Przemysł meblarski to cichy bohater polskiej gospodarki. Kto wie, że jesteśmy szóstym w świecie producentem mebli i czwartym ich eksporterem? Chyba tylko nieliczni. Ponad 6 proc. światowej produkcji powstaje w naszym kraju. I co najważniejsze, nie jest to branża, tak jak motoryzacja, zdominowana przez wielkie zachodnie koncerny. Spora część, spośród 25 tys. firm, to polski kapitał, często małe rodzinne biznesy. Ubiegłoroczna wartość ich produkcji to 39 mld zł. Zawdzięczamy im 8,6 mld euro wpływów z eksportu, a w tym roku będzie prawie 10 mld. – Mamy 30 mld zł dodatniego salda w wymianie zagranicznej. To najwyższy poziom spośród wszystkich branż polskiej gospodarki – wyjaśnia dyr. Michał Strzelecki z Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
Są więc powody do dumy. Tylko co z tego, skoro nie ma tu żadnego państwowego czempiona? Entuzjazm polityków jest więc umiarkowany. Meblarze muszą sobie radzić sami. A są od państwa i polityków bardzo zależni. Wyjątkowo zaś od Lasów Państwowych, faktycznego monopolisty zaopatrującego meblarzy w drewno.
W kolejce po surowiec ustawiają się także inne branże, m.in. przemysł celulozowo-papierniczy, producenci płyt drewnopochodnych, wytwórcy stolarki budowlanej (jesteśmy największym producentem drzwi i okien w Europie).
Polska specjalność
Co Lasy sprzedają, ile, jak i komu, jest przedmiotem nieustających napięć. Każdy chciałby mieć w pobliżu najlepszy towar po najniższej cenie, tymczasem ceny drewna potrafią znacznie się wahać nawet w krótkich okresach. Kiedy w ubiegłej dekadzie do walki o drewno dołączyła polska energetyka, zrobiło się naprawdę gorąco.