Jak zwabić Jaguara
Dlaczego fabryka luksusowych aut nie powstała w Polsce tylko na Słowacji
Polska opłakuje Jaguara. Krótko cieszyliśmy się wizją fabryki luksusowych aut brytyjskiej marki. A przecież nam się należała, i to z wielu powodów. Bo mamy znakomitych pracowników, znakomite warunki i położenie. W ogóle jesteśmy znakomici. Jaguar to zlekceważył, wolał Słowację. W krótkim komunikacie wyjaśnił, że nasz sąsiad ma lepszą sieć dostawców i dobrą infrastrukturę. Kto w to uwierzy?
Z entuzjazmu wpadliśmy w depresję: jesteśmy do niczego, nic nam się nie udaje. Już po raz szósty fabryka samochodów osobowych przechodzi nam koło nosa. Powstają na Słowacji, w Czechach albo na Węgrzech, ale nie u nas. Co z nami jest nie tak?
– To wszystko przez Piechocińskiego. Gdyby tyle nie gadał, być może Jaguar wybrałby Polskę – tłumaczy pan A., zbliżony do negocjacji (dlatego prosi o anonimowość). – Negocjatorów obowiązuje dyskrecja, podpisują w tej sprawie stosowne dokumenty. Słowacy się tego trzymali, ale Piechociński jest politykiem zaangażowanym w kampanię wyborczą, więc nie potrafi zapanować nad swoją gadatliwością i chęcią popisywania się. To mogło Jaguara zniechęcić.
Rzeczywiście wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński zdradził w trakcie prowadzonych negocjacji trochę szczegółów. Choć nie mówił, o kogo chodzi, pochwalił się, że prowadzi rozmowy z „poważnym partnerem z sektora motoryzacyjnego” i możemy się spodziewać inwestycji wartej 1,7 mld funtów. Łatwo było zgadnąć, że chodzi o spółkę Jaguar Land Rover (JLR). Dużo zresztą pisała o tym prasa indyjska, bo brytyjska spółka jest własnością indyjskiego koncernu TATA Motors. To via Delhi dotarła do nas wieść, że wszystko już dogadane i JLR wybrał Polskę.