Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Rodzina za kierownicą

Jaka będzie przyszłość Volkswagena

Fabryczny magazyn nowych samochodów Volkswagena w Wolfsburgu. Fabryczny magazyn nowych samochodów Volkswagena w Wolfsburgu. Alexander Koerner / Getty Images
Ferdinand Porsche stworzył legendarnego garbusa, a jego wnuk Ferdinand Piëch wprowadził Volkswagena do światowej elity. Po paru dekadach niepodzielnych rządów musiał odejść z rodzinnej firmy, nie mogąc się dogadać z własnymi krewnymi. Co dalej z Volkswagenem?
Polityka
Ferdinand Piëch, postać niezwykła w historii Volkswagena.Ulrich Baumgarten/Getty Images Ferdinand Piëch, postać niezwykła w historii Volkswagena.
William Clay Ford Jr, prezes FordaRebecca Cook/Reuters/Forum William Clay Ford Jr, prezes Forda

Nie jest łatwo zarządzać Volkswagenem. Nie tylko dlatego, że to gigant, składający się dziś z 12 osobnych marek i zatrudniający 600 tys. pracowników w kilkunastu fabrykach. Volkswagen, mimo różnych kłopotów, wciąż rośnie i jest drugim największym koncernem samochodowym świata. Rocznie sprzedaje ok. 10 mln aut i bardzo niewiele dzieli go od japońskiej Toyoty. W ciągu kilku lat imperium z siedzibą w Wolfsburgu ma się stać światowym liderem branży motoryzacyjnej. Już teraz Volkswagen to ponad 200 mld euro obrotów rocznie. W ubiegłym roku miał zyski netto sięgające 11 mld euro. To jednak tylko suche liczby, a pod nimi kryje się walka o władzę, wpływy i prestiż. Walka, której ofiarą padło już wielu, wydawałoby się, potężnych menedżerów.

Ostatnim przegranym jest Ferdinand Piëch, postać niezwykła w historii Volkswagena. Nazywali go cesarzem, patriarchą. Przez ponad dwie dekady dzielił i rządził w Wolfsburgu. Przez minione 13 lat Piëch jako szef rady nadzorczej był jedną z osób prowadzących koncern do kolejnych sukcesów. Niedawno jednak stracił zaufanie do Martina Winterkorna, obecnego prezesa, którego sam na to stanowisko w 2006 r. rekomendował. Wydarzenia miały się potoczyć już kilka razy przecieraną drogą. Spekulowano, że Winterkorn ustąpi, a Piëch, mimo 75 lat na karku, wybierze nowego głównego menedżera. Jednak tym razem cesarz Ferdinand przecenił swoje wpływy. Winterkorn przetrwał próbę odwołania, a patriarcha złożył dymisję. Nic jeszcze jednak nie wskazuje, że poddał się całkowicie.

Ferdinand Piëch to bowiem dla pracowników koncernu i jego udziałowców człowiek symbol. Objął stery w 1993 r., gdy w Wolfsburgu działo się źle. To on wyprowadził Volkswagena na prostą, zainicjował marsz ku pozycji światowego lidera, przejmował kolejne firmy, a do tego ochronił załogę przed masowymi zwolnieniami, wprowadzając czterodniowy tydzień pracy.

Dwa klany

To Piëch podejmował przez lata wszystkie kluczowe decyzje, dzięki którym Volkswagen jest dziś sprawną maszynką do zarabiania pieniędzy, zwłaszcza dzięki silnej pozycji na szybko rosnącym rynku chińskim. I to Piëch wciąż pozostawał krytyczny, gdy inni zachwycali się wynikami koncernu. Tak jak ostatnio, gdy nie był zadowolony ani z pozycji Volkswagena na rynku amerykańskim, ani z jego zysków. Tych argumentów używał, aby wymienić prezesa. Jednak poniósł klęskę, i to w starciu z własną rodziną.

Piëch to jeden z wnuków genialnego konstruktora Ferdinanda Porsche. Po dziadku ma imię, ale już nie nazwisko, bo jest synem córki Ferdinanda, który zaprojektował na zlecenie nazistów legendarnego garbusa. Potomkowie Ferdinanda Porsche mają dziś ponad połowę udziałów w Volkswagenie i ogromny wpływ na zarządzanie firmą. Ale w rodzinie są dwa klany, które choć wiele łączy, to czasem jeszcze więcej dzieli. Jedna część to potomkowie syna starego Ferdinanda, Ferdinanda juniora, pieszczotliwie zwanego Ferrym, konstruktora pierwszego samochodu Porsche. Oni wciąż noszą dumnie nazwisko Porsche, a przewodzi im Wolfgang Porsche. Drugim klanem jest rodzina Piëchów, dowodzona właśnie przez byłego szefa rady nadzorczej, syna córki Ferdinanda Louise, która poślubiła austriackiego adwokata Antona Piëcha. Obie rodziny – Porsche i Piëchowie – wspólnie kontrolują spółkę Porsche SE, która ma ponad 50 proc. akcji Volkswagena. Wszystkie kluczowe decyzje muszą podejmować jednomyślnie, bo tak stanowi statut ich rodzinnej firmy. Jednak nie zawsze są zgodni.

Rywalizacja między klanami Porsche i Piëchów to od lat temat wielu plotek. Tak samo jak skomplikowane relacje między Wolfgangiem Porsche i Ferdinandem Piëchem. Ten pierwszy to sympatyczny, jowialny starszy pan, zakochany w samochodach, a najbardziej oczywiście w Porsche, jednak raczej nienadający się na menedżera. Kuzyn Ferdinand to jego zupełne przeciwieństwo – ostry, bezwzględny, budzący strach, ale równocześnie podziw. Złośliwi twierdzą, że na jego trudny charakter wpłynęła wczesna strata ojca.

Anton Piëch w czasie wojny należał do SS i kierował produkującym na potrzeby wojska Volkswagenem razem ze swoim teściem Ferdinandem. Po wojnie obaj spędzili prawie dwa lata we francuskim więzieniu, podejrzani o grabież – na użytek Volkswagena – mienia z zakładów Peugeot w okupowanej Francji. Anton zmarł w 1952 r., gdy Ferdinand, jeden z czwórki jego dzieci, miał zaledwie 15 lat. Ponoć Ferdinand Piëch zawsze żałował, że nie nosi kultowego nazwiska Porsche, i całe życie próbował udowodnić, jak bardzo na nie zasługuje. Ciężko zapracował na swoją renomę. Najpierw w należącym do Volkswagena Audi, z którego uczynił markę uwielbianą przez bogatszą klasę średnią, a potem w samej centrali Volkswagena.

Wolfgang i Ferdinand nie darzą się miłością, ale jednak dotąd zawsze działali publicznie ramię w ramię. Tak było choćby w 2006 r., gdy Piëch postanowił się pozbyć ówczesnego prezesa Bernda Pischetsriedera, obarczając go winą za pogorszenie wyników koncernu. Tym razem było inaczej. Gdy Piëch wystąpił z otwartą krytyką prezesa Winterkorna, Porsche nie tylko go nie poparł, ale dał do zrozumienia, że część jego rodziny nie chce wcale zmian na szczycie koncernu. Czy była to zemsta za wydarzenia sprzed kilku lat, gdy Porsche próbowało połknąć dużo większego Volkswagena, ale się nie udało? Wówczas doszło do formalnej fuzji obu firm, ale Porsche straciło niezależność i stało się 12 marką Volkswagena. Dla Wolfganga było to traumatyczne przeżycie, a dla Ferdinanda zwieńczenie budowy światowego koncernu, któremu przybyła perła w koronie.

Tym razem nadarzyła się idealna okazja do rewanżu. Dla Piëcha postawa kuzyna musiała być ogromnym szokiem. Okazało się, że patriarcha po raz pierwszy nie ma w radzie nadzorczej większości, żeby przeprowadzić zmiany. Gdy sobie to uświadomił, podał się do dymisji, a razem z nim z rady odeszła jego obecna żona Ursula. To już trzecia małżonka Piëcha, który spłodził łącznie 12 dzieci.

Kontrowersyjne przepisy

Trudność w zarządzaniu Volkswagenem nie kończy się jednak na niesnaskach wśród potomków Ferdinanda Porsche. Poza nimi kluczowe znaczenie w koncernie ma też kraj związkowy Dolna Saksonia, na terenie której znajduje się siedziba giganta. Dolna Saksonia jest reprezentowana w radzie nadzorczej przez aktualnego premiera tego landu. Chociaż ma tylko 20 proc. udziałów, bez jej zgody nie może zapaść żadna kluczowa decyzja. To efekt przepisów mających chronić Volkswagena przed wrogim przejęciem. Gdy bowiem niemieccy politycy zdecydowali się na początku lat 60. na prywatyzację firmy, to jednocześnie zagwarantowali sobie faktyczne utrzymanie nad nią kontroli. Uchwalili tzw. ustawę Volkswagena. Zgodnie z nią, nawet jeśli jeden z udziałowców kupi więcej niż 20 proc. akcji, to i tak będzie miał maksymalnie 20 proc. głosów przy podejmowaniu ważnych decyzji. Unia Europejska długo walczyła z tymi przepisami, bo są niezgodne z prawem wspólnotowym. W 2008 r. Niemcy zmodyfikowali więc specustawę, ale jej znaczenie niewiele się zmieniło. Teraz trzeba zebrać przynajmniej 80 proc. głosów, aby dokonać strategicznych zmian w Volkswagenie. Sens jest ten sam co poprzednio, ale dzięki sprytnemu manewrowi udało się obronić kontrowersyjne przepisy przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Odrzucił on skargę Komisji Europejskiej, a Dolna Saksonia nadal nie musi się bać o swoją pozycję. W ostatniej batalii obecny premier landu Stephan Weil stanął po stronie prezesa Winterkorna, czyli wystąpił przeciw Piëchowi.

Patriarcha stracił również poparcie związkowców, którzy mają spory wpływ na zarządzanie firmą dzięki specyficznym niemieckim przepisom. Zgodnie z nimi w przypadku dużych przedsiębiorstw przedstawiciele pracowników obsadzają aż połowę miejsc w radzie nadzorczej. Nie ma przy tym znaczenia, że pracownicy nie są właścicielami akcji. I tak należy im się silna pozycja w radzie. Druga połowa rady nadzorczej składa się z przedstawicieli udziałowców, czyli w przypadku Volkswagena z rodzin Porsche i Piëchów, premiera Dolnej Saksonii, a także wysłanników Kataru, który ma w tej chwili 17 proc. akcji Volkswagena. Dla Katarczyków ta inwestycja okazała się prawdziwą żyłą złota dzięki dywidendom, a w Niemczech nie budzi specjalnych kontrowersji. Katar zna swoje miejsce i nie wtrąca się w bieżące zarządzanie koncernem.

Jak się połapać w tak skomplikowanej strukturze i jak kierować firmą, której rada nadzorcza liczy aż 20 osób? Do tej pory tandem Winterkorn-Piëch działał sprawnie, ale teraz się rozpadł. Piëcha już nie ma, a kadencja Winterkorna kończy się za dwa lata. Ponoć marzy on, żeby objąć stanowisko szefa rady nadzorczej zwolnione właśnie przez Piëcha. Część ekspertów sądzi, że plany Winterkorna zaszkodziły jego relacjom z patriarchą. Podobno Winterkorn uważał, że za dwa lata Piëch powinien zrezygnować z prezesury, ale ten miał zupełnie inne zamiary. Czy to dlatego Piëch obmyślił w ramach zemsty plan pozbycia się Winterkorna? Tego oficjalnie się nie dowiemy, ale obu panów musiało poróżnić coś naprawdę ważnego, skoro po latach niemal idealnej współpracy doszło między nimi do aż tak potężnego konfliktu.

Rodzinne turbulencje

Co dalej? To pytanie jest ważne nie tylko dla 600 tys. pracowników, wśród nich także tych z zakładów w Poznaniu i Polkowicach, ale i dla całej niemieckiej gospodarki. Oficjalnie wszystko jest w najlepszym porządku, o czym na początku maja zapewniał prezes Winterkorn podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Ferdinanda Piëcha w Wolfsburgu nie było, ale mówiono o nim sporo – głównie w superlatywach, bo mimo ostatniego zamieszania wciąż jest uznawany w Volkswagenie za postać wybitną. Sam Piëch broni przy tym jeszcze nie złożył.

Inni członkowie rady nadzorczej wybrali na zwolnione miejsca dwie panie. Louise Kiesling i Julia Kuhn-Piëch są spokrewnione z Ferdinandem, reprezentują część jego rodziny, ale patriarcha już ogłosił, że nominacje odrzuca, bo nowe członkinie nie mają wystarczającego doświadczenia, żeby wypełnić miejsce po małżeństwie Piëchów. Rodzinne turbulencje w koncernie jeszcze się zatem nie skończyły. Jedyna nadzieja, że burzę uda się uspokoić podczas rodzinnego zjazdu w austriackim Zell am See, gdzie rodzina ma przepiękną, liczącą sześć wieków, posiadłość, kupioną w 1941 r. przez Ferdinanda Porsche. To właśnie tam spotykają się regularnie potomkowie, żeby szukać kompromisów i chronić swój ogromny majątek.

***

Wszystkie marki Volkswagena

Volkswagen, Audi, Škoda Auto, Seat, Bentley, Lamborghini, Bugatti, Volkswagen Pojazdy Użytkowe, Scania, MAN, Ducati, Porsche

***

Klany na kółkach

Volkswagen to niejedyny rodzinny koncern samochodowy. Inny niemiecki potentat – BMW – jest kontrolowany przez rodzinę Quandt, uchodzącą dziś za najbogatszą w Niemczech. Jednak Quandtowie, inaczej niż Porsche i Piëchowie, swoje spory rozstrzygają w gronie rodzinnym, a nie publicznie. Kontrolę nad włoskim Fiatem, także po jego fuzji z Chryslerem, sprawuje rodzina Agnellich, a kluczowe decyzje w amerykańskim Fordzie podejmują wciąż potomkowie Henry’ego Forda. Żeby nie stracić wpływów – inaczej niż Chrysler i General Motors – nie skorzystali w 2008 r. z pomocy amerykańskiego rządu i wyszli z kryzysu o własnych siłach. Nie udało się to klanowi Peugeot, który do niedawna sprawował kontrolę nad francuskim koncernem PSA Peugeot Citroën. Jednak firma wpadła w takie tarapaty, że potrzebni byli nowi inwestorzy – francuskie państwo oraz chiński Donfeng, a rodzina Peugeot straciła znaczną część wpływów. Wywołało to ostry konflikt, bo nikt nie chce się dzielić rodowymi srebrami.

Polityka 24.2015 (3013) z dnia 09.06.2015; Rynek; s. 43
Oryginalny tytuł tekstu: "Rodzina za kierownicą"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną