Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Wyścig do raju

Ustawa o rajach podatkowych, czyli jak nie tworzyć prawa

J R / Flickr CC by 2.0
Trzy dni spóźnienia – tyle wystarczyło, by pozornie niekontrowersyjna ustawa uszczelniająca system podatkowy stała się orężem walki politycznej i trafiła na pierwsze strony gazet.

Chodzi o zmiany w prawie, które nałożą podatek na dochody spółek zakładanych przez polskich przedsiębiorców w rajach podatkowych, takich jak Luksemburg, Malta, Cypr czy Kajmany.

To ważna ustawa, bo kryzys zachęcił biznesmenów do szukania nowych sposobów na uniknięcie opodatkowania. Wielu z nich zdecydowało się w ostatnich latach na transfer zysków do krajów, gdzie nie są one opodatkowane. W takiej sytuacji rząd zaczął prace nad zmianą przepisów, aby zakładane w rajach firmy musiały wpłacać do polskiego budżetu podatki tej wysokości, co firmy działające w kraju.

Projekt odpowiedniej ustawy powstał już w ubiegłym roku, latem trafił do Sejmu, a 17 września podpisał ją prezydent. Problem pojawił się dopiero na etapie publikacji w dzienniku urzędowym – to właśnie od tej daty zależy, kiedy przepisy wejdą w życie. Zamiast wydrukować ustawę zaraz po podpisaniu, Rządowe Centrum Legislacji zwlekało aż do 3 października. Wyszło wówczas na jaw, że przez takie zaniechanie firmy działające w rajach podatkowych zaczną płacić podatki dopiero w 2016 r., a nie – jak zakładał rząd – już w 2015 r. Opozycja natychmiast zasugerowała nieprawidłowości przy procesie publikacji i insynuuje, że opóźnienia są skutkiem nacisku biznesmenów uciekających przed opodatkowaniem. Solidarna Polska nawoływała nawet do utworzenia komisji śledczej. Dokładne zbadanie sprawy zapowiedziała też Najwyższa Izba Kontroli.

Posłowie PO złożyli w Sejmie projekt, który zmieni dopiero co uchwaloną ustawę w taki sposób, aby najważniejsze dla budżetu przepisy zaczęły obowiązywać już od stycznia br. Działania te rodzą jednak wątpliwości, czy Sejm, Senat i Prezydent zdążą z podpisaniem zmian na czas, a przede wszystkim, czy takie korygowanie niedociągnięć i zaniechań jest zgodne z konstytucją. Gra jest jednak warta świeczki. Jeżeli przepisy nie wejdą na czas, to państwo straci część przyszłorocznych dochodów. Opozycja twierdzi, że będzie to ponad 3 mld zł. Ta liczba jest jednak znacząco zawyżona, bo dochody czerpane przez Polaków ze wszystkich polskich firm założonych w największych rajach podatkowych Europy wynoszą ok. 3 mld zł. Można zatem szacować, że ubytek wpływów do państwowej kasy nie przekroczy kilkuset milionów złotych.

Niezależnie od dokładnej wysokości poniesionych przez państwo strat cała afera jest jednak kolejnym dowodem tego, jak kosztowne są złe praktyki pisania prawa w Polsce. Gdyby bowiem paragrafy o terminie wejścia w życie ustawy były od razu sformułowane w jasny i jednoznaczny sposób, problem w ogóle by się nie pojawił, a Rządowe Centrum Regulacji mogłoby samodzielnie wychwycić konieczność szybkiego wydrukowania przepisów. A tak widać, że nie tylko obywatele nie rozumieją języka ustaw – nie rozumieją go też sami publikujący.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną