Oficjalnie nie było to przesłuchanie, ale raczej spotkanie informacyjne. Prezesi kilku banków „przyjęli zaproszenie” przewodniczącego sejmowej komisji finansów publicznych Andrzeja Jaworskiego (PiS), żeby wytłumaczyć się z ostatniej fali podwyżek. Dziwnym trafem wyprzedziła ona wejście w życie podatku od aktywów i dotyczyła przede wszystkim marż kredytów hipotecznych.
Prezesi sprytnie argumentowali, że przecież w ostatnim czasie wydarzyło się wiele złych dla nich rzeczy – niskie stopy procentowe, obniżka interchange czy ratowanie upadłych SKOK i jednego z banków spółdzielczych. Jednak wszyscy doskonale wiemy, że to podatek od aktywów zaboli banki najbardziej. Wyniesie prawdopodobnie w tym roku 4–5 miliardów złotych, podczas gdy w 2015 r. banki zarobiły łącznie 11–12 mld zł.
Zaniepokojeni rzekomo losem klientów posłowie niczego nowego się nie dowiedzieli i nic nie ustalili. Byliby dużo bardziej przydatni, gdyby sprawdzili, dlaczego wciąż nie wprowadzono w Polsce unijnej dyrektywy, gwarantującej w każdym banku konto osobiste z podstawowymi funkcjami, prowadzone bezpłatnie. Zamiast straszyć banki urzędami i sądami, lepiej byłoby zrobić coś konkretnego dla społeczeństwa i sprawić, żeby każdy klient mógł w każdym banku wybrać podstawowe konto ze zwykłą kartą debetową i nie bać się kosztów jego obsługi. Nie trzeba nawet głośno mówić, że to tylko realizacja unijnego nakazu, skoro Bruksela jest teraz źródłem wszelkiego zła.
Co ciekawe, jak mantra pada stwierdzenie powtarzane przez wielu polityków, że klientów przed wzrostem opłat powinna ochronić konkurencja. Przez lata rzeczywiście udało nam się stworzyć bardzo zróżnicowany rynek bankowy z podmiotami dużymi i małymi, z kapitałem polskim i zagranicznym. Ta różnorodność działa oczywiście na korzyść klientów, tyle tylko, że będzie jej coraz mniej.
Była ona możliwa właśnie dzięki dobrym wynikom banków. Do Polski wchodzili kolejni gracze, skuszeni zyskami, a i nasz rodzimy kapitał płynął do sektora bankowego. W efekcie powstawały kolejne marki, a to właśnie w nowych bankach można było zawsze liczyć na najlepsze promocje.
Teraz już widać, że złote czasy minęły. Po co więc trzymać biznes w kraju, gdzie rząd postanowił wycisnąć z branży finansowej, ile tylko się da? Kolejne banki chcą wycofać się z Polski, a ze sprzedażą swoich córek czekają przede wszystkim na ustalenie, co stanie się z kredytami frankowymi. W coraz większe kłopoty wpada sektor banków spółdzielczych, a na temat kondycji kas lepiej w ogóle nie mówić. Właśnie kolejny SKOK, o jakże patriotycznej nazwie Polska, jest na krawędzi upadku i czeka na bank, który zechce go przejąć.
To wszystko sprawia, że polski sektor finansowy będzie się konsolidował. Brzmi dostojnie, ale w rzeczywistości dla klientów oznacza tylko jedno – coraz wyższe ceny.