Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Klin klinem

Podatki, praca, składki: rewolucja według Platformy

Minister finansów Mateusz Szczurek – jeden z twórców rewolucji podatkowej. Minister finansów Mateusz Szczurek – jeden z twórców rewolucji podatkowej. Leszek Zych / Polityka
Czyżby stało się coś, co wydawało się już niemożliwe, i Platforma zaczęła się ogarniać? Właśnie zaproponowała rewolucję, w dodatku bez ofiar. Chodzi o, bagatela, wywrócenie istniejącego systemu podatkowego do góry nogami. Co najdziwniejsze, niemal wszyscy eksperci są zgodni: to ma sens. Ale czy ma szanse?
Janusz LewandowskiPlatforma Obywatelska RP/Wikipedia Janusz Lewandowski

Na razie opozycję jakby zatkało. Jedyny zarzut, jaki pada pod adresem propozycji Lewandowskiego-Szczurka, to – dlaczego nie zrobili tego wcześniej? Rządzą przecież od ośmiu lat. Samą propozycję atakować trudniej. Jej beneficjentami mają być przecież rodziny osób najmniej zarabiających oraz przedsiębiorcy, czyli ci, którym dobrze obiecuje zrobić również Beata Szydło. W ostatnim spocie telewizyjnym PiS atakuje więc bezpośrednio Janusza Lewandowskiego. To pewien sygnał bezradności.

Zarzut „dlaczego dopiero teraz?”, trafiający także do wyborców Platformy, Jacek Rostowski, były wicepremier, odpiera tak: – Nie mogliśmy realizować projektu, który ma kosztować budżet 10 mld zł, znajdując się przez ponad sześć ostatnich lat „w unijnej procedurze nadmiernego deficytu”. Została przecież z nas zdjęta dopiero przed kilkoma miesiącami. Co nie znaczy, że teraz możemy już szaleć, choć pewien luz finansowy się pojawił.

To niezrozumiałe dla laików określenie oznacza, że rządowi nie wolno było zwiększać wydatków państwa, dopóki nie zbił deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB. Ta procedura, zawierająca groźbę sankcji finansowych, wisi nad każdym unijnym rządem wydającym nieodpowiedzialnie pieniądze. Opozycja lubi ją przedstawiać jako zamach Brukseli na niezależność krajów członkowskich. Jarosław Kaczyński, były premier, zapewne zna te zasady. Najwyraźniej jednak liczy, że „ciemny lud to kupi”, i pozwala Beacie Szydło wydawać miliardy (100? 150?), których nie ma. Jakby nie istniały żadne wewnętrzne i zewnętrzne rygle budżetowe.

Na tym tle propozycja PO jawi się jako skrajnie, wręcz beznadziejnie, umiarkowana, co jest jej podstawową wyborczą wadą.

Polityka 39.2015 (3028) z dnia 22.09.2015; Temat tygodnia; s. 15
Oryginalny tytuł tekstu: "Klin klinem"
Reklama