Dobrobyt z dodruku
Europejski Bank Centralny skupi rzadowe obligacje: dlaczego teraz?
Nie, nie chodzi o nowy statek wycieczkowy ochrzczony imieniem królowej Elżbiety. QE to skrót od quantitative easing, czyli luzowania ilościowego – najcięższej broni stosowanej przez banki centralne do zwalczania stagnacji. W okresach dekoniunktury Fed, EBC czy NBP obniżają zwykle stopy procentowe. Ale co zrobić, gdy stopy są już zerowe, a gospodarka dalej nie chce zapalić? W 2008 r. Ameryce groziła depresja i Fed uznał, że trzeba zaryzykować. Dopisał kilka zer do własnego rachunku i za stworzone w ten sposób wirtualne pieniądze zaczął skupować z rynku aktywa finansowe, głównie obligacje własnego rządu. Po Fedzie to samo zrobił Bank Anglii i Bank Japonii. Jako ostatni dołączył Europejski Bank Centralny – w ubiegły czwartek on także zapowiedział skup obligacji rządowych.
Dlaczego teraz? Bo strefa euro coraz bardziej przypomina Japonię na progu jej 20-letniej stagnacji. Nie dość, że gospodarka nie rośnie, spadają ceny, a gdy te dwa zjawiska wystąpią naraz, bardzo trudno powrócić na ścieżkę wzrostu. EBC będzie co miesiąc tworzył 60 mld euro i odkupował od banków obligacje państw strefy euro i instytucji unijnych oraz pomniejsze papiery dłużne banków. Przymusowe zakupy potrwają co najmniej do września 2016 r., co oznacza, że bank wtłoczy w gospodarkę ok. 1,14 bln euro.
Jak wyliczyła POLITYKA INSIGHT, na same obligacje rządowe przypadnie 44 mld euro miesięcznie. Zwiększony popyt obniży ich rentowność i koszty obsługi długu, co sprawi, że w budżetach pojawią się wolne pieniądze. Banki upłynnią posiadane obligacje i cała nadzieja, że przeznaczą zwolniony kapitał na kredyty dla firm i konsumentów. Te pierwsze zaczną inwestować, a ci drudzy kupować, co wraz z większymi wydatkami publicznymi powinno wskrzesić wzrost, a przy okazji pobudzić inflację.