Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Oliwa do ognia

Frankowiczom potrzeba... spokoju

Na bankach mści się dziś prowadzona przez lata strategia polegająca na ustalaniu jak najniższej marży i ściąganiu w ten sposób klientów, liczących na atrakcyjną pożyczkę. Na bankach mści się dziś prowadzona przez lata strategia polegająca na ustalaniu jak najniższej marży i ściąganiu w ten sposób klientów, liczących na atrakcyjną pożyczkę. EAST NEWS
Naszej gospodarce mniej by zaszkodziło rozsądne przewalutowanie kredytów we frankach niż niekończąca się dyskusja na ten temat.
Polityka

Jeśli ktoś myślał, że najważniejsze instytucje, mające stać na straży polskiej gospodarki, prowadzą choćby w miarę spójną politykę, musiał ostatnio wyzbyć się złudzeń. Prezydencka propozycja pomocy dla frankowiczów spotkała się z dość pozytywnym przyjęciem w resorcie finansów, który określił ją jako „uczciwą”. Suchej nitki na pomyśle Andrzeja Dudy nie zostawił natomiast Marek Belka. Prezes NBP nazwał ten projekt „pomysłem z piekła rodem” i stwierdził, że razem z nowym podatkiem od aktywów jest przepisem na kryzys bankowy w Polsce.

Temat kredytów we frankach, przynajmniej od połowy stycznia ubiegłego roku, stał się narzędziem politycznej walki. Ponad rok temu doszło do gwałtownego umocnienia franka wobec euro, a co za tym idzie – również złotego. Szwajcarski bank centralny stwierdził wówczas, że nie jest w stanie sztucznie osłabiać swojej waluty i zrezygnował z utrzymywania kursu 1,20 franka za jedno euro. Polscy politycy zrobili z czasem wiele, aby złoty osłabiał się wobec szwajcarskiego pieniądza jeszcze bardziej niż inne waluty.

Większość pomysłów dotyczących ulżenia doli posiadaczy kredytów we frankach zakładała przewalutowanie po kursie z dnia ich udzielenia, czyli korzystnym dla zadłużonych. Pojawiało się oczywiście pytanie, co zrobić z ogromną nieraz różnicą między sumą po przewalutowaniu a kwotą pozostającą aktualnie do spłaty. W Sejmie poprzedniej kadencji rządząca wówczas Platforma proponowała podział tych kosztów po połowie między bankiem a kredytobiorcą. Bank swoją część stopniowo by umarzał, a kredytobiorca spłacał własną połowę jako osobny kredyt. Jednak zbliżały się wybory i inne partie, zamiast podziału kosztów 50/50, próbowały przeforsować stosunek 90/10, czyli niemal cały koszt przewalutowania przerzucić na banki.

Polityka 6.2016 (3045) z dnia 02.02.2016; Rynek; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Oliwa do ognia"
Reklama