Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Między koniem a słoniem

Kapitalizm do naprawy

Baner przedstawia Martina Luthera Kinga i cytat: „Dzisiaj Kapitalizm przeżył swoją użyteczność”. Baner przedstawia Martina Luthera Kinga i cytat: „Dzisiaj Kapitalizm przeżył swoją użyteczność”. Wikipedia
Kapitalizm nie potrafi się pozbierać po kryzysie. Czy ten szwankujący system w ogóle da się naprawić?
Gospodarka to złożony, dynamiczny i otwarty organizm, który ma więcej wspólnego z rozdygotanym ekosystemem niż mechaniką, jaką opisuje neoklasyczna teoria.Dov Makabaw/Alamy/PAP Gospodarka to złożony, dynamiczny i otwarty organizm, który ma więcej wspólnego z rozdygotanym ekosystemem niż mechaniką, jaką opisuje neoklasyczna teoria.
Patrick Hoesly/Flickr CC by 2.0

Na tegorocznej liście stu najbardziej wpływowych ludzi świata magazynu „Time”, w liczącej 25 nazwisk kategorii „liderzy” (w tym 12 prezydentów lub premierów: USA, Chiny, Japonia, Niemcy, Indie, Rosja, Iran, Turcja, Egipt, Wenezuela, Chile, Północna Korea) znalazło się zaskakujące nazwisko: Andrew Haldane, główny ekonomista Banku Anglii. Wprawdzie bankowiec rzadko się kojarzy z nosicielem nowych idei, ale Haldane jest wyjątkiem. Stał się jedną z głównych postaci sporu o regulację sektora finansów. Twierdzi, że bankowcy za wiele zarabiają i że ratunek, jaki otrzymali od rządów, zachęci ich do podejmowania nadmiernego ryzyka. Ani na Wall Street, ani w City of London, sercu brytyjskich finansów, wielu się z nim nie zgadza, ale, jak pisze „Time”, nie mogą go ignorować.

Racjonalne przedsiębiorstwa, dążące do maksymalizacji zysku, i racjonalni konsumenci w nieustannym tańcu wyznaczają równowagę popytu i podaży oraz określają ceny, a wynik tej gry to optymalna alokacja zasobów. Tak powiada dominująca przez ostatnie pół wieku neoklasyczna teoria ekonomii. Jednak życie bez ustanku pokazuje, że nie ma mowy o pełnej racjonalności ani głównych aktorów w gospodarce, ani rynków finansowych. Psychologowi Danielowi Kahnemanowi przyznano Nobla z ekonomii właśnie za kwestionowanie tej racjonalności. „Homo economicus”, czyli każdy z nas – dowodził – koncentruje się zwykle na krótkiej perspektywie, nadmiernie ufa własnej wiedzy, jest przekonany, że ma znacznie więcej kontroli nad biegiem wypadków niż w rzeczywistości, zaś ból straty finansowej odczuwa zwykle silniej niż radość z zysku tego samego rozmiaru.

Złożony organizm

Haldane ujął to tak: gospodarka w myśl konwencjonalnej teorii przypomina konia na biegunach – rozkołysany przez siłę zewnętrzną, buja się jakiś czas i wraca do równowagi. Tymczasem w czasie kryzysu gospodarka przypomina bardziej stado dzikich koni – wystarczyło, aby coś przestraszyło jednego, ten kopnął innego, i zanim się obejrzeliśmy, całe stado galopuje w nieprzewidywalnym kierunku. Gospodarka zatem to złożony, dynamiczny i otwarty organizm, który ma więcej wspólnego z rozdygotanym ekosystemem niż mechaniką, jaką opisuje neoklasyczna teoria.

Podobnie jak dziecku, które chce ciastko natychmiast, a nie po obiedzie, trudno nam przychodzi odroczenie gratyfikacji. Dotyczy to zarówno konsumentów, jak i właścicieli firm, czyli akcjonariuszy, a także ludzi u steru. Model zarządzania i wynagradzania zdominowany przez akcjonariusza rodzi, zdaniem Haldane’a, obsesję na punkcie krótkoterminowych owoców sukcesu – dzisiejsze notowania, premia, dywidenda, z uszczerbkiem dla inwestycji w przyszłość. Dlatego, powiada, potrzeba fundamentalnej reformy systemu zarządzania, nacelowanej na dłuższą perspektywę i uwzględniającej interesy innych aktorów na scenie gospodarki.

Firma konsultingowa McKinsey&Company, doradca największych biznesów świata, mówi o potrzebie redefinicji kapitalizmu. I publikuje artykuł Erica Beinhockera, dyrektora Instytutu Nowego Myślenia Ekonomicznego na Uniwersytecie Oxford, oraz Nicka Hanauera, przedsiębiorcy, o tym, co jest dziś w kapitalizmie nie tak i co trzeba w nim zmienić.

Beinhocker i Hanauer twierdzą, że istotą kapitalizmu i jego podstawową rolą nie jest bynajmniej alokacja zasobów, ale proces tworzenia. Jeśli życie jest dziś znacznie lepsze niż 200 lat temu – a jest, jeśli mierzyć je choćby postępem w walce z głodem i chorobami – to nie dlatego, że mądrzej dysponujemy tym, co mamy, ale dlatego, że mamy kanalizację i czystą wodę, środki ochrony roślin, szczepionkę przeciw gruźlicy, malarii czy polio, telefon, samochód czy samolot. W końcowym rozrachunku miarą zamożności społeczeństwa jest zakres ludzkich problemów, dla których społeczeństwo znalazło rozwiązania i te rozwiązania ludziom oferuje. Więc choć intuicja podpowiada, że nasz dostatek zależy od tego, ile mamy pieniędzy, to życie na bezludnej wyspie z wypchanym portfelem nie wygląda ponętnie – liczy się dostęp do tego, czego nam potrzeba. A potrzeba nam nie tylko dachu nad głową, pełnego talerza, ale dobrego lekarza i sprawiedliwego sądu. Dlatego dostatku nie da się zrozumieć wyłącznie przez pryzmat kategorii pieniężnych.

 

To, że rolą biznesu jest rozwiązywanie problemów, brzmi jak oczywistość. Ale w myśl neoklasycznej teorii nadrzędnym celem przedsiębiorstwa jest maksymalizacja zwrotu dla akcjonariusza. To podejście dało akcjonariuszom skuteczny instrument dyscyplinowania działań szefów firm, którzy wcześniej zabiegali często o to, by rosło ich imperium, zamiast dbać o interesy właścicieli. Ale, podkreślają Beinhocker i Hanauer, stawianie maksymalizacji zysku na górze piramidy celów opiera się na błędnym założeniu, że to kapitał jest dobrem rzadkim, podczas gdy w rzeczywistości dobrem najcenniejszym jest wiedza, krytyczny element rozwiązywania problemów. Co gorsza, to obowiązujące podejście prowadzi do wspomnianego skupiania się na krótkiej perspektywie. Gdyby pół wieku temu, w okresie największej prosperity, spytać prezesa firmy o istotę jego misji, w odpowiedzi usłyszelibyśmy zapewne: „wytwarzać znakomite produkty i usługi dla klientów”. Potem dodałby coś o trosce o pracowników firmy, o inwestycjach w przyszłość i wreszcie o tym, żeby zapewnić akcjonariuszom przyzwoity konkurencyjny zwrot z kapitału. Potem się to odwróciło.

Motor działania

W ostatnich dekadach kontrola w wielu korporacjach zaczęła przechodzić z rąk fachowców w ręce charyzmatycznych wizjonerów. Skoro królem stał się akcjonariusz, to cała ich uwaga skupiła się na tym, aby oczarować inwestorów i jak najszybciej wywindować cenę akcji. Po to ich zatrudniano, z tego rozliczano. Rekrutacja na szefa zaczęła przypominać werbunek sławnego sportowca, który miał przyciągnąć tłumy na areny. Skoro Messi i Ronaldo mogą zarabiać kilkadziesiąt milionów rocznie, dlaczego nie należy się to komuś, kto napełnia kieszenie akcjonariuszy? Brak natychmiastowego sukcesu, rozumianego jako wzrost notowań firmy, groził prezesowi gwiazdorowi dymisją. Co powiedzieć, a czego nie, aby przypodobać się giełdzie, stawało się ważniejsze niż strategia. Planowanie w dłuższej perspektywie urosło do rangi luksusu – dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy nie kłóci się z jutrzejszymi notowaniami na giełdzie.

Zapytany o największą barierę dla innowacji w Ameryce Babak Parviz, do niedawna szef projektu Google Glass, założyciel laboratorium badawczego Google X, a dziś wiceprezydent Amazona, odpowiedział: konieczność pokazania w każdym kwartale zysku.

Dominujący system werbunku i nagradzania przyczynił się także do gigantycznych rozpiętości w dochodach. W 1970 r. przeciętna zarobków szefa w największych amerykańskich korporacjach była 28 razy większa niż przeciętna zarobków wszystkich pracowników, i Ameryka nieźle sobie radziła. Dziś jest 400 razy wyższa.

Sprawność gospodarcza kapitalizmu wynika z tego, że szczodrze nagradzając talenty, tworzy silne bodźce dla innowacji. W tym tkwi główna cnota tego systemu i tym pobił socjalistyczne, centralne planowanie. Wygląda jednak na to, że w ostatnich kilku dekadach, przy udziale teorii ekonomicznej, czy raczej dominujących dogmatów, coś się mocno rozregulowało na tablicy rozdzielczej kapitalistycznej maszyny. Gdy pogoń za jak najszybszym zyskiem staje się podstawowym, a czasem jedynym motorem działania, szkodzi to w ostateczności wszystkim: sam akcjonariusz nie zawsze na tym wygrywa, trofea trafiają niekoniecznie do tych, do których trafić powinny, a w społeczeństwie powstają napięcia, które w końcowym rozrachunku nikomu nie wyjdą na dobre.

Polityka 2.2015 (2991) z dnia 06.01.2015; Rynek; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Między koniem a słoniem"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną