Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Skandal kręci biznes

Skandal kręci biznes. Afery pomagają czy przeszkadzają?

Magdalena Ogórek - kandydatka na prezydenta czy na modelkę? Magdalena Ogórek - kandydatka na prezydenta czy na modelkę? Marek Zieliński/SE / EAST NEWS
Bohater skandalu biznesowego traci najpierw twarz, a potem pieniądze. Na skandalu kontrolowanym można jednak zarobić. Pod warunkiem że afera nie wymknie się spod kontroli.
Od lewej: Weronika, Wiktoria i Marta Grycan. Miały swoje pięć minut, ale (podobno) przeszarżowały.Adam Jankowski/Reporter Od lewej: Weronika, Wiktoria i Marta Grycan. Miały swoje pięć minut, ale (podobno) przeszarżowały.

Józef Kosiorek, właściciel firmy Fargotex z Łomży, handlującej tkaninami obiciowymi, jakiś czas temu kupił udziały Zień spółki z o.o., w której został prezesem. Maciej Zień, projektant, miał być jej twarzą. Pozostał także właścicielem pakietu większościowego. Przez pewien czas związek projektanta Zienia z biznesmenem Kosiorkiem wyglądał na udany, a plan rozwoju wspólnej firmy na przemyślany. Maciej Zień swoją częstą obecnością w mediach miał nakręcać obroty. Projektował już nie tylko ubrania, ale także elementy wyposażenia domu, np. kafelki. Ostatnio jednak biznes kulał, a o projektancie mówiło się, że stracił wenę, brakuje mu pomysłów. Nic dziwnego, że zaczął tracić także klientów.

A potem wybuchł skandal. Józef Kosiorek wezwał policję do salonu firmowego Zień w Warszawie, aby – jak twierdzi – powstrzymała Macieja Zienia, czołowego polskiego projektanta, przed wynoszeniem ze sklepu gotówki oraz zaprojektowanych przez niego ubrań. Tak napisał w zamieszczonym w internecie oświadczeniu. W odpowiedzi Zień oświadczył, że od trzech lat wspólnik nie płacił mu należnych pieniędzy, więc próbował odzyskać część w naturze.

Maciej Zień – dla wielu do tej pory numer 1 w branży – niejednokrotnie dawał dowody, że skandalizować wprawdzie potrafi, ale z umiejętnością prowadzenia biznesu już gorzej. Kodeks handlowy nie przewiduje, żeby nawet z własnej spółki wynosić zaprojektowane przez siebie ubrania i gotówkę. Skandal trwa od kilku miesięcy, a obaj panowie – po wymianie oświadczeń, którymi żywi się internet – zamilkli. Kosiorek odmawia rozmowy. Luksusowy salon Zień na Mokotowskiej został zamknięty, a Maciej wyjechał do swego partnera do Brazylii.

W modzie, podobnie jak w show-biznesie, skandale wybuchają często. Odpowiednio sterowane budzą ciekawość mediów, a ta przekłada się na większe wpływy. Maciej Zień też próbował. Na przykład organizując pokaz w jednym z warszawskich kościołów, co jednak zamożnych klientek mu nie przysporzyło. Raczej się oburzyły, niż zaciekawiły nową kolekcją. Ale modelki w kościelnej nawie to była tylko wpadka, teraz sprawa jest poważna.

„Na Zieńgate stracą wszyscy” – obawia się pisujący o branży modowej bloger michalzaczynski.com. „Dobro firmy, bo tego rodzaju skandale nie nakręcają ani sprzedaży, ani dobrego wizerunku, więc klientki mogą błyskawicznie się odwrócić, sponsorzy zrezygnują ze współpracy przy pokazie, a media z patronatów. Tracą pracownicy – krawcowe, konstruktorzy – bo nie wróży im to spokojnej pracy i pewnej pensji. Ale tracą też polscy projektanci. Branża mody autorskiej i tak traktowana z rezerwą, uznana będzie za tym bardziej niepoważną i mocno podejrzaną. Skoro marka Maciej Zień to kolos na glinianych nogach, to czemu nie inne głośne nazwiska? W Zieńgate nie ma wygranych”.

Bloger ma rację. W polskiej branży mody dużo jest znanych i zdolnych projektantów, ale na kolekcjach autorskich, kupowanych przez niewielkie grono zamożnych klientek, zarabia się słabo. To wątły biznes. Zdaniem Angeliki Swobody, byłej naczelnej portalu Plotek.pl, wyżyć z tego raczej trudno. – Dobrym źródłem zarobku są właściwie tylko suknie ślubne. Więc żeby jakoś je sprzedawać, trzeba się z tego tłumu młodych zdolnych wyróżniać. Lepszy dostęp do mediów gwarantują skandale – wyjaśnia.

Najlepiej cudze. Beneficjentką skandalu, jak wielu wyborców określiło kampanię prezydencką Magdaleny Ogórek, jest koleżanka kandydatki Joanna Przetakiewicz. Ogórek kilkakrotnie podkreślała, że ubrana jest w stroje z butiku La Mania, którego właścicielką jest Przetakiewicz. Niezbyt wprawdzie stosowne dla pretendentki do najwyższego urzędu w państwie, ale efektowne.

Magdalena Ogórek podczas kilku miesięcy kampanii lansowała je pracowicie i skutecznie. Złośliwi zastanawiają się, czy z błogosławieństwem szefa SLD Leszka Millera. Rozpoznawalność marki La Mania wśród jej potencjalnych klientek bardzo wzrosła. W dodatku dla jej właścicielki była to reklama darmowa. Wielu innych projektantów, znacznie dłużej funkcjonujących na polskim rynku, mogłoby tylko o takim rozgłosie pomarzyć.

Skandal kontrolowany

Projektant, zwłaszcza początkujący, marzy o reklamie, która pozwoli mu zaprezentować jego prace. Lepszy lub gorszy, ale jakiś jednak dorobek zawodowy. Szybko przybywa jednak ludzi, którzy wprawdzie żadnego dorobku nie mają, ale też bardzo chcieliby zaistnieć w mediach. Zdobyć popularność. To kandydaci na celebrytów. Na spełnienie marzeń mogą liczyć wtedy, gdy zwiążą się z odpowiednią agentką.

Menedżer celebryty, a tym bardziej kandydata na celebrytę, musi mieć kontakty. W mediach, zwłaszcza kolorowych, oraz wśród potencjalnych sponsorów. Umieć wywołać zainteresowanie osobą, która nie ma się specjalnie czym pochwalić, ale chce. Wciąż jednym z głównych sposobów na zaistnienie w świecie celebrytów jest skandal. Zdolny menedżer jest w stanie ten skandal tak sformatować i rozegrać, że wykreuje celebrytę z nikogo.

Na to liczyły tzw. Grycanki, synowa popularnego producenta lodów wraz z córkami. Oprócz chęci zaistnienia miały także popularne nazwisko. Chętnie nawiązywały do znanej lodowej firmy, przysparzając jej właścicielowi Zbigniewowi Grycanowi sporego bólu głowy. Im skuteczniej bowiem lansowała się synowa Marta i córki, tym większy wizerunkowy cień padał na firmę.

Po pierwsze – Grycanki są raczej puszyste, co może sugerować, że powodem są lody. Zbigniewa Grycana bardziej marwiło co innego: Jego krewne epatowały zamożnością. W mediach, zwłaszcza w sieci, zapewniały, że w luksusowych szpilkach wchodzą nawet pod prysznic.

Grycan, który wolał chwalić się lodami niż bogactwem, uważał takie zachowanie za niedopuszczalne. Był jednak bezsilny. Nie mógł zabronić Grycankom, żeby się lansowały. A robiły to skutecznie. Ich popularność zachęciła jedną z telewizji do zaproponowania Marcie programu o wypiekach, który prowadziła razem z Piotrem Gąsowskim.

Od pewnego czasu popularność Grycanek osłabła. Portale plotkarskie sugerowały, iż panie uwierzyły, że mogą zarobić sporo więcej, niż gotowe były płacić telewizje. Marta za prowadzenie miała zażądać za dużo, więc program z anteny zdjęto. Zainteresowanie paniami zaczęło zanikać. Zbigniew Grycan zapewne odetchnął.

Drugie dno

Skandal, którego ofiarą padła osoba znana m.in. z umiejętnego kreowania skandali wokół celebrytów, też z początku wyglądał na kontrolowany. Jego niezamierzoną bohaterką stała się Małgorzata H., bardzo ceniona menedżerka najbardziej znanych celebrytów. Afera zrobiła się, gdy kilka jej najbardziej znanych klientek i do niedawna przyjaciółek, w krótkich odstępach czasu, publicznie złożyło oświadczenia, że zrywają z nią współpracę. Czarna seria.

Tabloidy i portale plotkarskie uznały, że chodzi o pieniądze. Padały nawet sumy 700–800 tys. zł, z których menedżerka miała się nie rozliczyć ze swoimi klientkami. M.in. za wyłączność na fotografowanie głośnego ślubu jednej z nich dla kolorowego pisma. „Wątpliwości mają też budzić kwestie prezentów od sponsorów, takich jak luksusowe kosmetyki czy biżuteria. Złośliwi plotkują, że do dziewczyn miała nie dotrzeć część podarunków” (za Plotek.pl).

Skandal, jaki miał skompromitować Małgorzatę H., zaczął się jego inicjatorkom wymykać spod kontroli. Internauci uznali, że celebrytki najwyraźniej są głupie, skoro dały się nabierać. Obudził ochotę, żeby nieco zajrzeć za kulisy celebryckiego światka. Pokazał, że bycie celebrytą nie tylko zaspokaja chęć bycia znanym, ale jest także istotnym źródłem i sposobem utrzymania.

Projektant, który namówi celebrytkę do założenia jego kreacji, ma szansę, że zostanie ona w niej sfotografowana, a zdjęcie – przy operatywności menedżerki – ukaże się w kolorowej prasie. Konieczność wykupienia dość drogiej reklamy zastąpił swoisty barter, za pozyskiwanie popularności płaci się nie tylko gotówką, ale niekiedy także kiecką, biżuterią, kosmetykami. Najtaniej wychodzi, gdy transakcje nie są kontrolowane przez fiskusa. Plotek.pl wyczuł drugie dno skandalu „Są słabe punkty tego kryminału – pisze. – Nikt nie ujawnił żadnych dowodów, które by jednoznacznie obciążały H. A żadna z podopiecznych agentki nie poszła na razie ani na policję, ani do sądu”.

Ale bohaterka skandalu, który miał być kontrolowany, straciła pracę w Biurze Miss Polonia. To już nie są domysły, lecz fakt. Biuro poinformowało, że „w tej sytuacji” musi z nią zerwać współpracę. To dotkliwa strata. Bliski związek z Miss Polonia gwarantował menedżerce stały dopływ nowych klientek, które przygotowywała do dłuższej obecności w świecie celebrytów. Małgorzata wyjechała za granicę. Chce przeczekać aferę.

Teraz w wyciszaniu skandalu najbardziej zainteresowane są jego inicjatorki. Tym razem szum wokół nich nie bardzo przekłada się na pieniądze.

Lepiej uważać

Branża mody, która wydaje się wyjątkowo tolerancyjna dla różnego rodzaju wyskoków, a często wywołuje je celowo, czasem musi reagować stanowczo. Jeden z najbardziej znanych światowych projektantów John Galliano pozwalał sobie na wiele i wiele mu wybaczano. Do czasu gdy pijany obrzucił wyzwiskami w paryskiej restauracji dwoje młodych Żydów, a wkrótce potem w internecie zadeklarował sympatię dla Hitlera. Natychmiast stracił stanowisko dyrektora kreatywnego Diora i przez cztery lata nie chciała go zatrudnić żadna renomowana firma.

Wielki biznes unika skandali „poważnych”, zwłaszcza wątków rasistowskich, antysemickich czy homofobicznych. Łatwiej na nich stracić, niż zarobić. Nową pracę, w paryskim domu mody Margiela, utalentowany John Galliano znalazł dopiero przed kilkoma miesiącami. Przez wszystkie te lata nie wywołał ani jednego skandalu.

Stefano Gabbana oraz Domenico Dolce (renomowani włoscy projektanci i właściciele firmy Dolce&Gabbana) mocno żałują wywiadu, jakiego niedawno udzielili włoskiemu magazynowi „Panorama”. Choć obaj kreatorzy mody sami są parą, ostro opowiedzieli się przeciwko adopcjom dzieci przez związki tej samej płci. „Jest tylko jeden rodzaj tradycyjnej rodziny – stwierdzili. – Dzieci stworzone chemicznie nazywam syntetycznymi. Wynajęta macica, sperma wybrana z katalogu” – podsumował Domenico Dolce.

Emocjonalnie i natychmiast zareagował na to na swoim profilu w serwisie Instagram brytyjski piosenkarz Elton John, który wraz ze swoim partnerem wychowuje dwoje dzieci poczętych dzięki in vitro i surogatkom. Wezwał do bojkotu ciuchów Dolce&Gabbana. Poparły go m.in. Sharon Stone, Martina Navratilowa, Victoria Beckham. Do bojkotu przyłączają się kolejni celebryci. Internauci są w tej sprawie bardzo podzieleni. Niektórzy uznali Eltona za taliba.

Bojkot musi jednak projektantów mocno uderzać po kieszeni. W wydanym właśnie oświadczeniu stwierdzają, że „ich uwagi odzwierciedlają wyłącznie ich osobiste poglądy i nie oceniają decyzji innych ludzi”. Przy następnym wywiadzie muszą się postarać, żeby już nie wywołać podobnego skandalu.

Skandal to z pewnością pieniądze – trudno jednak przewidzieć z góry, czy się je zarobi czy straci. Wywoływanie skandali i zarządzanie nimi to dziś poważna wiedza.

Polityka 30.2015 (3019) z dnia 21.07.2015; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Skandal kręci biznes"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Andrew Scott: kolejny wielki aktor z Irlandii. Specjalista od portretowania samotników

Poruszający film „Dobrzy nieznajomi”, brawurowy monodram „Vanya” i serialowy „Ripley” Netflixa. Andrew Scott to kolejny wielki aktor z Irlandii, który podbija świat.

Aneta Kyzioł
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną