branży nawozowej. Najważniejszym ruchem było przejęcie przez tarnowskie Azoty zakładów w Puławach, dzięki czemu powstała Grupa Azoty, w której Skarb Państwa stał się właścicielem dominującym. Rosyjski udział uległ zaś rozwodnieniu. Atmosfera obrony okopów Świętej Trójcy sprawiła, że dokonano czegoś, co wcześniej było niewyobrażalne. Każda próba łączenia państwowych ­spółek tzw. wielkiej syntezy chemicznej prowadziła do protestów, demonstracji i politycznych kontrakcji. Zbyt wiele prywatnych i lokalnych interesów było zagrożonych. Podobnie było z Grupą Lotos, stworzoną ze strachu przed rosyjskim Lukoilem.

Drugim efektem akcji Wiaczesława Kantora był cud przemiany spółek, z którymi nie było wiadomo, co robić, w perły polskiej gospodarki. Wcześniej były kulą u nogi. Umieszczone na liście prywatyzacyjnej nie mogły znaleźć inwestora i walczyły o przetrwanie. Powodem była ich marna kondycja i model biznesu. Wszystkie wytwarzają nawozy, a równolegle rozmaite półprodukty chemiczne. To inwestorów branżowych zniechęcało. Najbardziej dramatyczna była sytuacja zakładów w Policach, które doszły do faktycznego bankructwa.

Kiedy Rosjanie podeszli pod Tarnów, okazało się, że wielka synteza – w tym najważniejsze zakłady w Tarnowie, Puławach, Kędzierzynie, Policach – to nasze srebra rodowe. Powinny znaleźć się na liście spółek strategicznych i na wieczność zostać w rękach państwa. Tego w każdym razie życzą sobie związkowcy. Pojawiło się nawet określenie bezpieczeństwa żywnościowego, którego gwarantem są krajowi producenci nawozów. I to mimo że w UE wiele krajów wycofuje się z produkcji nawozów jako mało dochodowej i zbyt zależnej od surowców.

Podkopywanie łupków

Inni przekonują, że chodzi o bezpieczeństwo energetyczne, bo Grupa Azoty jest największym odbiorcą gazu ziemnego, podstawowego surowca do produkcji nawozów azotowych. W przypadku saletry amonowej decyduje on o ponad 80 proc. kosztów, w moczniku jest go ok. 60 proc. Nic więc dziwnego, że jedna piąta zużywanego w Polsce gazu trafia do fabryk Azotów. Większości dostarcza PGNiG, które w przeszłości wielokrotnie ratowało branżę nawozową mającą problemy z terminowym regulowaniem rachunków. Pojawiła się więc obawa, że gdyby Rosjanie przejęli Grupę Azoty, mogliby sobie zapewnić niezależne dostawy tańszego rosyjskiego gazu.

Naraziłoby to na poważne kłopoty PGNiG, które ma zakontraktowane dostawy drogiego surowca z Rosji (niebawem też z Kataru) i musi płacić, nawet jeśli nie ma co z gazem zrobić. – PGNiG musi brać pod uwagę, że Grupa Azoty będzie szukała innych dostawców gazu, niezależnie od tego, czy kontrolę przejmą Rosjanie czy też nie. Zresztą już dziś to robi – tłumaczy jeden z menedżerów spółki gazowej. Eksperci branży chemicznej przekonują, że scenariusz niezależnego importu taniego gazu do Polski przez Acron nie ma sensu. Prostszym roz­wiązaniem byłby import wytwarzanego z gazu amoniaku, z którego robi się nawozy. Zresztą Acron oferował już Grupie Azoty jego dostawy.

Gaz jest kluczem do zysków w nawozowym biznesie. Dlatego najwięksi producenci pochodzą z krajów dysponujących jego wielkimi zasobami: z Rosji, Norwegii, Arabii Saudyjskiej. Największym producentem są Chiny, ale one wytwarzają nawozy na własne potrzeby. Rośnie też pozycja USA za sprawą taniego gazu łupkowego. My aspirujemy do grona wielkich graczy, Grupa Azoty jest drugim europejskim producentem nawozów azotowych i wieloskładnikowych (największa jest norweska Yara), ale wielkich złóż gazu na razie nie mamy. Póki nie wyjaśni się sprawa łupków, musimy korzystać z gazu rosyjskiego, za który słono płacimy, co ogranicza konkurencyjność naszych nawozów. Dlatego wśród teorii spiskowych pojawiła się i taka, że atak na Azoty jest próbą podkopania opłacalności polskiego programu łupkowego.

Wszyscy zastanawiają się, co skłania Wiaczesława Kantora do upartego trwania przy pomyśle przejęcia Grupy Azoty, mimo deklaracji Skarbu Państwa, że Acron nie jest mile widziany. Kantor raz przekonuje, że nie jest inwestorem rosyjskim, bo od 20 lat ma paszport izraelski i nie mieszka w Rosji. Dodaje znacząco, że ma nadzieję, iż opór polskich władz nie ma antysemickiego podłoża. Kantor jest bowiem znanym działaczem żydowskim, prezesem Europejskiego Kongresu Żydowskiego.

Innym razem mówi, że nie rozumie antyrosyjskiej obsesji, bo to „majaczenia chorego umysłu”. Przecież oferuje Grupie Azoty same korzyści: Acron umożliwi dostęp do swojego zaplecza surowcowego oraz technologii, dzięki czemu polskie zakłady staną się nowocześniejsze. W ten sposób odnosi się do podejrzeń, że Rosjanom zależy na dostępie do technologii, którą dysponują Azoty. „Tarnów jest 20 lat za nami” – ironizuje, w co nie wszyscy wierzą.

Mamy dużo bardziej wydajną technologię, bo zmusza nas do tego drogi gaz. Rosjanie tego dopingu nie mają – tłumaczy jeden z ekspertów branży chemicznej (wszyscy rozmówcy prosili o anonimowość, bo są zaangażowani w konflikt). Po co więc Rosjanom Grupa Azoty? Kantor w wywiadzie dla TVP Info odpowiada z rozbrajającą szczerością: „chcieliśmy mieć na tzw. terenie bliskiej zagranicy przedłużenie naszej infrastruktury”. – Acron chce mieć własne zakłady produkcyjne na terenie Unii. Jego wielkiemu rosyjskiemu rywalowi koncernowi EuroChem to się udało. Kupił od niemieckiego BASF zakłady nawozów sztucznych. Tymczasem Acron ma jedynie w Estonii portową bazę logistyczną – tłumaczy ekspert.

Mocznik na widelcu

Rosyjska gospodarka opiera się na eksporcie ropy i gazu oraz dwóch energochłonnych produktów – stali i nawozów sztucznych. Polityka gospodarcza jest tam prosta: na rynku wewnętrznym gaz jest sprzedawany poniżej kosztów, a straty producentom mają zrekompensować wysokie ceny eksportowe. Acron płaci za gaz 2–3 razy mniej niż Grupa Azoty, dzięki czemu ich nawozy są tanie. To typowy niedozwolony mechanizm podwójnych cen (dual pricing), z którym UE walczy od kilkunastu lat. Dlatego rosyjskie nawozy obłożone są cłami antydumpingowymi. Rosja miała nadzieję, że po przyjęciu jej do Światowej Organizacji Handlu (WTO) Bruksela złagodzi stanowisko. Tak się jednak nie stało, bo Rosja mimo deklaracji nie zmieniła swojej polityki.

Szczególnie boli Rosjan, że Komisja Europejska naliczyła cła antydumpingowe, przyjmując ceny gazu, jakie płacą europejskie firmy. Twierdzą, że to za dużo i nie uwzględnia rosyjskich uwarunkowań. Skarżą się do WTO. – Po przejęciu Grupy Azoty Acron, już jako firma unijna, miałby prawo domagać się ochrony i mógłby aktywnie wpływać na regulacje Unii – wyjaśnia prawnik z brukselskiej kancelarii. Jego zdaniem pod wrażeniem wydarzeń na Ukrainie Komisja Europejska bardzo usztywniła swe stanowisko i sprawy nawozów Rosjanom nie odpuści.

Minister skarbu Włodzimierz Karpiński zapewnia, że Grupa Azoty jest zabezpieczona przed wrogim przejęciem. Bez względu na to, ile jeszcze Kantor skupi akcji, i tak będzie miał prawo głosu z 20 proc. Tylko Skarb Państwa może korzystać z pełnej siły swego 33-proc. pakietu. Poza tym w spółce jest kilku akcjonariuszy, na których może polegać, np. TFI PZU czy KGHM.

Nie jest jasne, jak zachowają się otwarte fundusze emerytalne, które mogą nie czuć takiej solidarności. Być może będą chciały sprzedać akcje, bo zagraniczni właściciele nie będą się wzruszać polską suwerennością nawozową. – Acron będzie się starał umieścić swojego człowieka w radzie nadzorczej, ale są sposoby, by do tego nie dopuścić – zapowiada prawnik jednego z dużych akcjonariuszy. Liczy, że Kantorowi wreszcie się znudzi i zrezygnuje z oblężenia Tarnowa. Związkowcy i politycy mimo to panikują, że Acron chce zdobyć dostęp do tajemnic firmowych. Wtedy będą mieli nasz mocznik i saletrę jak na widelcu.

Rosyjski miliarder rozhuśtał emocje i wywołał wrażenie, że nawozy są strategicznym surowcem, od którego zależą losy Polski. Tymczasem okazuje się, że polscy rolnicy przesadzają z używaniem nawozów sztucznych. Wody gruntowe są coraz bardziej zanieczyszczone azotanami pochodzącymi z nawozów, więc Polska została pozwana przez Komisję Europejską za niewłaściwe wdrażanie dyrektywy azotanowej. W ciągu ostatniej dekady zużycie nawozów azotowych przez polskich rolników wzrosło aż o 31 proc. Ale produkcja roślinna zwiększyła się tylko o 5 proc.

Polityka 29.2014 (2967) z dnia 15.07.2014; Rynek; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Rosjanie podchodzą pod Tarnów"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną