Okres wyborczy sprzyja mniej lub bardziej racjonalnym propozycjom zmian, jakie ugrupowania polityczne chcą wprowadzić w systemie podatkowym. Jedną z nich jest pomysł PiS dotyczący nałożenia dodatkowych obciążeń podatkowych na banki, dzięki czemu możliwe miałoby być zrealizowanie finansowych obietnic przedwyborczych tej partii. Podatek bankowy w wysokości 0,39 proc. wydaje się niewielki, ale ma być naliczany od aktywów bankowych. Te zaś w przypadku polskich banków przekraczają 1,5 bln zł. Z tego podatek bankowy wyniósłby ponad 6 mld zł rocznie. To kwota, o którą PiS chce walczyć.
Środowisko bankowców jest przeciwne takim wyborczym pomysłom. Podczas panelu zorganizowanego przez POLITYKĘ INSIGHT w trakcie ostatniego Forum Gospodarczego w Krynicy mówili właściwie jednym głosem. Opodatkowanie aktywów bankowych uznali za zamach na stabilność systemu finansowego.
Zdaniem Krzysztofa Kalickiego, prezesa Deutsche Banku Polska, nie ma obecnie żadnego uzasadnienia dla wprowadzenia w naszym kraju podatku bankowego. To rozwiązanie zastosowano w niektórych krajach Europy Zachodniej, które w czasie kryzysu musiały ratować nie tylko sektor finansowy, ale też nadszarpnięte recesją budżety tych państw. Polskie banki nie wymagały i nie wymagają takiej interwencji.
Obecnie podatek bankowy istnieje w 13 krajach Unii Europejskiej. Każdy kraj ma własną stawkę – najwyższą Węgry (0,53 proc.) i Słowacja (0,4 proc.), a najniższą Szwecja (0,036 proc.) i Cypr (0,03 proc.). Przy czym niektóre kraje nakładają mniejsze obciążenia na mniejsze banki. Różne w różnych krajach są też podstawy opodatkowania. Najwięcej państw za podstawę do naliczania podatku przyjmuje aktywa minus kapitał Tier 1 (wartość wyemitowanych przez bank akcji i obligacji długoterminowych) i gwarantowane depozyty klientów.