Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Mój kłopot z planem Morawieckiego

Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Na początku sierpnia Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR), czyli plan Morawieckiego trafiła do tzw. konsultacji społecznych. Skoro to konsultacje, to ja chciałbym prosić wicepremiera o rozwianie pewnej bardzo poważnej wątpliwości.

Zacznę jednak nie od Morawieckiego. Lecz od prośby do tych wszystkich, którzy chcą się w dyskusję o planie Morawieckiego na serio włączyć. Po pierwsze… przeczytajcie dokument. Można go znaleźć pod tym linkiem. Bo co z tego, że ma on prawie 300 stron i niekoniecznie jest wymarzonym towarzyszem weekendowego wyjazdu nad jezioro. Napisany jest jednak na tyle jasno i przystępnie, że dla chcącego, nie powinno być nic trudnego w jego prześledzeniu.

Po drugie, dobrze przystępować do lektury bez z góry założonej tezy, że skoro dokument wydało z siebie ministerstwo rozwoju kontrolowane przez rząd PiS, to na pewno projekt jest beznadziejny, niepoważny oraz wsteczny. Albo odwrotnie. Ponieważ firmuje go swoim nazwiskiem polityk PiS, to musi być on dziełem wyśmienitym i nareszcie przywróci w Polsce sprzedaną przy okrągłym stole demokrację.

Trochę ironizuję, ale przyglądając się debacie na temat planu Morawieckiego, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że spora cześć jej uczestników funkcjonuje bez uwzględnienia obu tych założeń. Dlatego tak często padają tu argumenty słabe, nietrafne i pozbawione „merytoryki”. Wraca zarzut „slajdów” i „enigmatyczności”. Albo zachwyty nad „pierwszą po 1989 r. spójną wizją rozwoju kraju”. I jedna, i druga linia argumentacji jest bzdurna, czego mogę w dowolnej chwili dowieźć.

Sensowne krytyczne głosy w debacie o planie Morawieckiego można podzielić na dwie kategorie. Jedna (liberalna) nie budzi mojego zachwytu, ale pozostaje spójna. Wskazuje ona na rozziew pomiędzy zakładanymi celami strategii a bieżącą polityką gospodarczą rządu PiS. Zwraca uwagę, że Morawiecki z planu mówi np. o zwiększaniu stopy zatrudnienia (do 71 proc. w roku 2020). Natomiast rząd realizuje strategię 500 plus, która (zdaniem liberałów) będzie prowadziła do dezaktywizacji zawodowej. Takich przykładów jest więcej.

Dużo bardziej przemawia do mnie krytyka lewicowa. Podnosząca obsesję oszczędności (w gruncie rzeczy pokazującą, jak głęboko tkwi on w okowach neoliberalnego myślenia). Podczas gdy – zdaniem lewicy spod znaku Michała Kaleckiego – nadmierne oszczędności mogą zablokować rozwój inwestycji. A nie go przyspieszyć.

Z dzisiejszego punktu widzenia najbardziej fundamentalna wydaje mi się jednak jeszcze inna kwestia. Co ciekawe podnoszą ją zarówno liberałowie, jak i lewica. Chodzi o to, że Morawiecki jest trochę jakby dwiema osobami. Jako planista wychwala zalety wspinania się po drabinie. A jako minister przygląda się wyjmowaniu z niej kolejnych szczebli.

Konkretnie: z jednej strony Morawiecki w SOR dobrze rozeznał i opisał, jak kluczowe znaczenie dla powodzenia gospodarczego rozwoju ma tzw. kapitał społeczny (zaufanie, stabilizacja polityczna) oraz instytucje państwa. W tym samym czasie ten sam Morawiecki jest wicepremierem rządu, który działa wedle bardzo polaryzującego sposobu działania. Uwielbia dzielić Polaków po linii „kto nie z nami ten przeciw nam”. Eskaluje wywołany przez poprzedników spór o Trybunał Konstytucyjny. Zaognia relacje z partnerami zagranicznymi w imię prężenia muskułów i krótkowzrocznej polityki godnościowej. Obsadza instytucje publiczne „swoimi” ludźmi niezależnie od kompetencji. Słowem, robi wszystko, żeby ten (i tak niski) poziom zaufania w Polsce jeszcze obniżyć.

Gdy rozmawiałem z Morawieckim dla POLITYKI na początku roku 2016 to pytanie już się pojawiło. Wicepremier przybierał jednak wówczas maskę „pisowskiego jastrzębia”. Interpretowałem to jako chęć wzmocnienia swej pozycji wewnątrz partii. Teraz jednak Morawiecki swoją pozycję jeszcze bardziej wzmocnił.

Ponawiam więc pytanie do wicepremiera. Chciałbym, żeby pomyślał nad tym paradoksem wynikającym z działań jego oraz partii, której jest coraz ważniejszym ogniwem. Czy widzi rysującą się tu sprzeczność? I czy zamierza coś z nią zrobić? W końcu, jeśli konsultacje społeczne mają czemuś służyć, to właśnie wyjaśnianiu takich fundamentalnych kwestii.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną