Andrzej Duda dobrze wie, że posłowie nie zdążą jej uchwalić, ale chce nas przekonać, że po prostu nie chcą. Jako głowa państwa powinien też wiedzieć, że żadną ustawą nie uchwali się powszechnego dobrobytu, choćby pod jej projektem podpisały się miliony osób.
Te osoby, wyborcy, nie muszą o tym wiedzieć, ale władza – powinna. Bo władza oprócz władzy (np. uchwalania ustaw) bierze także na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo finansowe kraju. Musi więc nie tylko słuchać i diagnozować problemy (to prawda, że większość społeczeństwa dłuższego wieku emerytalnego zaakceptować nie chce), ale także przewidywać skutki podejmowanych sposobów ich rozwiązania.
Tymczasem prące do władzy PiS o odpowiedzialności zdaje się nie pamiętać, nie przyjmuje jej do wiadomości. Prezydent, który już ciężar odpowiedzialności powinien odczuwać – również. Zamiast poczucia odpowiedzialności mamy więc narrację, że musimy zagłosować w wyborach parlamentarnych na PiS, bo tylko ta partia słucha głosu narodu. Jak gdyby wystarczyło słuchać, a myślenie i liczenie pozostawiając – no właśnie, komu?
Protest Polaków przeciwko dłuższej pracy, w pośpiechu narzuconej przez rząd, tak naprawdę nie jest protestem przeciwko obecnej władzy, choć ona za niego zapłaci. Jest objawem narastającego, choć nieuświadomionego konfliktu pokoleń. W rodzinach go nie ma, w kraju jest. Każdy miesiąc skrócenia pracy starszym (choć przecież nie staruszkom) jest bowiem nałożeniem większego ciężaru na młodych, jeszcze pracujących.
To oni, swoimi składkami na ZUS lub większymi podatkami, muszą te szybsze świadczenia sfinansować. Później, a może wcale, kupią własne mieszkanie, później, a może w ogóle, zdecydują się na dziecko, a już w żadnym razie dwoje, później albo wcale nie dostaną etatu, bo pracodawca w ucieczce przed rosnącymi kosztami pracy zaproponuje tylko śmieciówki. Im krócej starsi będą pracować, tym problemy młodych – ich dzieci i wnuków – będą większe.
Zamiast myśleć wyłącznie o tym, jak przejąć władzę, politycy powinni szukać sposobów, jak ten konflikt pokoleń neutralizować. Ale to zadanie dla mężów stanu, nie dla politykierów.