Dochodzi już do tego, że z Ostrowic robią sobie żarty. Jakiś czas temu w sekretariacie gminy odebrano telefon. Osoba po drugiej stronie przedstawiła się jako przedstawiciel ambasady Grecji. Łamaną angielszczyzną proponowała wspólne projekty, m.in. szkolenie dotyczące życia z długami. Dwie godziny później ambasada oficjalnie zaprzeczyła, by ktokolwiek od nich dzwonił do Ostrowic.
Krystyna Kamińska, skarbnik gminy od 26 lat, głosem tak spokojnym, że aż wpadającym w monotonię, przyznaje: sytuacja może przypominać grecką, gdyż długi zaciągnięte w parabankach wynoszą 33 mln zł. Jest to niewątpliwie, w proporcji – rzecz jasna, rekord w skali Polski, zauważa pani skarbnik. Zamieszanie wokół tego jest takie, że trudno usiąść i w skupieniu opracowywać kryzysowe strategie, narzeka wójt Wacław Micewski. Choć łatwo zauważalne są pewne korzyści, na przykład takie, że gmin w Polsce, nie licząc tych największych, jest jakieś 2 tys., a mówią akurat o ich Ostrowicach.
Urząd działa normalnie, podstawowe zadania są realizowane. Szkoła uczy, woda płynie z kranów, asfalt na drogach leży, jak leżał. Krystyna Kamińska uspokaja, że na razie, oprócz niepewności czy lęku, żadnych konsekwencji dla zwykłych mieszkańców się nie przewiduje.
Wójt dodaje, że w przygotowaniu są różne plany naprawcze, nawet takie, o których nie można jeszcze mówić. Dopiero jak plany nie wypalą, groźba włączenia do Drawska Pomorskiego stanie się realna. A wtedy spełni się najgorsze: urząd zostanie zamknięty, ludzie zwolnieni, wszystkie instytucje gminne zostaną przejęte przez urząd z Drawska. Mieszkańcy będą musieli wymieniać meldunki i dokumenty.
Plagi
Zaczęło się jak zwykle: upadły PGR.