Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Uwaga, Frankenstein!

Organizatorzy akcji „Stop TTIP” zebrali ponad trzy miliony podpisów

Wolfgang Kumm/EPA / PAP
Ktoś kiedyś wymyślił sobie, że Europejczycy i Amerykanie nie marzą o niczym innym, tylko o życiu w ramach wspólnego obszaru gospodarczego. Po co nam to?

Polska znalazła się w gronie europejskich państw, które zebrały minimum podpisów przeciwko traktatowi o wolnym handlu między UE i USA (TTIP). Komisja Europejska nie może zbagatelizować protestu, pod którym podpisało się ponad 3 miliony mieszkańców z kilku państw UE.

„To żyje” – zdążył tylko zawołać doktor Wiktor Frankenstein. Bohater XIX-wiecznego klasyka literatury grozy zamachnął się bowiem na rzecz niemożliwą. W zaciszu swojej pracowni podjął próbę stworzenia człowieka idealnego. Ale eksperyment się nie powiódł. Powstało monstrum, Frankenstein właśnie, które wymknęło się spod kontroli. I nic dobrego z tego nie wynikło.

Podobnie jest tu i teraz z TTIP-em. Czyli Transatlantyckim Porozumieniem o Wolnym Handlu pomiędzy USA a Unią Europejską. Ktoś kiedyś wymyślił sobie, że Europejczycy i Amerykanie nie marzą o niczym innym, tylko o życiu w ramach wspólnego obszaru gospodarczego. Ale kto to dokładnie był i kiedy podjęto decyzję o starcie negocjacji – tego dokładnie nie wiemy. Wiemy za to, że trwają. Mniej więcej od roku 2013. I że są podobno na półmetku.

„Podobno” jest tutaj słowem kluczem. Bo opinia publiczna o negocjacjach wie tyle, co uda się wyszarpnąć a to jakiemuś medium, a to znów jakiejś organizacji pozarządowej. Z tych strzępków wyłania się obraz współczesnego Frankensteina. Wielkiego układu, którego ambitnym celem jest liberalizacja handlu pomiędzy dwoma największymi organizmami gospodarczymi świata.

Po co nam to? Dzięki niemu ma być łatwiej robić interesy. Ale nie bądźmy naiwni. Liberalizacja handlu nigdy nie wiąże się z samymi tylko korzyściami. I mamy prawo przypuszczać, że bilans zysków i strat będzie rozkładał się tak jak zwykle. To znaczy łatwiej będzie największym i najbardziej prężnym graczom (korporacje międzynarodowe). A rachunek wystawiony zostanie najsłabszym. Głównie pracownikom.

W traktacie są też inne niepokojące elementy. Jak choćby system rozwiązywania sporów między korporacjami a rządami. W praktyce dający najsilniejszym korporacjom nowe możliwości ucieczki przed suwerennymi decyzjami rządów narodowych. Nie wiecie o co chodzi? To poczytajcie o słynnym już sporze rządu Australii z nikotynowym gigantem Philipem Morrisem. Żeby było jasne: my w Polsce już w latach 90. zgodziliśmy się na wiele takich mechanizmów arbitrażowych (w formie umów bilateralnych). Ale gdy nastanie TTIP, to już na pewno ich nie renegocjujemy. Bo staną się transatlantyckim standardem.

Najgorsza jest jednak ta tajemnica. I obawa, że gdy Komisja Europejska pokaże opinii publicznej gotowy traktat, będzie po zawodach. No bo skoro tak długo negocjowano, to przecież nie po to, żeby wyrzucać układ do śmietnika. Dlatego rację ma ogólnoeuropejska sieć organizacji pozarządowych, która zbiera podpisy pod inicjatywą obywatelską „Stop TTIP”. Zebrali już 3,2 mln. W tym ponad 100 tys. w Polsce. Teraz inicjatywa trafi do Brukseli. I nie będzie już mogła zostać odrzucona tak łatwo jak rok temu, gdy Komisja zasłoniła się kwestiami proceduralnymi. Czy słusznie? Rozstrzygają europejskie sądy.

A w międzyczasie aktywiści robią dokładnie to, co powinni. Nie siedzą bezradnie, patrząc tylko, jak Frankenstein budzi się do życia. W nadziei, że może nie okazać się wcale taki straszny. Nawet jeśli narzędzia europejskiej inicjatywy obywatelskiej są niedoskonałe i jeszcze niewypróbowane, to i tak warto bić na alarm już teraz. I albo sprawę zatrzymać, albo przynajmniej uzyskać faktyczny wgląd opinii publicznej w stan negocjacji.

Zanim będzie za późno i sprawa wejdzie na taki etap, że nie będzie już można jej odkręcić. Jeszcze da się to zrobić.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną