Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Cena za renomę

Szwajcarska panika szybko dotarła do Polski

Flickr CC by 2.0
Skutki walutowego trzęsienia ziemi po decyzji szwajcarskiego banku centralnego trudno na razie przewidzieć. Ale raty kredytów we frankach na pewno szybko nie wrócą do wcześniejszego poziomu.

Szwajcaria jest paradoksalnym przykładem państwa, które ma kłopoty dlatego, że wiedzie mu się za dobrze w dzisiejszym świecie.

Jest bardzo bogata, bezpieczna, stabilna politycznie, a do tego swoją gospodarczą potęgę zbudowała nie na ropie czy gazie, a na ciężkiej pracy, ogromnej wydajności, innowacyjności i legendarnej jakości swoich produktów.

Niestety dla Szwajcarów, podobnych państw nie ma na świecie wiele. To zatem Szwajcaria jest miejscem, gdzie bogaci z różnych części świata przywożą swoje pieniądze. W ostatnich latach czynią to tym chętniej, że innych bezpiecznych przystani jest jak na lekarstwo. Taka sytuacja wymaga od szwajcarskich polityków i ekonomistów wyjątkowej odpowiedzialności.

Ludzie rządzący małym, ośmiomilionowym krajem muszą mierzyć się z problemami, które przerosłyby praktycznie każdego. Bo jak z jednej strony pielęgnować wizerunek Szwajcarii jako bezpiecznego i stabilnego państwa, ale równocześnie nie dopuścić do zbytniego umacniania się szwajcarskiej waluty i obronić konkurencyjność własnego eksportu, któremu coraz silniejszy frank szkodzi?

Szwajcarski bank centralny dziś właśnie ogłosił zmianę swojej polityki, czym spowodował chaos walutowy, daleko wykraczający poza granice Konfederacji Helweckiej. Przez ostatnie trzy lata Szwajcaria broniła poziomu 1,20 franka za jedno euro i zapowiadała, że nie pozwoli, aby frank stał się mocniejszy. W tym celu obniżano stopy procentowe, aż niedawno ogłoszono, że powinny one stać się ujemne. Kto tak bardzo pragnie posiadać duże ilości franków, niech po prostu płaci za ich trzymanie.

Okazało się jednak, że taka kara mało kogo odstraszyła. Dziś zatem szwajcarski bank centralny dokonał wolty, której praktycznie nikt, łącznie z samymi Szwajcarami, a już na pewno Polakami zadłużonymi we franku, się nie spodziewał. Szwajcaria rezygnuje z obrony kursu franka do euro na wcześniejszym poziomie. Oficjalnie dlatego, że euro znacznie osłabło wobec dolara, więc i frank nie był już taki mocny w porównaniu z innymi walutami na świecie. W rzeczywistości Szwajcarzy zauważyli, że próby osłabiania franka są coraz trudniejsze.

Szwajcarski bank centralny kupił w ostatnich latach gigantyczną ilość obcych walut na rynku, co przy ich wahaniach kursowych jest źródłem ogromnego ryzyka. A frank prawdopodobnie niedługo stanie się jeszcze atrakcyjniejszy, bo Europejski Bank Centralny zacznie pompować w rynek ogromne pieniądze, więc kurs euro będzie nadal spadał.

Sami Szwajcarzy są dziś przerażeni, bo frank gwałtownie się umocnił – nie tylko wobec euro, ale także dolara. Na jakim poziomie ustabilizuje się jego kurs? Jak bardzo zaszkodzi to szwajcarskiemu eksportowi? Czy dzisiejsza decyzja to klęska szwajcarskiego banku centralnego i dowód na jego niemoc? Czy szwajcarską gospodarkę czeka recesja? To wszystko pytania, na które na razie nikt nie zna odpowiedzi.

Szwajcarska panika z oczywistych powodów szybko dotarła do Polski. Na razie frank kosztuje ponad cztery złote i taki poziom może pozostać na dłużej. Tym bardziej że nasza waluta zawsze źle znosi światowe zawirowania i nawet wobec słabego euro nie ma się czym pochwalić, a co dopiero wobec napompowanego franka.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną